- Ochłonęła już pani po zdobyciu złotego medalu w rzucie oszczepem w niedawno zakończonych mistrzostwach Polski seniorek?
- Tak. Tym bardziej że przez ostatni tydzień przed mistrzostwami miałam dużo wrażeń i przygód, no i oczywiście narastająca adrenalina przed najważniejszym startem spowodowała dużo emocji.
- Jak przebiegała rywalizacja w konkursie na stadionie?
- W pierwszej kolejce zapewniłam sobie prowadzenie w konkursie, uzyskując przewagę prawie pięciu metrów nad drugą zawodniczką. Miałam najlepszy wynik w tym sezonie 57 metrów i 69 centymetrów. Przez kolejne serie sytuacja się nie zmieniała. Dopiero w ostatniej "magicznej kolejce" - tak ją nazwałam, dziewczyny zaczęły się przerzucać i na miejscach medalowych co chwilę się zmieniało. Było ciekawie.
- Który to pani złoty medal w karierze?
- Jeśli chodzi o medale z mistrzostw Polski seniorek to jest mój piąty medal z najszlachetniejszego kruszcu.
- Po tych sukcesach mogę śmiało stwierdzić, że ma pani zaufanie do metod treningowych Henryka Michalskiego. Czy zgadza się pani z moją opinią?
- Tak, mam zaufanie. Do tej pory udawało mi się osiągać na najważniejszych dla mnie zawodach rekordy życiowe lub najlepsze wyniki w sezonie, więc te metody są dobre. Na bieżąco mówię trenerowi o swoim samopoczuciu i reakcji na trening. Są to dla trenera istotne informacje, wtedy może coś zmienić i dopasować trening.
- Nie udało się pani zdobyć przepustki na tegoroczne mistrzostwa świata lekkoatletyczne, które w sierpniu odbędą się Moskwie. Czy odczuwa pani niedosyt z tego powodu?
- Chyba nie. Największy niedosyt czuję ze względu na trudne warunki pogodowe. Silny wiatr uniemożliwiał wykonanie dalekiego rzutu, a czułam, że jestem w stanie rzucić oszczep w granicach sześćdziesięciu metrów. Muszę przyznać, że w tym roku jeszcze nie miałam sprzyjających warunków na zawodach. Mam nadzieję, że w drugiej części sezonu trafię na sprzyjający wiatr i uda mi się jeszcze daleko rzucić.
- Nikt chyba nie uwierzy, że podczas wieloletnich treningów nie było kryzysu na linii zawodniczka - trener. Co może pani powiedzieć na ten temat?
- Nie było kryzysu. Myślę, że cały sukces tkwi w tym, że i ja, i trener mamy wspólne cele i razem staramy się je realizować, żeby osiągać sukcesy.
- Od początku kariery sportowej chciała być pani oszczepniczką?
- To moje rzucanie wyszło po dwóch latach wszechstronnego treningu. Próbowałam różnych konkurencji lekkoatletycznych, ale rzut oszczepem okazał się dla mnie najlepszy, ponieważ z zawodów na zawody robiłam duże postępy i dlatego do dziś jestem oszczepniczką.
- Na razie ciągle na treningach, zgrupowaniach, zawodach otaczają panią ludzie. Czy później nie będzie się pani bać samotności?
- Myślę, że to niemożliwe, ponieważ dużo tych sportowych znajomości staram się pielęgnować i utrzymywać kontakty, jak również w życiu codziennym otaczam się dużą liczbą osób, rodziną i społecznością Ustki. Jestem nauczycielką wychowania fizycznego w Społecznym Gimnazjum w Ustce i to już jest zapewnienie, że samotność mnie nie dopadnie.
- Jak pani radzi sobie ze stresem, bo na pewno taki jest w każdej imprezie sportowej?
- Stres jest zawsze, ale ten pozytywny, który mnie nakręca i pcha do przodu. Staram się zawsze być dobrze przygotowana do zawodów i wykorzystywać ten stres.
- Ma pani jeszcze sportowe marzenia?
- Nie powiedziałam ostatniego słowa i chcę daleko rzucać. Moim marzeniem są igrzyska olimpijskie w 2016 roku i powrót do dalekich rzutów. Czy one się spełnią? Czas pokaże.
- A jakie marzenia w życiu pozasportowym ma Barbara Madejczyk?
- W tej chwili to moje życie kręci się wokół sportu i pracy w szkole z młodzieżą. Te marzenia sportowe zagłuszają te prywatne. Bardzo chciałabym pojechać tak zupełnie prywatnie i bez napiętych terminów. Odpocząć i zobaczyć kilka pięknych miejsc w Polsce i na świecie.
- Co pani teraz porabia?
- Mam dwa tygodnie wakacji od treningu, więc odpoczywałam kilka dni na swoim ranczo, a teraz jestem na Mazurach w okolicach Szczytna. Mam czas odwiedzić swoją koleżankę, też sportsmenkę, Annę Jesień, brązową medalistkę mistrzostw świata w Osace w biegu na czterysta metrów przez płotki. Teraz, gdy Ania już zakończyła karierę sportową, nie widzimy się już tak często. Przez te kilka dni mamy czas powspominać i również aktywnie odpoczywać. Jest tu jezioro i dużo lasów. Można więc podładować akumulatory na następne starty.
- Kiedy zaplanowane ma pani następne starty?
- Po urlopowej przerwie wystartuję w najbliższą niedzielę w Chojnicach. Następne udziały w zawodach będą ustalane na bieżąco.
Rozmawiał Krzysztof Niekrasz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?