Grażyna Szczepłocka, była twórczynią Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Projekcja” w Młodzieżowym Domu Kultury w Słupsku, popularyzatorką ambitnego kina. Dzięki Jej aktywności i energii do Słupska przyjeżdżali znani twórcy filmowi, aktorzy, scenarzyści. Jej zaangażowanie w promowanie sztuki filmowej przełożyło się na to, że Młodzieżowym Domu Kultury powstało kino Rejs.
Tak Grażynę Szczepłocką wspomina pochodzący ze Słupska Marcin Bortkiewicz, reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta i dramaturg, aktor.
„Nie mogę przypomnieć sobie naszego pierwszego spotkania. To, że pokłóciłem się z nią w sali kinowej, kiedy miała prelekcje do seansu „Dziecko Rosemary”, przypominam sobie natomiast dobrze. Grażynka po seansie wzięła mnie na stronę i aksamitnym tonem, pozbawionym złośliwości wycedziła: „Jak lubisz się kłócić o filmy, wpadaj do nas częściej.”
W ten sposób stałem się członkiem DKF-u „Projekcja” i kina REJS w Słupsku.
Grażynka Szczepłocka bardzo szybko przeszła ze mną na Ty, a następnie zajęła się moją edukacją filmową z równie opiekuńczym zapałem, co kwoka, która wysiaduje ukochane jaja.
Kochałem jej dowcip, swadę, asocjacyjną inteligencję, to zaciąganie się cienkim papierosem i utyskiwanie na słabe serce! „Ja już dawno powinnam nie żyć!” wołała w foyer kina i dopalała peta, otwierając podwoje maleńkiego kina.
Kiedy odrobinę się napiła podczas filmowych seminariów w Połczynie - Zdroju siadywała przy ognisku i perlistym, nienagannym kontraltem śpiewała: „Pamiętasz, była jesień…”
Nie posiadała wieku. Czas się jej nie imał. Miała bardzo udane małżeństwo z „playboyem!” - jak uwielbiała nazywać swoją drugą połówkę. Mąż okazał się prawdziwą podporą w czasach, kiedy tak zakochanej w malarskiej stronie kina entuzjastce, życie zabierało wzrok niczym fale morskie plażę, kawałek po kawałku.
Egzystowałem z dnia na dzień, daleko już od niej, przeświadczony, że skończoność dotyka przede wszystkim obcych. Ci, którzy mnie wychowali, są przecież stale, zawsze, jak constans w matematyce.
Matematyka - królowa nauk. Najbardziej przebiegła i bezlitosna spośród sióstr biologii. Nieprzejednana w działaniu z jakąkolwiek ilością niewiadomych. Swój wynik chowa w zanadrzu, tylko dla zdolnych kujonów. A ja nigdy nie byłem matematycznym prymusem.
Więc śmierć Grażynki zaskoczyła moje nieuctwo. I wiarę, że przecież wszystko będzie tak, jak zawsze.
Zawsze - słowo o bardzo ograniczonej przydatności zużycia.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?