Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżywa ból utraty ciąży. Zabrakło jej wsparcia psychologicznego

Monika Zacharzewska
Przeżywa ból utraty ciąży. Ubolewa, że zabrakło jej wsparcia psychologicznego.
Przeżywa ból utraty ciąży. Ubolewa, że zabrakło jej wsparcia psychologicznego. sxc.hu
Jestem mamą maleństwa, któremu nie dane będzie biegać po świecie - napisała do nas młoda kobieta. Przeżywa ból utraty ciąży.

Dramatyczny list przysyła do nas pani Joanna:

Byłam u ginekologa. Podekscytowana czekałam z mężem na ten dzień, kiedy zobaczę małe serduszko naszej dzidzi, ale niestety było inaczej - pisze kobieta. - Lekarz powiedział, że nie widzi rysów dziecka tylko pęcherzyk, a w nim "coś", ale nie może nazwać tego dzieckiem. Dodał..., że serduszko nie bije.

Lekarz spytał ją, czy chce czekać, aż sama poroni, czy jechać od razu do szpitala.

- Nie byłam w stanie podjąć decyzji - wspomina. - Skierował mnie do szpitala. W Ustce potwierdzono diagnozę. Serduszko nie biło, ale zobaczyłam malutką istotkę na monitorze. Znów wpadłam w rozpacz.

Przeczytaj też: Pacjentka straciła nerkę. Lekarze i dwie pielęgniarki oskarżeni

Wieczorem dostałam tabletki na poronienie. Panie pielęgniarki były cudowne. Robiły wszystko, żeby mnie nie bolało. Obok toalety położyły mi basen, żebym w razie czego "łapała cokolwiek ze mnie wyjdzie". Raz był to skrzep krwi. Przerażona poszłam spać, żeby nie budzić pań z sąsiednich łóżek. O trzeciej w nocy obudziłam się i pobiegłam do łazienki. Zawołałam pielęgniarkę, sądziłam, że dlatego kazały nie spuszczać mi wody, bo będą chciały wyłowić dziecko, ale ona po prostu spuściła tę wodę. Był środek nocy, a ja sama, w ciemnej sali, bez żadnego wsparcia.

Rano zapowiedziano mi zrobienie USG, żeby potwierdzić lub zaprzeczyć, czy doszło do poronienia. Ale ja nie potrzebowałam potwierdzenia. Wiedziałam, czułam, że w nocy to było ono. Od tamtej nocy nie mogę przestać myśleć o "dzidzi". Że jest gdzieś w kanalizacji! Nie można wykonywać u nas aborcji, ale mogą małe dzieci kończyć w toalecie? To nieludzkie. Jako mama nie mogłam się z nią pożegnać, zobaczyć, pomyśleć, że nigdy z tatą o nim nie zapomnimy. Kobieta pyta dramatycznie.

Zobacz również: Czytelniczka: Umierałam na słupskim SOR, a nikt się mną nie interesował

- Dlaczego na takich oddziałach przy kobietach nie ma psychologa?. - Dlaczego jesteśmy pozostawiona same sobie? Dlaczego nie podaje się leków uspakajających? Dlaczego ktoś bliski może być przy porodzie, a przy poronieniu nie?

Okazuje się, że pacjentka mogła otrzymać wsparcie psychologiczne, jeśli.... by o to poprosiła. Ale i tak nie w nocy.

- Zatrudniamy pięciu psychologów. Są oni na każde wezwanie ordynatorów. Pracują jednak w ciągu dnia bo nie są lekarzami ratującymi życie - mówi Ryszard Stus, dyrektor słupskiego szpitala. - Dodatkowo, akurat na oddziale w Ustce są takie warunki, jedno, dwuosobowe sale, że gdyby ta pani o to poprosiła, prawdopodobnie mógłby być przy niej mąż.

Ustecki oddział ginekologiczno-położniczy słupskiego szpitala został pozytywnie oceniony w niedawnym raporcie fundacji Przerwać Cierpienie. Podsumowuje on aktywność szpitali w dwóch kategoriach:

"opieka po utracie dziecka", w której rodzice oceniali zachowanie personelu medycznego wobec rodziców po stracie dziecka, oraz "informacje przekazane" - czy przekazano rodzicom informacje o przysługujących im prawach po stracie dziecka. Wyniki opracowano na podstawie informacji od rodziców, którzy ronili w poszczególnych szpitalach.

- To, że w nocy w szpitalu nie było psychologa, nie jest naganne - uważa Małgorzata Ostrowska-Czaja, prezes fundacji Przerwać Cierpienie. - To, że przy pacjentce nie zawsze może być mąż, też się zdarza. Takie są, niestety, ograniczenia szpitali. Rozumiem ogromny żal tej pani, bo przeżyła szok.

Z obserwacji prezeski fundacji wynika, że na tym etapie bardzo niewiele pacjentek w ogóle chce wsparcia z zewnątrz. - 70 procent z nich wcale nie chce o tym rozmawiać. Często szpitale wzywają do nich tzw. patrole interwencyjne, przygotowane do rozmowy na konkretny temat. Panie nie chcą ich nawet widzieć.

Małgorzata Ostrowska-Czaja odnosi się też do kwestii możliwości pożegnania się z dzieckiem.

- We wczesnej ciąży takiej praktyki się nie stosuje - mówi. - Procedurą każdego szpitala jest pobranie materiału do badań histopatologicznych i przede wszystkim stwierdzenie, czy jest w nim w ogóle jakaś tkanka. Rozumiem, że ta pani chciała fizycznie zobaczyć dziecko, którego mamą przecież była, ale pewnych reguł nie da się przeskoczyć.

Dodaje ona, że czasem rodzice mogą już na własny koszt zlecić badania genetyczne materiału w celu ustalenia płci dziecka. Jeśli to będzie możliwe, mogą zgłosić się do Urzędu Stanu Cywilnego i starać o wszelkie świadczenia należne po stracie dziecka. M.in. skrócony urlop macierzyński.

- No i oczywiście zawsze mogą, choćby symbolicznie, pożegnać swoje maleństwo organizując respektowany przez kościół pochówek w grobie dzieci utraconych - mówi Małgorzata Ostrowska-Czaja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza