Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oto nawiedzony dom w Koczale! "Tutaj straszy". Zaczęło się od starej szafy w piwnicy. Przerażeni lokatorzy uciekli! Nie pomógł nawet ksiądz

Maria Sowisło
Po ucieczce z domu w Łękini lokatorka błagała księdza, żeby poświęcił dom. - Dopiero wtedy mąż uwierzył, że coś jest nie tak. Wcześniej to tylko śmiał się i żartował. Ksiądz, po wysłuchaniu naszych opowieści, stwierdził że ta wielka szafa musiała być dla tej Ukrainki bardzo ważna. Kazał ja odnieść w to samo miejsce do garażu. Tak zrobiliśmy – wspomina kobieta i dodaje, że krótko potem zaszła w ciążę i z rodziną wyprowadziła się do Miastka. - Zawsze będę pamiętać ten dom, bo nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, jak duchy. Do czasu… Aż mnie ciarki przechodzą na samo wspomnienie - dodaje kobieta.Kiedy właściciel domu, spółka Rudy Rydz, ogłosiła upadłość, budynek o powierzchni 142 metrów kwadratowych wraz z dużą działką przejął syndyk. Przez kilka lat nieruchomość wystawiona była na sprzedaż. W marcu 2019 roku syndyk chciał budynek sprzedać za 95 tys. zł. I sprzedał. Kupił go mieszkaniec Miastka, który od nas dowiedział się, co przezywała w domu rodzina z trójką dzieci. - Kupiłem dom, bo mi się bardzo lokalizacja podoba. Już w ubiegłym roku na działce zbierałem rydze i kanie. Teraz remontuje dom. To będzie taka nasza rodzinna baza wypadowa. Wszędzie las i cisza – zdradził nam właściciel budynku w Łękini. Od nas dowiedział się, że w domu może straszyć. - Nic szczególnego tam nie zauważyłem. Wie pani, ja mieszkam w Miastku na cmentarzu. Kiedy budowali nasz budynek, wyjmowali jeszcze płyty nagrobne. Skoro mieszkam na cmentarzu i nic złego mi się nie dzieje, to i w Łękini dam radę. Zmarłych nie należy się bać, a żywych ludzi – skwitował mężczyzna, ale poprosił o skontaktowanie go z lokatorami domu.
Po ucieczce z domu w Łękini lokatorka błagała księdza, żeby poświęcił dom. - Dopiero wtedy mąż uwierzył, że coś jest nie tak. Wcześniej to tylko śmiał się i żartował. Ksiądz, po wysłuchaniu naszych opowieści, stwierdził że ta wielka szafa musiała być dla tej Ukrainki bardzo ważna. Kazał ja odnieść w to samo miejsce do garażu. Tak zrobiliśmy – wspomina kobieta i dodaje, że krótko potem zaszła w ciążę i z rodziną wyprowadziła się do Miastka. - Zawsze będę pamiętać ten dom, bo nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, jak duchy. Do czasu… Aż mnie ciarki przechodzą na samo wspomnienie - dodaje kobieta.Kiedy właściciel domu, spółka Rudy Rydz, ogłosiła upadłość, budynek o powierzchni 142 metrów kwadratowych wraz z dużą działką przejął syndyk. Przez kilka lat nieruchomość wystawiona była na sprzedaż. W marcu 2019 roku syndyk chciał budynek sprzedać za 95 tys. zł. I sprzedał. Kupił go mieszkaniec Miastka, który od nas dowiedział się, co przezywała w domu rodzina z trójką dzieci. - Kupiłem dom, bo mi się bardzo lokalizacja podoba. Już w ubiegłym roku na działce zbierałem rydze i kanie. Teraz remontuje dom. To będzie taka nasza rodzinna baza wypadowa. Wszędzie las i cisza – zdradził nam właściciel budynku w Łękini. Od nas dowiedział się, że w domu może straszyć. - Nic szczególnego tam nie zauważyłem. Wie pani, ja mieszkam w Miastku na cmentarzu. Kiedy budowali nasz budynek, wyjmowali jeszcze płyty nagrobne. Skoro mieszkam na cmentarzu i nic złego mi się nie dzieje, to i w Łękini dam radę. Zmarłych nie należy się bać, a żywych ludzi – skwitował mężczyzna, ale poprosił o skontaktowanie go z lokatorami domu. Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com
Historia o nawiedzonym domu w Koczale. Otwierające się szafki, choć nie ma przeciągu, pluszowa zabawka mówiąca: „pobaw się ze mną”, spadające z półek przedmioty, pani stojąca przy łóżku… To nie są zdarzenia wyssane z palca, a relacja mieszkającej w domu pod Koczałą rodziny. Musieli uciekać z budynku, bo nawet poświęcenie przez księdza nie pomogło. A wszystko zaczęło się od starej szafy... Jaką historię kryje ten dom w Koczale?

Nawiedzony dom na Pomorzu

Kiedy właściciel domu, spółka Rudy Rydz, ogłosiła upadłość, budynek o powierzchni 142 metrów kwadratowych wraz z dużą działką przejął syndyk. Przez kilka lat nieruchomość wystawiona była na sprzedaż. W marcu 2019 roku syndyk chciał budynek sprzedać za 95 tys. zł. I sprzedał. Kupił go mieszkaniec Miastka, który od nas dowiedział się, co przezywała w domu rodzina z trójką dzieci. - Kupiłem dom, bo mi się bardzo lokalizacja podoba. Już w ubiegłym roku na działce zbierałem rydze i kanie. Teraz remontuje dom. To będzie taka nasza rodzinna baza wypadowa. Wszędzie las i cisza – zdradził nam właściciel budynku w Łękini. Od nas dowiedział się, że w domu może straszyć.

- Nic szczególnego tam nie zauważyłem. Wie pani, ja mieszkam w Miastku na cmentarzu. Kiedy budowali nasz budynek, wyjmowali jeszcze płyty nagrobne. Skoro mieszkam na cmentarzu i nic złego mi się nie dzieje, to i w Łękini dam radę. Zmarłych nie należy się bać, a żywych ludzi – skwitował mężczyzna, ale poprosił o skontaktowanie go z lokatorami domu.

od 7 lat
Wideo

Gdynia Orłowo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza