- Cztery osoby ze Słupska i okolic, które zmarły nagle i których organy w ciągu ostatnich pięciu miesięcy trafiły do chorych, którzy czekali na nie latami, to dobry wynik - mówi dr Joanna Wawrzyniak, anestezjolog ze słupskiego szpitala i koordynator transplantacyjny, która w piątek otworzyła słupską konferencję "Podaruj życie -transplantologia".
Na sali słupskiej Szkoły Policji siedziała głównie młodzież, bo to z myślą o młodych ludziach Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli i Starostwo Powiatowe przygotowały konferencję.
Dr Wawrzyniak uświadamiała:
- W przygotowanie pacjenta, u którego stwierdzono śmierć mózgu i którego zakwalifikowano do przeszczepu zaangażowanych za każdym razem jest sztab osób. Najtrudniejsza jednak pozostaje rozmowa z rodziną potencjalnego dawcy.
Informacja, że ktoś bliski, dotąd zdrowy i w pełni sił, nagle umiera, np. na skutek udaru czy wypadku to szok dla każdego. Jednak taki ktoś może jeszcze uratować życie innym. Musimy poprosić o zgodę na to rodzinę. Reakcje są rożne: płacz, złość, a nawet wyzwiska i trzaskanie drzwiami. Potem bliscy zastanawiają się, jaką decyzję podjąłby sam zmarły, bo w Polsce obowiązuje tzw. zasada domniemania. Tymczasem liczy się czas. Dlatego, mimo, że to mało komfortowe warto czasem w rodzinie porozmawiać o tym, jakbyśmy zachowali się w sytuacji, gdyby nas spotkało nieszczęście.
W Polsce za oświadczenie woli o zostaniu potencjalnym dawcą narządów uznaje się powiedzenie tego bliskim lub noszenie podpisanej deklaracji przy sobie. Natomiast jeśli ktoś kategorycznie sprzeciwia się temu, powinien wpisać się do tzw. rejestru sprzeciwu Poltransplantu. To ułatwia postępowanie.
Dowodem tego, że przeszczep ratuje życie, była obecność na konferencji 41-letniej Joanna Jurkiewicz z Gdańska, która od 13 lat żyje z przeszczepioną nerką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?