Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa ze Zbigniewem Wiczkowskim o bezpieczeństwie

Wojciech Frelichowski
Wojciech Frelichowski
Zbigniew Wiczkowski, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Słupsku.
Zbigniew Wiczkowski, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Słupsku. Krzysztof Piotrkowski
Według statystyk policji, w 2015 roku nastąpił spadek liczby wypadków na drogach oraz liczba poszkodowanych w tych zdarzeniach. Na drogach jest bezpieczniej, ale ta pozytywna tendencja może zostać zaprzepaszczona przez likwidację fotoradarów.

Zeszły rok okazał się bezpieczniejszy na drogach. Na przykład liczba osób, które straciły w wypadkach życie, spadła poniżej 3000 (2904). To zasługa bardziej restrykcyjnych przepisów wobec kierowców?

Myślę, że złożyło się na to szereg działań z różnych stron. Oczywiście dotyczy to także kontroli policyjnych. Ale zwróciłbym uwagę także na szereg czynników uświadamiających zagrożenia w ruchu drogowym. To między innymi kampanie promujące bezpieczną prędkość czy piętnujące prowadzenie samochodu po spożyciu alkoholu.

Ale chyba najbardziej głośna była kampania odbierania prawa jazdy tym kierowcom, którzy w terenie zabudowanym przekroczyli prędkość o 50 km/h?

Byłbym ostrożny w ocenianiu, czy właśnie ten czynnik był decydujący, choć z pewnością miał spory oddźwięk w mediach i w społeczeństwie. Od tego czasu minęło niecałe pół roku, a to zbyt krótki okres, aby wyciągać wnioski. Na pewno jednak groźba utraty prawa jazdy zadziałała hamująco na wielu kierowców.

Pamiętam, że w jednej z rozmów z „Głosem” wypowiadał się pan zdecydowanie za odbieraniem prawa jazdy piratom drogowym.

I zdania nie zmieniłem. Nareszcie przepisy stały się prawdziwie restrykcyjne, a przede wszystkim dolegliwe dla tych, którzy je łamią. Jeśli kierowca ma świadomość, iż za znaczne przekroczenie dopuszczalnej prędkości może nagle stracić prawo jazdy, a nie w wyniku jakiegoś długotrwałego postępowania, to trzy razy się zastanowi, zanim przyciśnie pedał gazu.

Ale nadal słychać głosy, że mandaty w Polsce są zbyt niskie. Na przykład w Słowacji od początku tego roku mandaty poszły zdecydowanie w górę.

Za niektóre przewinienia także w Polsce mandaty zdrożały, ale moim zdaniem ich wysokość nie ma decydującej roli w odstraszaniu kierowców od łamania przepisów. Polscy kierowcy boją się przede wszystkim punktów karnych i wspomnianego już odbierania prawa jazdy.

To jak zatem dążyć do polepszenia stanu bezpieczeństwa na drogach wobec faktu, iż od 1 stycznia gminne fotoradary zostały zdemontowane i nie mają teraz administratora?

To właśnie jest wielkie zagrożenie. Pomijam to, czy te fotoradary były maszynką do zarabiania pieniędzy przez samorządy, czy też nie. Ale na pewno i ten czynnik wpływał realnie na poprawę bezpieczeństwa. I to w przypadku jednego z głównych grzechów polskich kierowców, czyli przekraczania prędkości. Przecież jeśli ktoś stosuje się do przepisów, nie musi się obawiać fotoradarów.

Czyli wyłączając samorządowe fotoradary, wylano przysłowiowe dziecko z kąpielą...

Chyba tak. W zeszłym roku mówiono, że te fotoradary zostaną przejęte przy którąś ze służb. Mówiono o policji lub Inspekcji Transportu Drogowego. Obecnie nic nie słychać, kto miałby je przejąć i kiedy. Tymczasem już można zaobserwować, iż w miejscowościach, gdzie stały fotoradary, jak Siemianice czy Redzikowo, wielu kierowców kompletnie lekceważy ograniczenia wynikające z faktu, że są to tereny zabudowane i do tego w obu przypadkach w pobliżu są szkoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza