Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy nie mam opracowanej taktyki

Justyna Wawak
Adam Kuba Jakubowski tuż po zwycięskiej walce.
Adam Kuba Jakubowski tuż po zwycięskiej walce. Justyna Wawak
Rozmowa z Adamem Kubą Jakubowskim, pięściarzem boksu tajskiego z Ustki.

- Wygrałeś w walce pokazowej Polskiej Ligi Boksu Tajskiego Euro Wind Cup w Słupsku. Pojedynek z Michałem Kostrzewskim z Łodzi trwał tylko dwie rundy. Nie musiałeś się mocno zmęczyć?

- Nie. To się tylko tak wydaje. Jestem doświadczonym zawodnikiem i cała sztuka polega na tym, aby nie zrobić więcej niż trzeba zrobić.

- Kiedy poczułeś, że rywal jest twój, że zwyciężysz?

- W tej wadze nigdy tego nie czuć. Jesteśmy ciężkimi pięściarzami i tutaj może jeden cios decydować o zwycięstwie. Nastąpi uderzenie i nagle można zobaczyć drugą stronę medalu.

- Przeciwnik był trochę lżejszy od ciebie. Wydawało się, że będzie szybszy, a jednak nie. Masą, siłą przewyższałeś go zdecydowanie.

- Także odpornością na ciosy. Ja trenuję trzydzieści cztery lata, mój przeciwnik piętnaście. Jest różnica treningu, tej twardości szkoły, jaką się otrzymało w trakcie pracy na zajęciach.

- Miałeś jakąś taktykę przed walką, opracowywałeś strategię?

- Nie. Nigdy tego nie robię, bo wszystko może się w trakcie pojedynku zmienić.

- To jednak ryzykowne.

- Na pewno. Ale myślę, że ci starsi i bardziej doświadczeni zawodnicy tak właśnie robią. Obserwują, na ile mu pozwala przeciwnik. I robią to, co zamierzają - czyli prą do zwycięstwa.

- Systematycznie, spokojnie cios za ciosem...

- Tak właśnie trzeba to było robić.

- Czy po takich walkach, w których twój rywal jest dwukrotnie liczony, wygrywasz w
drugiej rundzie, nie współczujesz trochę swoim przeciwnikom?

- Nie. Mój rywal jest jeszcze młody, za tydzień zapomni, że przegrał.

- Masz 46 lat, ile jeszcze trwać będzie twoja kariera?

- Już niedługo. Chciałbym skończyć już w tym roku. Z różnych powodów nie skończyłem tego dwa lata temu. Wiem, że mistrzem świata nie będę. Chciałbym powalczyć w Holandii w jeszcze innej odmianie boksu tajskiego. W stylu starotajskim, w którym zamiast rękawic na dłoniach mamy sznurki. Tam na ring wychodzą tylko twardzi przeciwnicy.

- Boks tajski dopiero niedawno stał się twoją najważniejszą konkurencją.

- Tak. Wcześniej walczyłem w karate, kickboxingu, K1. Trenowałem razem z Cezarym Podrazą, sześciokrotnym mistrzem świata w kickboxingu. On mnie przygotowywał do walki z Przemysławem Saletą, ale Saleta nie chciał się wtedy ze mną bić. Tak wyszło...

- Dlaczego boks tajski?

- Tu się oddziela chłopców od mężczyzn. Widać, że tutaj trzeba się bić, trzeba być silnym i wytrzymałym. Kickboxing jest może bardziej finezyjny. Są kopnięcia, uderzenia. Tutaj jest męska, brutalna walka, chociaż jak widać po moim pojedynku nikomu nic się nie stało.

Rozmawiał Rafał Szymański

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza