Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Jankowski: trzymam kciuki za Energę Czarnych

Rafał Szymański
Michał Jankowski.
Michał Jankowski. Łukasz Capar
Rozmowa z Michałem Jankowskim, byłym już zawodnikiem Energi Czarnych Słupsk. W weekend może zadebiutować w I lidze w Polski Cukier Siden Toruń.

- Jak ocenia pan swoje występy w Enerdze Czarnych Słupsk?

- Ten okres będę pamiętał bardzo dobrze. Nie żałuję decyzji o tym, że przyszedłem grać do Słupska. Jest mi jednak trochę przykro, że tak się stało, iż musiałem opuś­cić zespół. Rozumiem, że takie jest życie, to jest wpisane w nasz zawód. Jestem już z tym pogodzony, mam nowy klub. Mam nowe zadanie do zrea­lizowania.

- Miał pan przesłanki w trakcie swojej gry w Enerdze Czarnych, że może pan opuścić ten klub?

- Nie. To było dziwne, że wcześniej nie było takich rozmów. Nawet sytuacje, o których tyle się mówi, o kłótniach z trenerem. Nic takiego nie miało miejsca. To nieprawda. Miałem ze szkoleniowcem bardzo dobry kontakt. Bardzo dobrze go wspo­minam i bardzo dużo mnie nauczył. Pokazał inną kulturę koszykówki. Jestem wdzięczny za to Słupskowi. Rozmawiałem z Urlepem już po moim zwolnieniu. Mam nadzieję, że ta zmiana wyjdzie na dobre drużynie. Wiadomo, że ma być nowy rozgrywający i de facto pew­nie o to chodziło, że potrzebne było miejsce na nowego zawodnika.

- Wierzy pan w to?

Przykro mi, że zostało to tak sformułowane, że nie pasowałem do taktyki czy syte­mu. Wcześniej nie było żadnych rozmów na ten temat czy nawet przesłanek, że ma mnie nie być w zespole.

- Trener ma generalnie uwagi do wszystkich zawodników, ale wasze dyskusje były najbardziej ekspresyjne i wręcz widowiskowe dla kibiców.

- Trener i ja jesteśmy bar­dzo emocjonalni. Nawet niedawno w Zielonej Górze ta sytuacja meczowa, gdzie oprócz tego, że trener stwarzał swoją presję i przekazy­wał mi swoje uwagi, to jesz­cze ja w tej ciężkiej sytuacji powiedziałem swoje. Ale nie pokłóciłem się z nim. Zawodnik nie ma prawa na trenera krzyczeć. Ja go bardzo szanuję i w życiu nie podważyłbym jego autorytetu.
Ale teraz to już jest za mną, nie myślę o tym. Skupiam się na grze w Toruniu i w awan­sie do ekstraklasy.

- Konflikt charakterów?

- Trener rządzi w zespole. Ja wiedziałem, jaki on jest, on wiedział, jaki ja jestem. Podporządkowałem się w stu procentach szkoleniowcowi, realizowałem jego założenia. Nie grałem w żadnym momencie pod siebie, liczył się tylko zespół. Realizowałem to na taki sposób, w jaki to wychodziło. Zawsze dawałem z siebie wszystko. I powiem więcej, do końca sezonu będę zżyty z tym zespołem. Stworzyliśmy bardzo fajną grupę w Słupsku i będę trzymał mocno kciuki za to, by ta drużyna zdobyła medal.

- Początek sezonu w Enerdze Czarnych miał pan super, potem było gorzej.

- Gdy przyszliśmy, trener pozwalał robić niektóre rzeczy na parkiecie bardziej, pozwalał brać ciężar gry na siebie. Potem został stworzony system, do którego trener chciał dopasować wszystkich zawodników. Wiadomo, że każdy z nas potrafił więcej dać indywidual­nie drużynie, ale to nie chodziło o to. Miała być gra zespołowa i mieliśmy się dopasować do tego. Trener tak to poukładał, tak rozdzielił rolę, każdy miał swoje zadanie. Akurat nie ma co patrzeć na statystyki. Każdy miał swoje do zrobienia. Nie zawsze to widzą kibice i nie rozumieją tego. Dla nich liczą się punk­ty. Pisali o tym na różnych forach. Ja starałem się tego nie czytać, ale moja rodzina tak. Po moim odejś­ciu bardziej zacząłem to analizować. Trzeba zrozumieć, że nie zawsze się liczy to, ile jakiś zawodnik w danym meczu rzuci punktów, ale czy zrealizował wymagania trenera.

- Paradoksalnie, po dobrym występie w Pucharze Polski, gdzie zagrał pan supermecz w Sopocie, zaczął się ten słabszy okres.

- Trudno mi to tak analizować. Zawsze trener mi mó­wił, co zrobiłem źle, wtedy widziałem, ile jest jeszcze możliwości do poprawienia swojej gry. Wtedy ten mecz nam wyszedł, chociaż graliśmy w słabszym składzie, bez podstawowych zawodników. Każdy dostał swobodę grania. Nie było presji, każdy miał grać swoje. Wtedy pokazałem potencjał, jaki we mnie drzemie. Teraz można mówić, czy ten potencjał został wykorzystany. Mam też do siebie pretensje, że nie zrealizowałem celów, jakie przede mną postawiono
przed sezonem.

- Jakich celów?

- Byłem zakontraktowany jako pierwszy Polak, pewnie były wobec mnie większe wymagania. Skończyło się tak, że już nie gram w Słup­sku. Dawałem z siebie wszy­st­ko, zawsze zostawałem po treningach, nawet po tych dodatkowych. Trenowałem, rzucałem, nie mam do siebie pretensji. Mogę śmiało spojrzeć w lustro i powiedzieć do siebie, że dałem z siebie wszystko.

- Co zostanie w pań­skiej pamięci ze Słupska?

- Na pewno Ustka i niesamowity dopingu kibiców, tworzących superatmosferę. To było niepowtarzalne, prze­chodziły mnie ciarki i człowiek czasem nie wiedział, co się dzieje, gdzie jest, czy to jest na pewno Polska.

- Jak Toruń awansuje, będziesz chciał odegrać się na Czarnych w przyszłym sezonie?

- Bez złośliwości. Jak przyjechałem ze Startem Gdynia, to też rzuciłem Enerdze Czar­nym kilka punktów, pewnie mnie zapamiętali. Jak będę reprezentował inny klub, to nie będzie żadnych sentymentów, dam z siebie wszystko, by wygrywał klub, w którym będę grał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza