Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpisywanie Volkslisty, czyli niechciani Niemcy

Sylwia Lis [email protected]
Panu Janowi po ojcu pozostało kilka listów i pocztówka... z ZOO.
Panu Janowi po ojcu pozostało kilka listów i pocztówka... z ZOO. Sylwia Lis
Trzy miliony Polaków dobrowolnie lub siłą przyjęło obywatelstwo okupanta, wśród nich byli mieszkańcy powiatu lęborskiego.

Jak twierdzą historycy, problem dotyczący wpisywania ludzi na niemiecka listę narodowościową tzw. Volkslistę jest bardzo złożony. Sprawa nie dotyczyła mieszkańców Lęborka, którzy zamieszkiwali powiat do 1945 roku, gdyż byli Niemcami. Sprawa zaczęła być głośna dopiero po 1945 roku, kiedy w Lęborku zaczęli osiedlać się mieszkańcy powiatu kartuskiego, kościerskiego i wejherowskiego oraz przybysze z centralnej i południowej Polski. Wśród nich był duży odsetek ludzi, którzy obywatelstwo niemieckie przyjęli dobrowolnie lub pod groźbą zamordowania rodziny. Byli również tacy, których o zdanie nikt się nie pytał.

Zniemczymy w 10 lat

Po błyskawicznej kampanii wrześniowej w Polsce w 1939 roku część ziem została wcielona do Rzeszy (Pomorze, Wielkopolska, Śląsk). Niemcy uważali Pomorze jako swoje ziemie. Bardzo duży odsetek ludności dobrze władała językiem niemieckim zarówno w mowie, jak i w piśmie. Zadbał o to system niemieckiej oświaty, bo szkoła podstawowa w dawnym cesarstwie niemieckim była obowiązkowa. Niemcy zakładali, że pomorze gdańskie uda im się zniemczyć w ciągu 10-15 lat. Szybko jednak nadzieje się rozwiały, bo w spisie grudniowym w 1939 roku ponad 70 procent mieszkańców uznało jako ojczysty język polski. Za ten wynik Gauleiter (zarządzający prowincją) Albert Forster musiał się długo tłumaczyć, dlatego zobowiązał się do bardziej radykalnych działań germanizacyjnych na Pomorzu Gdańskim.

Mięso armatnie poszukiwane

Nieokreślony stan prawny mieszkańców Pomorza stwarzał duże problemy z możliwością zaciągu mężczyzn z tego rejonu do Wehrmachtu. Przymusowy zaciąg na początku okupacji nie wchodził w grę, bo był niezgodny z prawem międzynarodowym szczególnie z art. 45. Konwencji Haskiej z 1907 roku (Rzesza była stroną), który mówi, że "zabrania się przymuszania ludności terytorjów okupowanych do przysięgania na wierność państwu nieprzyjacielskiemu" (tłumaczenie oryginalne). Jednak duże straty w ludziach, które Wehrmacht poniósł w Rosji zmusiły okupantów do szybszych i bardziej radykalnych kroków.

Na początku 1942 roku ogłoszono odezwę do mieszkańców Pomorza, aby wpisywali się z własnej inicjatywy na niemiecką listę narodowościową i przyjmowali obywatelstwo okupanta. Mieli na to miesiąc. Chętnych było niewielu. Kaszubi wiedzieli, że jeśli to zrobią, to ich dorastający synowie zostaną wcieleni do wojska jako obywatele Rzeszy i zostaną wysłani na front wscho­dni. Wiedzieli, że prawdopodobnie zginą lub wrócą jako kaleki. Działania ze strony policji były natychmiastowe. Głowa rodziny (najczęściej razem z synami) była wzywana na policję. Naziści najpierw "prosili", potem grozili, na końcu bili do nieprzytomności. Wybór był prosty - albo podpisujesz i jesteś Niemcem i oddajesz synów do wojska, albo cała rodzina ląduje w obozie koncentracyjnym, majątek zostaje skonfiskowany, a synowie i córki wyjadą na przymusowe roboty do Niemiec (było to również niebezpieczne z uwagi na ciągłe naloty na ośrodki przemysłowe w Rzeszy). To wystarczało. Wielu nie wytrzymywało presji i podpisywało ten "dobrowolny" dokument.

Eingedeutsche = Kaszubi

Niemcy rozróżniali cztery grupy:

- Volksdeutsche - czyli Niemcy, którzy zamieszkiwali na terenie Polski, aktywni politycznie, jawnie działający na rzecz III Rzeszy (np. szpiegujący itp).
- Deutschstämmige - osoby narodowości niemieckiej, które posługiwały się językiem niemieckim, zachowujący niemieckie obyczaje, bierni wobec starej ojczyzny.
- Eingedeutschte - ludność autochtonicza, uważana przez III Rzeszę za spolonizowaną oraz Polacy mający bardzo odległe korzenie niemieckie (do tej grupy zaliczano Kaszubów), albo mał­żonka narodowości nie­mie­ckiej.
- Rückgedeutsche - teoretycznie osoby pochodzenia niemieckiego, które jednak były dobrymi obywatelami polskimi. W tej kategorii mog­li znajdować się wszyscy Polacy.

Zginął w Normandii

- Mieszkaliśmy w Sierakowicach. Matka mówiła, że ojca pobito w Kartuzach i zmuszono do podpisania Volkslisty - mówi pan Jan z Lęborka (nazwisko do wiadomości redakcji, w akcie urodzenia wpisane ma imię Johannes). - Wcielono go w 1943 roku. Najpierw przebywał w Hanowerze. Potem stacjonował we Francji. Był żołnierzem 352. Dywizji Piechoty. Zginął z rąk Aliantów jako 28- latek w dzień inwazji w jednym z bunkrów broniących plaż przed Amerykanami. Zostało mi po nim tylko kilka listów oraz pocztówka z wycieczki do ZOO, którą zafundowało im woj­sko. Był Polakiem, ale zginął we wrogim mundurze.

Zdrajca narodu polskiego

Po wojnie władze polskie szybko wprowadziły dekret z dnia 31 sierpnia 1944 roku o wymiarze kary dla faszystow­sko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstwa i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego. Według niego za zdradę narodu polskiego i przyjęcie obywatelstwa okupanta prze­widywał karę 10 lat wię­­zienia. Jednak sądy były wyrozumiałe pod tym wzglę­dem. Jeśli potrafiono udowodnić, że siłą lub groźbą zmuszono do podpisania listy, sądy nie karały takich osób. Jednak jeśli udowodniono, że osoba donosiła Niemcom bądź przyczyniła się do szykan na Polakach, to zapadały wyroki więzienia. Wcześniej jednak takie osoby odczuły, co to zemsta sąsia­dów. Czym innym były "uspra­wiedliwione okoliczności", a czym innym dobrowolna kolaboracja i chęć przysłużenia się okupantowi.

Volkslista przyniosła powojennym władzom RFN spore problemy. Zgodnie z obowiązującym od 1975 prawem niemieckim osoby wpisane na listy narodowościowe mogły uzyskać na tej podstawie obywatelstwo niemieckie, co było sporą pokusą na lepsze życie. Jednakże w tym przypadku trzeba było legitymować się oryginałami dokumentów wydanymi przez władze Rze­szy. Dzisiaj na stronie ambasady możemy znaleźć informację, że: przedstawicielstwa zagraniczne Republiki Federalnej Niemiec nie mogą pomóc w uzyskaniu dokumentów dla udowodnienia obywatelstwa niemieckiego. Zaginione dokumenty (legitymacje o podpisaniu Volkslisty) z reguły nie mogą zostać odtworzone, ponieważ w niemieckich archiwach nie ma dokumentacji na ten temat. Jak twierdzą historycy, tru­dno jest uwierzyć w ten za­pis. Gdyż skrupulatni Nie­m­cy dobrze prowadzili dokumentację. Czy jest możliwość okazania oryginalnych dokumentów? Raczej niewielka, gdyż Polacy w obawie przed represjami ze strony komunistycznych władz niszczyli po wojnie dokumenty. Szacuje się, że na Volkslistę Niemcy wciągnęli trzy miliony obywateli II RP. Ilu zginęło we wrogich mundurach, na pewno wielu. Dzięki poświęceniu ojców jeszcze więcej uratowało się.

Jako ciekawostkę dodać można, że dekret mówiący o karaniu osób przyjmujących obce obywatelstwo okupanta nie został uchylony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza