Jeżeli ktoś miał obawy, jak zaprezentuje się nowy słupski skład w meczu z drużyną mającą być czarnym koniem rozgrywek, to już początek spotkania rozwiał wszelkie wątpliwości. Energa Czarni łatwo wyszła na prowadzenie i szybko wytrąciła King Wilkom Morskim wszelkie atuty. Nie zaistniał Korei Loucius, mający być jednym z liderów zespołu ze Szczecina.
Pod koszami niepodzielnie rządził Cheikh Mbodji - center Energi Czarnych. Gospodarze grali szybko, skutecznie, pomysłowo, szukając siebie na obwodzie, popełniali mniej błędów, będąc - co naturalne - także mniej zdeprymowanymi przed własną publiką w hali Gryfia. Szalał rozgrywający EC Jerel Blassingame, znów umiejętnie, a to śmiechem, a to złośliwym dogadywaniem rozbijając psychicznie Louciusa. W jednym z takich momentów musiał nawet interweniować sędzia. - Loucius zagrał tylko przez 15 minut. Miał 4 przewinienia. Grał zdecydowanie lepiej w meczach przedsezonowych. Teraz prezentował się gorzej, ale takie spotkania też się zdarzają - tłumaczył Marek Łukomski, trener King Wilków Morskich.
Po dobrym początku słupszczanom przyszło potem kontrolować mecz i umiejętnie wybijać z rytmu rozpędzający się z każdą minutą zespół ze Szczecina. Szkoleniowiec EC Donaldas Kairys szybko także dostrzegał błędy swoich podopiecznych. - W naszej grze było sporo dobrych momentów. Były i słabsze chwile, które będziemy musieli poprawić. To początek sezonu, dlatego ciągle musimy pracować i stawać się lepsi - mówił litewski szkoleniowiec.
Przy tym, że drużyna grała jednym centrem i często za Mbodjiego pod koszem walczył Kacper Borowski, najważniejsze było zwycięstwo, a nie jego rozmiary. Szczególnie że EC w drugiej połowie musiała dawać sobie radę w sytuacji, gdy Mbodji miał 4 przewinienia. Podobnie zresztą jak najlepszy strzelec drużyny Demonte Harper.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?