Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Dutkiewicz: Mamy wiatr w żaglach

Rafał Szymański
Marcin Dutkiewicz był najlepszym strzelcem Energi Czarnych w meczu Intermarche Basket Cup z Rosą Radom. Zdobył 22 pkt.
Marcin Dutkiewicz był najlepszym strzelcem Energi Czarnych w meczu Intermarche Basket Cup z Rosą Radom. Zdobył 22 pkt. Łukasz Capar
Rozmowa z Marcinem Dutkiewiczem, skrzydłowym Energi Czarnych Słupsk.

- Wygraliście łatwo z Rosą Radom w Pucharze Polski. Teraz przed wami trudniejszy rywal - spotkacie się z Asseco Prokomem Gdynia w lidze.
- To zespół z Euroligi. To dla nas, zawodników, będzie dodatkowa motywacja, by się pokazać z dobrej strony. I ograć ich, by mieć dalej dobrą passę.

- W lidze dużo się zmienia, niedawno po dwóch porażkach mówił pan, że wasz zespół potrzebuje czasu, teraz macie cztery zwycięstwa. Wszystko więc działa jak powinno?
- Zespół tworzyliśmy od początku, tylko z wynikami nie było tak, jakbyśmy wszyscy chcieli. Teraz wygrywamy w lidze i w pucharze. Ale nie spoczywamy na laurach. Sezon jest jednak długi, aby grać na takim poziomie jak teraz, potrzebowaliśmy jednej czy dwóch wygranych, aby bardziej w siebie uwierzyć, aby wiedzieć, że ten zespół ma swoją wartość. Musieliśmy poczuć, że ten mocny trening ma sens i przełożenie na mecz oraz na wyniki. Pierwsze zwycięstwa dały nam wiatru w żagle. Były potrzebne, abyśmy bardziej w siebie uwierzyli.

- Każde spotkanie z serii tych zwycięskich stawia przed wami nowe wyzwania: z Rosą w lidze trzeba było wygrać, z Polpharmą potwierdzić kierunek, z Anwilem sprawdzić swoją wartość, z Siarką pokonać rywala i zmęczenie po podróży. Teraz wskoczyliście na taki poziom, że to Asseco Prokom musi wciskać przycisk z napisem "sprawdzam".
- Mecze z Asseco Prokomem i Treflem Sopot, który jest potem, to starcia z drużynami z górnej półki. Nie wiem, czy oni są słabsi, czy mocniejsi. Do każdego starcia trzeba podejść tak samo. Nie ma mowy o tym, że z Siarką będziemy mniej skoncentrowani, z Asseco bardziej. Zawsze gramy pięciu na pięciu i robimy swoje.

- Słyszycie ostatnio więcej pochwał od szkoleniowca?
- Jest tak samo. Od początku wiemy, co mamy zrobić, jakie mamy zadania. Pierwsze dwa mecze były takie, że presja była większa. Teraz wygrywamy, ale gramy z takim samym zaangażowaniem. Tyle że jesteśmy bardziej na luzie.

- Grając w warszawskich klubach, poznał pan już Mateusza Ponitkę czy Piotra Pamułę. Zazdrości pan, że są w najbardziej obecnie znanym polskim klubie?
- Graliśmy razem w Polonii 2011 Warszawa u trenera Mladena Starcevicia. Wtedy to byli najlepsi juniorzy w kraju, obok Ponitki i Pamuły - Tomasz Śnieg. Zasługują, by grać jak najlepiej i jak najwięcej w dobrych zespołach. Ktoś im podał rękę. Fajnie, że to wykorzystują. Znalazł się ktoś, kto stawia na polską młodzież. Oby było więcej takich możliwości w naszym kraju, by ci młodzi mogli się rozwijać.

Zna pan ich dobrze, są młodsi, może wystarczy kilka słów przed meczem, by zagrali słabiej?
- Nie utrzymujemy takiego superkontaktu. Jesteśmy znajomymi, graliśmy w jednym zespole. Nie chcę ich jednak demotywować i robić czegoś, by grali słabiej. To nie dla mnie.

- Odpowiada panu rola w zespole? Wychodzi pan najczęściej za Mateusza Kostrzewskiego, gdy już zabiega on swoich rywali, i zdobywa punkty.
- To decyzja trenera. Czy dostanę 20 minut w pierwszej piątce, czy w drugiej, nie ma znaczenia. Za każdą minutę jestem wdzięczny i staram się ją wykorzystać. Nie jestem zawodnikiem, który chciałby grać po 40 minut w meczu i rzucać 40 punktów. Zresztą każdy mecz jest inny, różne są sytuacje. W Radomiu Mateusz złapał trzy faule i ja grałem więcej. We wtorek w pucharze Mateusza nie było i wyszedłem od początku. Po to jest zespół, po to jest dziesięciu ludzi w składzie, by się uzupełniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza