Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd utrzymał łagodną karę za próbę zabicia psa w Małoszycach

Bogumiła Rzeczkowska
Fot: Archiwum
Wczoraj słupski Sąd Okręgowy wydał prawomocny wyrok na parę konkubentów, którzy w okrutny sposób chcieli się pozbyć psa. Zwierzę przeżyło atak kantem szpadla, ale uciekło w przerażeniu i zaginęło.

Pies duży i ładny. W sam raz do pilnowania obejścia. 63-letni Franciszek S. i Elżbieta K. z Małoszyc pod Lęborkiem przygarnęli sierotę ze schroniska. Zwierzę niedługo było w łaskach państwa, bo okazało się podwórkowym urwisem. Psiaka zgubiła skłonność do polowań na kury. Pod koniec kwietnia ubiegłego roku, w niedzielne popołudnie, właściciele postanowili się go pozbyć.

Franciszek S. wziął szpadel do ręki i zaczął tłuc nim psa gdzie popadło. Kantem łopaty celował głównie w głowę. Na szczęście w tym momencie pojawił się 29-letni wówczas Rafał Ł., wnuczek Elżbiety K.

- Widziałem, jak S. cztery razy uderzył. Pies skowyczał. Był strasznie oszołomiony - mówił Rafał Ł., który od razu zaprotestował i zagroził, że powiadomi policję. Wówczas właściciele wsadzili psa do samochodu i pojechali z nim w stronę lasu. Rafał Ł. zadzwonił na policję i za jej radą podążył w kierunku babki i jej konkubenta. Do wszystkich dołączył policyjny patrol. Gdy oprawcy zorientowali się, że są ścigani, wypuścili z auta psa w okolicach miejscowości Piaskowa. Przerażone zwierzę uciekło w szoku. Do dzisiaj nie wiadomo, co się z nim stało. Policjanci znaleźli w samochodzie szpadel i łańcuch.

W grudniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Lęborku skazał Franciszka S. na siedem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i dozór kuratora za znęcanie się, bicie i porzucenie psa. Elżbieta K. dostała cztery miesiące ograniczenia wolności i 20 godzin pracy społecznej za to, że dopuściła do zadawania bólu zwierzęciu. Oboje mieli do zapłacenia nawiązkę - odpowiednio 300 i 100 złotych.

- Nie znęcałem się i nie chciałem zabić psa. Świadkowie kłamią - twierdził oskarżony. - Mogę jedynie odpowiadać za to, że wywiozłem psa i chciałem zostawić go w lesie.

Elżbieta K. w ogóle nie czuła się winna. Oboje napisali apelację, ale wczoraj nie przyjechali do Sądu Okręgowego w Słupsku. A ten bez wątpliwości utrzymał wyrok w mocy. Co ważne, krzywdę psa sąd potraktował po ludzku. Uznał, że Franciszek S. to recydywista, bo wcześniej w Drawsku Pomorskim był skazany na dwa lata za znęcanie się nad małoletnią pasierbicą i odsiedział wyrok. - Bił ją i używał przemocy. Między tymi czynami istnieje podobieństwo, więc oskarżony znęcał się nad psem w warunkach recydywy - uzasadnił wczoraj sędzia Witold Żyluk i dodał: - Za taki drastyczny sposób działania, wynikający z demoralizacji sprawcy, kara w zawieszeniu i tak jest zbyt łagodna. Elżbieta K. została potraktowana surowiej, bo będzie musiała odrabiać prace zlecone przez sąd.

Sąd Okręgowy nie mógł podwyższyć kary, bo prokuratura uznała ją za słuszną i nie odwołała się. Wyrok jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza