- W końcu zadebiutowałeś w barwach Gryfa 95 w bałtyckiej III lidze. Grałeś w klasie okręgowej, grałeś w IV lidze, w meczu z Olimpią Sztum mogłeś w końcu stanąć miedzy słupkami.
- Dobrze, że to spotkanie z Olimpią skończyło się naszym zwycięstwem 2:1. Miałem dwie-trzy niepewne interwencje, mogłem wyjść do niektórych piłek. Ogólnie nie przepracowałem się. Nerwówka jednak była i dobrze, że skończyło się naszym zwycięstwem.
- Z czego wynikała ta nerwowość w waszej grze, szczególnie pod koniec spotkania?
- Wygrywaliśmy w 85. minucie 2:0, wydawało się, że już mecz się skończył, a tu raptem goście strzelają gola i zaczęło się nerwowo. Oni nie mieli już nic do stracenia, gdybyśmy im wbili gola to przegraliby 1:3, a jak się odkryli, to mogli walczyć o remis.
- Trener Olimpii Sztum po meczu mówił, że to była ich droga do strzelania goli - zobaczyli, że defensywa gryfitów zaczęła grać słabiej i ruszyli do szturmu. Jak to wyglądało z twojej strony?
- Uważam, że obrona spisała się dobrze, gorzej, że mieliśmy problem z pomocnikami i stworzeniem sobie sytuacji, bo kolejne gole znów strzelali obrońcy. Samo wyprowadzenie piłki z naszej szesnastki było dobre.
- Jakbyś był trenerem Gryfa 95 wystawiłbyś siebie w następnym meczu?
- Nie lubię oceniać siebie. Trener jest trenerem i on wypowiada się i decyduje o naszej dyspozycji.
- Jesteś dobrym bramkarzem, któremu brakuje paru centymetrów wzrostu, by być bardzo dobrym. Kibice zawsze martwią się o te górne piłki, które musisz złapać. Z Olimpią też był taki moment w końcówce. Zadrżało serce?
- Nie. Wiele rzeczy w bramce robię automatycznie, wiadomo, jak piłka jest na 5-6 metrze, to muszę wychodzić na przedpole. Jakbym tego nie zrobił, to zawsze może być niebezpiecznie.
Rozmawiał Rafał Szymański
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?