Jej największe sukcesy to: złoty medal na 100 m i srebrny krążek na 50 m w mistrzostwach Europy (Triest w 2005 roku) oraz brązowy medal na 200 m podczas ME (Helsinki w 2006 roku). Wielokrotna mistrzyni Polski. Obecnie reprezentuje AZS AWFiS w Gdańsku.
- W 2008 roku pani marzeniem był udział w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Celu nie udało się zrealizować. Dlaczego?
- Jest mi łyso z tego powodu. Nie osiągnęłam minimum olimpijskiego wyznaczonego przez Polski Związek Pływacki i Międzynarodową Federację Pływacką. Z tej przyczyny długo byłam zła, ale ta złość już minęła. Tak w duchu sobie pomyślałam, że po burzy przychodzi słońce, które może jeszcze zaświeci, ale już tylko w imprezach krajowych i zagranicznych. Olimpiada w Londynie nie wchodzi w rachubę.
- Nie ma pani czasami dość tego sportu, treningów, wyjazdów, zawodów, ciągłej presji?
- Nie. Ani przez chwilę nie żałowałam i nadal nie żałuję, że uprawiam pływanie. Ta dyscyplina daje mi adrenalinę. To naprawdę świetna zabawa.
- Czyli wciąż panią cieszy pływanie?
- Na razie tak. Bałam się, że po ciężkich treningach przyjdzie zniechęcenie, ale na szczęście wciąż sprawia mi to przyjemność.
- Podobno nie jest pani mistrzynią treningu?
- Wręcz przeciwnie, daję z siebie wszystko. Staram się te swoje treningowe rekordy poprawiać i jak je poprawiam, to wiem, że idę do przodu. Zawsze na treningu staram się pracować, ile mogę, czyli w granicach swoich możliwości.
- Upływ lat to dla pani trudny temat?
- To temat oczywisty. Nigdy nie ukrywam swojej metryki. Mam dwadzieścia osiem lat.
- Co tam na studiach?
- Do całkowitego zaliczenia już niewiele brakuje. Pracę magisterską chcę bronić w 2009 roku. Jej temat to moje pływackie przygotowania i starty w ostatnich czterech latach.
- W październiku tego roku pływała pani w zawodach EU Swimming Invitational w Słupsku. Jaki był cel tego startu?
- Zaraz przypomniały mi się moje młodzieńcze lata, bo na słupskim basenie nauczyłam się pływać. Z sentymentem powracam do tamtego okresu. Mój tegoroczny start w Słupsku był jednym z etapów przygotowań do mistrzostw Polski.
- Czy pani pamięta jeszcze koleżanki i kolegów ze słupskich czasów?
- Oczywiście, że pamiętam, czasem ich spotykam, ale już nikt z nich nie pływa wyczynowo. Niektórzy poszli na studia i je pokończyli. Po prostu postawili sobie inne cele. Bardzo sympatycznie wspominam Annę Pawlak, Aleksandrę Kosakowską, Agnieszkę Mindę, Katarzynę Śliwowską, Beatę Podskarbi, Macieja Kowalewskiego, Dariusza Grondziewskiego i Marcina Stasiaka.
- Jak się pani koncentruje przed zawodami?
- Słucham muzyki.
- Lubi pani śpiewać?
- I to bardzo. Często śpiewam to, co w danym momencie wpadnie mi w ucho. Lubię utwory Maryli Rodowicz i Szymona Wydry. Nie cierpię heavy metalu.
- Ile kilometrów pływa pani w najcięższym okresie przygotowawczym?
- Od sześciu do siedmiu kilometrów. Kiedyś jak byłam młodsza, to nawet pokonywałam dystans dłuższy o dwa kilometry.
- Miała pani jakieś dłuższe przerwy w treningach?
- Na szczęście nie. Poważne kontuzje do tej pory mnie omijały. I mam nadzieję, że tak pozostanie i nie zawiodę się na swoim organizmie. Zresztą dziś mamy dobry zespół lekarzy, którzy dbają o to, by przedstawiciele pływania mieli odpowiednie zestawy witamin i mikroelementów.
- Zawsze pani jest fajnie ubrana. Zakupy to pani druga pasja?
- Dziękuję za komplement. Sama robię zakupy i sama kupuję sobie ubrania. Staram się wybierać dobre i modne rzeczy. Przeważnie kupuję to, co mi się podoba.
- Pani ulubione dania?
- Przepadam za kuchnią włoską. Uwielbiam też domowe jedzenie przygotowane przez moją mamę. Szczególnie smaczne są gołąbki.
- Jaka jest prywatnie Beata Kamińska?
- Jestem miło nastawiona do świata, szybko zdobywam przyjaciół, staram się być duszą towarzystwa, ale nie za wszelką cenę. Wysyłam i dostaję mnóstwo sms-ów.
- Co pani dał sport?
- Dzięki niemu mogłam zwiedzić kawał świata i dzięki niemu mam wielu oddanych znajomych. Ponadto nauczył mnie wygrywać. Nie tylko na pływalni.
- Mężczyźni w pani życiu?
- Lubię ich. Na razie jeszcze jestem stanu wolnego. Mam znajomych, z którymi zawsze mogę porozmawiać, pójść do kina czy po prostu na kawę. Obecnie moje życie podporządkowane jest pływaniu. Mam jednak serdecznego przyjaciela, który jest bardzo blisko memu sercu.
- Kto nim jest?
- To jeszcze słodka tajemnica. Mogę powiedzieć, że jest to bardzo wyrozumiały mężczyzna ze środowiska sportowego. Doskonale się rozumiemy.
- Jaką rolę w pani życiu odgrywa rodzina?
- Brat Adam to moje oczko w głowie. Rodzice dużo mi pomagają i im najbardziej ufam. Z nimi konsultuję wszystkie moje problemy, radzę się, gdy mam podjąć ważną decyzję. Niestety, do rodzinnego domu w Słupsku rzadko przyjeżdżam. Dlatego uwielbiam wszystkie święta, bo wtedy mogę spędzić kilka dni z moją rodziną.
- Jakie wydarzenia sportowe pani lubi oglądać w telewizji?
- Pasjonuję się prawie wszystkimi zawodami i imprezami z udziałem reprezentantów Polski.
- Czy nadal utrzymuje pani kontakty z Otylią Jędrzejczak?
- Otylia jest moją serdeczną koleżanką. Dla mnie zawsze była dobrym duchem sportowym w kadrze. Jestem z nią w stałym kontakcie.
- Najbliższe plany startowe?
- Koncentruję się na najbliższej imprezie, czyli na mistrzostwach Polski, które odbędą się pod koniec listopada w Gorzowie Wielkopolskim. Postaram się powtórzyć ubiegłoroczne sukcesy i zdobyć medale. Chcę też zdobyć minimum na mistrzostwa Europy do Rijeki.
- Gdzie aktualnie pani szlifuje formę?
- Do mistrzostw krajowych przygotowuję się na zgrupowaniu klubowym w Oświęcimiu. Trenuję pod okiem Alojzego Ogińskiego.
- Myślała już pani o zakończeniu kariery?
- Jeszcze nie. Mogę jedynie zapewnić, że swoje doświadczenie pływackie będę chciała przekazać młodemu pokoleniu. Przymierzam się do pracy z dziećmi.
- Czego w przyszłości pani życzy sobie najbardziej?
- Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?