Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Jankowski: punkty przyjdą same (wideo)

Rafał Szymański
Michał Jankowski uczy się w Enerdze Czarnych cierpliwości.
Michał Jankowski uczy się w Enerdze Czarnych cierpliwości. Łukasz Capar
Rozmowa z Michałem Jankowskim, obrońcą Energi Czarnych Słupsk.

Przyszedł pan do Energi Czarnych ze Startu Gdynia. Jak się zmieniła pańska rola w zależności od poziomu prezentowanego przez oba zespoły?

- Jestem w znacznie lepszym zespole, u trenera, który mnie chciał. Jakby nie widział mnie w Słupsku, to by mnie w Enerdze Czarnych nie było. Rozwijam się bardzo. Jestem na etapie przebudowy swojego stylu grania, swoich umiejętności. Trener mi wiele rzeczy nakreślił. Co robiłem dobrze, co źle, co muszę zmienić. To się wiąże z czasem. To jest proces, którego nie da się przeskoczyć. Wszyscy pytają, dlaczego rzucasz mniej, czy twoja rola spadła. Ja robię to, czego wymaga szkoleniowiec. On oczekuje ode mnie obrony, zaangażowania. Ja to robię, a punkty przyjdą same. Muszę być spokojny i cierpliwy i czekać na swoje pięć minut, kiedyś one przyjdą. W Starcie była inna kultura pracy. W Enerdze Czarnych nikt nie gra pod swoje statystyki. Tutaj wszy­scy muszą zrozumieć, że gramy pod zespół, dla zespołu i dla wyniku. Po to, by osiągnąć wspólny cel, który sobie założyliśmy. Na razie to przynosi rezultaty.

U trenera Urlepa przestajesz być jednowymiarowym graczem, czekającym na piłkę w rogu boiska.

- Trener zawsze mówi, że mam rzucać, a jak jest możliwość zagrania, to zagrać. Tyl­ko tak, aby to było cierpliwe, żeby nie łamać zagrywki. Aby realizować założenia. Każdy z nas jest wpasowany w ramy tych zagrywek i to trzeba robić.

Co was czeka we Wrocławiu?

- Kolejny mecz. To jest ta różnica w szkoleniu w Ener­dze Czarnych. Do każdego meczu podchodzimy tak samo. Spokojnie, wszyscy mamy swoje założenia, analizujemy je. W poniedziałek po meczu przychodzimy i trenujemy tak samo. Przygotowujemy się do każdego spotkania podobnie. Bez względu na to, czy gramy z Kotwicą Kołobrzeg, czy ze Stelmetem Zielona Góra. Nie ma znaczenia, czy jeden przeciwnik jest lepszy, czy nie. Trener nas uczula, że jak mamy teraz bilans 4:0, to tak naprawdę nic nie znaczy. W naszych głowach nie ma to żadnego znacze­nia. Mówię szczerze, jestem w środku tego zespołu i wiem jak to wygląda. Jesteśmy świadomi naszych błędów, oglądamy te mecze i widzimy, czego nam brakuje do tego, byśmy grali naprawdę dobry basket. A i tak wygrywamy. Jesteśmy skupieni na tym, by poprawiać nasze błędy.

Skoro do każdego meczu podchodzicie tak samo, to skąd te różne początki spotkań chociażby z Kotwicą czy ze Stelmetem albo z Rosą.

- Trener nam to od razu powiedział, że nie weszliśmy skoncentrowani w spotkanie z Rosą. To miało wpływ na wynik. Trener mówił, że musimy zacząć skoncentrowani i od początku realizować nasze założenia i że nie możemy lekceważyć prze­ciwnika. A my wyszliśmy i pozwoliliśmy narzucić sobie styl przeciwnika. Widać było, że będą kłopoty. Trener nie rzuca słów na wiatr, ot tak. Trzeba było w przerwie sobie powiedzieć "panowie musimy zacząć grać to, co sobie zakładaliśmy. Tak się stało
i wygraliśmy mecz.

We Wrocławiu w meczu ze Śląskiem zagrasz przeciwko Pawłowi Kikowskiemu. Wiesz jak przeciwko niemu trzeba walczyć?

- Grałem z nim kiedyś na turnieju w Macedonii, występowaliśmy w jednym zespole. To bardzo dobry zawodnik, wrócił do ekstraklasy, chce coś udowodnić. Ja nie mam nic do udowodnienia. Wyjdę i zatrzymam go na tyle, na ile będę mógł, aby pomóc zespołowi w zwycię­stwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza