Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto Warszawa kontra PKP

Piotr Polechoński [email protected] tel. 347 35 52
Jerzy Dybowski nie kryje wzruszenia, widząc z jakim odzewem spotkał się jego apel. - Wszystkim ludziom dobrej woli dziękuję z całego serca. Chciałbym nadać jakiś sens śmierci mojej córki. Jeżeli nasz dramat wpłynie na poprawę bezpieczeństwa w pociągach i ocali życie oraz zdrowie innym ludziom, to będzie mi łatwiej żyć z moim nieszczęściem - mówi przez łzy. Dodaje, że najbardziej mu zależy na pomocy prawnej. Przede wszystkim chciałby się dowiedzieć, jak uruchomić machinę sądową.
Jerzy Dybowski nie kryje wzruszenia, widząc z jakim odzewem spotkał się jego apel. - Wszystkim ludziom dobrej woli dziękuję z całego serca. Chciałbym nadać jakiś sens śmierci mojej córki. Jeżeli nasz dramat wpłynie na poprawę bezpieczeństwa w pociągach i ocali życie oraz zdrowie innym ludziom, to będzie mi łatwiej żyć z moim nieszczęściem - mówi przez łzy. Dodaje, że najbardziej mu zależy na pomocy prawnej. Przede wszystkim chciałby się dowiedzieć, jak uruchomić machinę sądową. Fot. Przemysław Gryń
Cała Polska wspiera ojca wyrzuconej z pociągu Ani Dybowskiej w jego walce z PKP! Po wczorajszej naszej publikacji pomóc chcą mu setki ludzi.

Ta straszna zbrodnia zbulwersowała cały kraj. Wczoraj napisaliśmy, że do tragedii mogłoby nie dojść, gdyby nie karygodne niedbalstwo PKP. Okazało się, że choć linia, którą podróżowała Ania Dybowska to jedno z najniebezpieczniejszych kolejowych połączeń w kraju, pociąg nie był w ogóle chroniony! Tymczasem zarówno prawo przewozowe, jak i Kodeks cywilny nakładają na przewoźnika obowiązek zapewnienia pasażerom bezpieczeństwa. Zrozpaczony Jerzy Dybowski, ojciec Ani, jest pewien, że winę za śmierć córki ponosi PKP i chce sprawiedliwości dochodzić w sądzie. We wczorajszym wydaniu "Głosu Pomorza" apelował o pomoc do wszystkich tych, którzy mogliby mu bezpłatnie udzielić prawnych porad. Bezpłatnie, bo Dybowscy żyją skromnie i nie stać ich na wynajęcie adwokata. Naszą publikację przeczytała cała Polska, bo opublikowała ją Polska Agencja Prasowa, a potem popularny portal internetowy onet. pl.

Miasto Warszawa kontra PKP

Ta potworna zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. 2 lipca - w nocy z piątku na sobotę - dwaj młodzi mężczyźni (23 i 24 lata) pobili, udusili i wyrzucili z pociągu 21-letnią Anię Dybowską z Jarkowa, wsi położonej kilka kilometrów od Rymania. Dziewczyna jechała z Kołobrzegu do Warszawy (miała zdawać na farmację). Po schwytaniu morderców (ubiegły piątek i sobota) okazało się, że zabili dla zabawy, aby uczcić urodziny jednego z nich.

W naszej redakcji rozdzwoniły się telefony, nadeszło mnóstwo maili. Czytelnicy gorąco popierają ojca Ani. Deklarują wszelką pomoc i są zbulwersowani mętnym tłumaczeniem PKP (przewoźnik twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą, a w pociągach jest bezpieczniej niż na ulicach, a nawet w prywatnych mieszkaniach. Pracownicy PKP nieoficjalnie mówią o bandziorach z nożami terroryzujących nocami pociągi). Swoje stanowisko w tej sprawie przysłali członkowie zespołu do spraw pomocy ofiarom przestępstw przy Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawa. Wyrażają w nim oburzenie, że pociąg, w którym zabito dziewczynę, był pozbawiony ochrony i stwierdzają, że za bezsensowną śmierć Ani odpowiada także PKP, które nie dopełniło swoich obowiązków. Po naszej publikacji złożyli w tej sprawie doniesienie do prokuratury w Kołobrzegu.

Pomóc chcą wszyscy

Walką Jerzego Dybowskiego zainteresowały się redakcje mediów ogólnopolskich. Między innymi zgłosili się do nas dziennikarze radiowej "Trójki", "Życia Warszawy", "Polityki". Nie brakuje osób, które deklarują wspomożenie Dybowskich pieniędzmi, aby mogli skorzystać z usług kancelarii prawnej. Szczególnie wzruszający był list bezrobotnego nauczyciela z Krakowa, który postanowił dać 10 zł, aby finansowo wesprzeć ojca Ani. - Nie stać mnie teraz na więcej. Ale gdyby 1000 osób postąpiło podobnie, to uzbierana kwota na pewno pozwoliłaby wynająć prawników. Śmierć tej dziewczyny dotknęła mnie w sposób szczególny i bardzo współczuje jej rodzinie. Sam często jeżdżę pociągiem i widzę co się dzieje. Dorasta pokolenie bandytów, a kolej zupełnie to ignoruje. Groza - powiedział nam krakowianin, gdy do niego zadzwoniliśmy (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Podobnie wypowiadali się też inni nasi czytelnicy. Ich zdaniem nocne pociągi dalekobieżne nie są w ogóle chronione i tylko od szczęścia pasażerów zależy, czy trafią na bandytów, czy dojadą szczęśliwie.
Wszystkich, którzy chcieliby się w tej sprawie wypowiedzieć lub pomóc Dybowskim, prosimy o kontakt z naszą redakcją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza