Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłsudczyk na saksach

Zbigniew Marecki [email protected]
Bronisława i Tomasz doczekali się pięciorga dzieci.
Bronisława i Tomasz doczekali się pięciorga dzieci. Archiwum rodzinne
Stoją wyprostowani w polskich mundurach i maciejówkach z orłami bez korony.

Tak nieznany fotograf utrwalił jedno ze spotkań oddziału Związku Strzeleckiego na górze Loretto we francuskim mieście Lens.

To fragment dziejów Tomasza Hulalki spod Wolsztyna, który w latach 20. minionego wieku wyemigrował na Zachód w poszukiwaniu lepszego życia.

Pan Tomasz urodził się w 1896 roku we wsi Stara Dąbrowa, która wówczas wchodziła w skład dóbr rodziny Kurnatowskich. Był członkiem spolszczonej rodziny wywodzącej się z Czech, która za czasów Jana Husa uciekła do Polski wskutek prześladowań religijnych. Znaczna część uciekinierów osiedliła się w Wielkopolsce.

- O korzeniach rodziny dzisiaj najlepiej świadczy nazwisko, które utrzymało czeski charakter - mówi Józef Hulalka ze Słupska, który postanowił przedstawić dzieje swoje ojca.

Z frontu do powstania

A były one burzliwe. Wybuch I wojny światowej spowodował, że młody pracownik rolny jako obywatel państwa niemieckiego został przez nie wcielony do armii i powędrował na front zachodni, gdzie do 1918 roku wojował z Francuzami.

W sumie na wielką wojnę z domu Wojciecha Hulalki poszło czterech synów - Józef, Tomasz, Andrzej i Szczepan. Nie wrócił do rodzinnego domu tylko Szczepan, który podczas francuskiego ostrzału został ciężko ranny i ostatecznie osiadł w Kolonii.

Tomasz w rodzinnych stronach pojawił się w 1918 roku i po kilku tygodniach przystąpił do powstania wielkopolskiego.

- W okolicach Wolsztyna uczestniczył w rozbrajaniu Niemców i brał udział w kilku potyczkach z nimi - opowiada pan Józef. - Potem uczestniczył w wojnie z Sowietami i służył w wojsku polskim.

W 1922 roku wrócił w rodzinne stronny. Chciał stworzyć własne gospodarstwo rolne. Liczył, że dojdzie do rozparcelowania wielkich majątków rolnych. Nie dostał jednak na tyle dużego odszkodowania od byłych pracodawców, aby starczyło na zakup własnej ziemi.

Podobnie jak inni rozczarowani nową sytuacją młodzi ludzie postanowił szukać szczęścia i lepszego życia na Zachodzie. Zanim jednak wyruszył na saksy, 6 czerwca 1922 roku ożenił się z ładną brunetką - Bronisławą, z domu Figlarek, którą poznał jako znakomitą kucharkę w domu znanego prawnika w Wolsztynie.

Z gospodarstwa do kopalni

- W drodze do Francji na kilka miesięcy zatrzymał się w niemieckiej Westfalii, gdzie imał się różnych zajęć. Nie podobało mu się tam, więc gdy tylko zarobił trochę grosza, pojechał do Francji, gdzie agent namówił ojca i jego kolegów do pracy w kopalni. W ten sposób ojciec trafił do miasta Lens w departamencie Calais - relacjonuje pan Józef.

Tam zajął jeden z robotniczych domków, sprowadził młodą żonę i włączył się w wir życia międzynarodowej społeczności, którą na robotniczym osiedlu tworzyli Polacy, Czesi i Włosi.

- Szybko uczył się też francuskiego, ale nie mógł nowym znajomym opowiadać, że w czasie I wojny światowej walczył na tych terenach jako niemiecki żołnierz, bo nie było to dobrze widziane - dodaje pan Józef.

Pracy było sporo, zarobki niezłe, więc rodzina Tomasza Hulalki zaczęła się szybko powiększać. Do 1935 roku Bronisława Hulalka urodziła pięcioro dzieci, z których Józef był najstarszy.

- Dostałem imię na cześć Józefa Piłsudskiego - mówi pierworodny syn Tomasza Hulalki. - Bo mimo emigracji, w domu zachowano patriotyczne tradycje. Kwitł kult Pierwszej Brygady. Dlatego dużą popularnością cieszył się Związek Strzelecki, w którym organizowali się Polacy.

- Pamiętam także, jak na polonijnym spotkaniu, w którym uczestniczyło cztery tysiące osób, recytowałem wiersz z okazji urodzin Józefa Piłsudskiego. Tę akademię zorganizował Henryk Krąkowski, były oficer carski, który wraz z żoną prowadził lekcje języka polskiego w okolicznych szkołach francuskich. Nigdy nie było go na zdjęciach, bo się bał, że w ten sposób odkryją go komunistyczni sowieccy agenci - wspomina pan Józef.

Najmłodsze pokolenie jednak szybko integrowało się z Francuzami. Pan Józef chodził do katolickiej Szkoły Świętego Edwarda i uczył się gry w piłkę w Klubie Sportowym Gwindo Lens. - Tam było jak na Śląsku. Liczyła się tylko drużyna piłkarska i orkiestra wojskowa - śmieje się.

Tam komunista, tu kułak

Związek Strzelecki we Francji. Tomasz Hulalka - drugi od prawej strony w pierwszym rzędzie. Józef - siedzi na podłodze z lewej strony tablicy.

Ojciec pana Józefa nie miał jednak we Francji do końca łatwego życia. - Ponieważ zawsze mówił, co mu się nie podoba, i walczył o sprawiedliwość, szybko został uznany za komunistę - opowiada jego syn. - Co za ironia losu, że w Polsce po drugiej wojnie światowej był traktowany jak kułak, bo zainwestował zarobione we Francji pieniądze i kupił za nie 10-hektarowe gospodarstwo.

Zrobił to zresztą już w 1937 roku, kiedy to w listopadzie wrócił z całą rodziną z Francji i osiadł w Strzelnie, w pobliżu Grodziska Wielkopolskiego.

- Zainwestował w ziemię, bo bał się, że straci zarobione pieniądze, tym bardziej, że już mówiło się o przygotowaniach Hitlera do wojny - tłumaczy pan Józef.

Wybuch wojny oznaczał dla Hulalków przesiedlenie, bo w 1941 roku cała rodzina została wykwaterowana do Troszczynia, gdzie w folwarcznym budynku zamieszkała w jednej tylko izbie. Na szczęście wszyscy przeżyli czas okupacji. Nawet pan Józef, który musiał pracować przy budowie torów, a potem był na przymusowych robotach u bauerów.

Po wojnie rodzina Hulalków odzyskała gospodarstwo, a pan Józef został powołany do wojska i zaczął nieudaną karierę wojskową, podczas której los rzucił go do Słupska.

- Ciągle byłem podejrzanym elementem, bo mówiłem po francusku, a ojciec był emigrantem i miał gospodarstwo. Dlatego w latach pięćdziesiątych musiałem odejść z armii, gdy odmówiłem współpracy z SB. Zająłem się za to sportem i to zajęcie dało mi wiele satysfakcji - kończy rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza