Jak twierdzą historycy, problem dotyczący wpisywania ludzi na niemiecka listę narodowościową tzw. Volkslistę jest bardzo złożony. Sprawa nie dotyczyła mieszkańców Lęborka, którzy zamieszkiwali powiat do 1945 roku, gdyż byli Niemcami. Sprawa zaczęła być głośna dopiero po 1945 roku, kiedy w Lęborku zaczęli osiedlać się mieszkańcy powiatu kartuskiego, kościerskiego i wejherowskiego oraz przybysze z centralnej i południowej Polski. Wśród nich był duży odsetek ludzi, którzy obywatelstwo niemieckie przyjęli dobrowolnie lub pod groźbą zamordowania rodziny. Byli również tacy, których o zdanie nikt się nie pytał.
Zniemczymy w 10 lat
Po błyskawicznej kampanii wrześniowej w Polsce w 1939 roku część ziem została wcielona do Rzeszy (Pomorze, Wielkopolska, Śląsk). Niemcy uważali Pomorze jako swoje ziemie. Bardzo duży odsetek ludności dobrze władała językiem niemieckim zarówno w mowie, jak i w piśmie. Zadbał o to system niemieckiej oświaty, bo szkoła podstawowa w dawnym cesarstwie niemieckim była obowiązkowa. Niemcy zakładali, że pomorze gdańskie uda im się zniemczyć w ciągu 10-15 lat. Szybko jednak nadzieje się rozwiały, bo w spisie grudniowym w 1939 roku ponad 70 procent mieszkańców uznało jako ojczysty język polski. Za ten wynik Gauleiter (zarządzający prowincją) Albert Forster musiał się długo tłumaczyć, dlatego zobowiązał się do bardziej radykalnych działań germanizacyjnych na Pomorzu Gdańskim.
Mięso armatnie poszukiwane
Nieokreślony stan prawny mieszkańców Pomorza stwarzał duże problemy z możliwością zaciągu mężczyzn z tego rejonu do Wehrmachtu. Przymusowy zaciąg na początku okupacji nie wchodził w grę, bo był niezgodny z prawem międzynarodowym szczególnie z art. 45. Konwencji Haskiej z 1907 roku (Rzesza była stroną), który mówi, że "zabrania się przymuszania ludności terytorjów okupowanych do przysięgania na wierność państwu nieprzyjacielskiemu" (tłumaczenie oryginalne). Jednak duże straty w ludziach, które Wehrmacht poniósł w Rosji zmusiły okupantów do szybszych i bardziej radykalnych kroków.
Na początku 1942 roku ogłoszono odezwę do mieszkańców Pomorza, aby wpisywali się z własnej inicjatywy na niemiecką listę narodowościową i przyjmowali obywatelstwo okupanta. Mieli na to miesiąc. Chętnych było niewielu. Kaszubi wiedzieli, że jeśli to zrobią, to ich dorastający synowie zostaną wcieleni do wojska jako obywatele Rzeszy i zostaną wysłani na front wschodni. Wiedzieli, że prawdopodobnie zginą lub wrócą jako kaleki. Działania ze strony policji były natychmiastowe. Głowa rodziny (najczęściej razem z synami) była wzywana na policję. Naziści najpierw "prosili", potem grozili, na końcu bili do nieprzytomności. Wybór był prosty - albo podpisujesz i jesteś Niemcem i oddajesz synów do wojska, albo cała rodzina ląduje w obozie koncentracyjnym, majątek zostaje skonfiskowany, a synowie i córki wyjadą na przymusowe roboty do Niemiec (było to również niebezpieczne z uwagi na ciągłe naloty na ośrodki przemysłowe w Rzeszy). To wystarczało. Wielu nie wytrzymywało presji i podpisywało ten "dobrowolny" dokument.
Eingedeutsche = Kaszubi
Niemcy rozróżniali cztery grupy:
- Volksdeutsche - czyli Niemcy, którzy zamieszkiwali na terenie Polski, aktywni politycznie, jawnie działający na rzecz III Rzeszy (np. szpiegujący itp).
- Deutschstämmige - osoby narodowości niemieckiej, które posługiwały się językiem niemieckim, zachowujący niemieckie obyczaje, bierni wobec starej ojczyzny.
- Eingedeutschte - ludność autochtonicza, uważana przez III Rzeszę za spolonizowaną oraz Polacy mający bardzo odległe korzenie niemieckie (do tej grupy zaliczano Kaszubów), albo małżonka narodowości niemieckiej.
- Rückgedeutsche - teoretycznie osoby pochodzenia niemieckiego, które jednak były dobrymi obywatelami polskimi. W tej kategorii mogli znajdować się wszyscy Polacy.
Zginął w Normandii
- Mieszkaliśmy w Sierakowicach. Matka mówiła, że ojca pobito w Kartuzach i zmuszono do podpisania Volkslisty - mówi pan Jan z Lęborka (nazwisko do wiadomości redakcji, w akcie urodzenia wpisane ma imię Johannes). - Wcielono go w 1943 roku. Najpierw przebywał w Hanowerze. Potem stacjonował we Francji. Był żołnierzem 352. Dywizji Piechoty. Zginął z rąk Aliantów jako 28- latek w dzień inwazji w jednym z bunkrów broniących plaż przed Amerykanami. Zostało mi po nim tylko kilka listów oraz pocztówka z wycieczki do ZOO, którą zafundowało im wojsko. Był Polakiem, ale zginął we wrogim mundurze.
Zdrajca narodu polskiego
Po wojnie władze polskie szybko wprowadziły dekret z dnia 31 sierpnia 1944 roku o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstwa i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego. Według niego za zdradę narodu polskiego i przyjęcie obywatelstwa okupanta przewidywał karę 10 lat więzienia. Jednak sądy były wyrozumiałe pod tym względem. Jeśli potrafiono udowodnić, że siłą lub groźbą zmuszono do podpisania listy, sądy nie karały takich osób. Jednak jeśli udowodniono, że osoba donosiła Niemcom bądź przyczyniła się do szykan na Polakach, to zapadały wyroki więzienia. Wcześniej jednak takie osoby odczuły, co to zemsta sąsiadów. Czym innym były "usprawiedliwione okoliczności", a czym innym dobrowolna kolaboracja i chęć przysłużenia się okupantowi.
Volkslista przyniosła powojennym władzom RFN spore problemy. Zgodnie z obowiązującym od 1975 prawem niemieckim osoby wpisane na listy narodowościowe mogły uzyskać na tej podstawie obywatelstwo niemieckie, co było sporą pokusą na lepsze życie. Jednakże w tym przypadku trzeba było legitymować się oryginałami dokumentów wydanymi przez władze Rzeszy. Dzisiaj na stronie ambasady możemy znaleźć informację, że: przedstawicielstwa zagraniczne Republiki Federalnej Niemiec nie mogą pomóc w uzyskaniu dokumentów dla udowodnienia obywatelstwa niemieckiego. Zaginione dokumenty (legitymacje o podpisaniu Volkslisty) z reguły nie mogą zostać odtworzone, ponieważ w niemieckich archiwach nie ma dokumentacji na ten temat. Jak twierdzą historycy, trudno jest uwierzyć w ten zapis. Gdyż skrupulatni Niemcy dobrze prowadzili dokumentację. Czy jest możliwość okazania oryginalnych dokumentów? Raczej niewielka, gdyż Polacy w obawie przed represjami ze strony komunistycznych władz niszczyli po wojnie dokumenty. Szacuje się, że na Volkslistę Niemcy wciągnęli trzy miliony obywateli II RP. Ilu zginęło we wrogich mundurach, na pewno wielu. Dzięki poświęceniu ojców jeszcze więcej uratowało się.
Jako ciekawostkę dodać można, że dekret mówiący o karaniu osób przyjmujących obce obywatelstwo okupanta nie został uchylony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?