Co prawda nie ma na to dowodów, ale jest przeświadczony, że taka była przyczyna wybuchu pożaru, bo sieciarnia została w ciągu roku całkowicie odnowiona. Wymieniono także instalację elektryczną.
- Trudno mi powiedzieć, komu zależało na zniszczeniu sieciowni. Nikomu na rynku nie przeszkadzaliśmy. Specjalnie skoncentrowaliśmy się na produkcji lin, a nie sieci. Większość produkcji eksportowaliśmy do Danii i Norwegii - mówi pan Zygfryd.
Dzisiaj do Ustki przyjechał duński współwłaściciel spółki Angelnet, do której należała spalona sieciarnia. Jednak na razie jej właściciele nie ujawniają, jaka będzie przyszłość zniszczonej wytwórni lin i sklepu rybackiego.
- Syn jeszcze jest w szoku, bo spłonął cały dorobek firmy. Trzeba się mocno zastanowić, czy będziemy nadal funkcjonować w tym samym miejscu, czy też zmienimy lokalizację. Możemy o tym porozmawiać w przyszłym tygodniu - powiedział nam pan Zygfryd.
Na szczęście przetrwała druga część firmy - ołownia, która fukcjonuje w pomieszczeniach Stoczni Ustka. Tam są wyrabiane ołowiane i metalowe wkłady, które później pokrywane są przędzą. Właśnie ta część sieciarni, gdzie funkcjonował zakład pokrywania lin przędzą, doszczętnie spłonął.
- Ogień zniszczył nawet zamówienia. Teraz musimy wszystko odtwarzać - zdradza pan Zygfryd.
Na rozstrzygnięcie przyszłości sieciarni czeka 16 osób, które w niej pracowały. Jeszcze nie wiadomo, kiedy w sprawie przyczyn pożaru wypowiedzą się biegli i ubezpieczyciele.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?