Początek koncertu nie był fortunny. Po pierwsze, Dolina Charlotty przywitała publiczność deszczem. Po drugie, wystąpiły kłopoty z aparaturą nagłaśniającą. Przez pierwsze dwa utwory prawie nie było słychać wokalisty Dave'a Brock'a (swoim wyglądem przypomina nieżyjącego od 41 lat Jima Morrisona, pierwszego i niezapomnianego frontmana tej grupy).
Na szczęście pozostali muzycy byli dobrze nagłośnieni, zaś muzyka The Doors jest na tyle charakterystyczna, że widzowie nie mieli problemów z rozpoznaniem utworów.
W miarę trwania koncertu dźwięk ze sceny stał się selektywny, muzycy byli coraz bardziej rozgrzani, publiczność ogarnął świetny nastrój, a deszcz... padał coraz mocniej.
Ale to może nawet lepiej, bo jeden z największych przebojów The Doors - Riders Of The Storm (Jeźdzcy w burzy) - brzmiał bardzo sugestywnie i nastrojowo.
Znanych przebojów "doorsów" było znacznie więcej. Każdy był przyjmowany rzęsistymi brawami. Muzycy odwdzięczali się amfiteatrowej publiczności pogwarkami w języku polskim. Szczególną owacją przyjęto toast "na zdrowie", które wygłosił klawiszowiec Ray Manzarek unosząc w ręku butelkę piwa.
Na bis zagrali chyba największy hit The Doors - "Light my Fire", w czym muzykom wokalnie pomogła publiczność.
Dziś drugi dzień Festiwalu Legend Rocka. Wystąpią: Ten Years After, Savoy Brown i Cactus. Początek koncertu o godz. 19.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?