Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seks małżeński na odległość? Tak, to możliwe!

Rozmawiała Bogna Skarul
sxc.hu
Rozmowa z 28-letnią Karoliną, mężatką, która pracuje w Szczecinie w branży odzieżowej.

- Lubisz cyberseks?
- Oczywiście. Przecież inaczej bym tego nie robiła. To jest w końcu przyjemne, no i podniecające.

- Kiedy zaczęłaś uprawiać cyberseks?
- To było 1,5 roku temu. Mój mąż pojechał do Londynu dwa lata temu. Pojechał, aby zarobić. Przez pół roku nie widzieliśmy się w ogóle. Tęskniliśmy za sobą. Kontakty telefoniczne to było dla nas za mało. W końcu jesteśmy małżeństwem dopiero od trzech lat. Kiedy Andrzej przyjechał pierwszy raz na trzy dni, to przez jeden dzień w ogóle nie wychodziliśmy z łóżka. Wyszliśmy tylko dlatego, że trzeba było pójść na obiad do teściowej i przywitać się z rodziną i przyjaciółmi. Ten jeden dzień to było dla nas za mało. Zaczęliśmy kombinować, jak kochać się częściej. Ale przecież ja tu mam pracę, a on musiał wracać do Londynu. Gdy siedliśmy nad kalendarzem, to okazało się, że następny raz spotkamy się na Boże Narodzenie. To kolejne pół roku. Muszę przyznać, że jak sobie to uświadomiłam, to sama się przestraszyłam.

- Dlaczego?
- Bo pomyślałam sobie, że Andrzej nie wytrzyma tyle czasu. A taka myśl zrodziła kolejną.

- Jaką?
- Że może dojść do zdrady. A tego nie chcę.

- I ta obawa przed zdradą partnera była dla ciebie impulsem do zainteresowania się cyberseksem?
- Trochę tak. To może był taki moment, że uświadomiłam sobie, że ode mnie to też zależy.

- I co wtedy? Kto pierwszy to zaproponował?
- Ja!

- Jak się do tego przygotowywałaś?
- Najpierw były rozmowy telefoniczne. No wiesz, takie bardziej intymne. Później wysyłałam Andrzejowi filmiki, jakie robiłam sobie w łazience. Trochę się na początku tego krępowałam.

- A co Andrzej?
- Andrzej miał utrudnione zadanie. Nie mieszka sam, tylko z kolegami. Nie może się zamknąć w łazience na długo. Ale mówił, że te filmiki bardzo go podniecają, prosił, abym przesyłała ich więcej. Więc zaczęłam kombinować.

- Jak?
- Przeniosłam się z łazienki do sypialni. Zaczęłam się przebierać i pokazywać mu w seksownej bieliźnie. Zakładałam szpilki. Ale robienie takich zdjęć przez komórkę stało się męczące.

- Dlaczego?
- Bo musiałam się skupić na technicznej stronie. Jak ustawić telefon. Jak nagrać, aby było widać. Przez to nie mogłam się oddać tak do końca temu, co robiłam.

- I co wtedy?
- Wtedy kupiłam kamerkę i namówiłam Andrzeja, aby sobie też kupił.

- To pomogło?
- Oczywiście. Mogłam pokazywać całą siebie. Andrzej trochę miał kłopot, jak znaleźć miejsce i czas, aby mnie oglądać, ale w końcu się udało.

- Jak to teraz wygląda?
- Umawiam się z Andrzejem na taką sesję. Czasami zdarza się, że on ma czas wolny po południu, bo normalnie pracuje do nocy. Wtedy - muszę ci się przyznać - do domu wracam jak na skrzydłach. Nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę przed kompem. Więcej ci nie powiem...

- Rozumiem. Ale jak wpłynęło twoje uprawianie seksu przez internet na prawdziwe kontakty?
- Wspaniale!

- Możesz mi powiedzieć?
- Powiem tyle, że to zmieniło na plus nasze igraszki w łóżku. Pewnych rzeczy się już nie wstydzimy. Nawet zaczęłam namawiać swoją koleżankę, która też ma męża w Anglii, aby spróbowała uprawiać ten cyberseks.

- Dlaczego namawiasz innych?
- Bo to jest przyjemne, ale także dlatego, żeby ten czas rozłąki był czymś ukraszony. W końcu w małżeństwie, ale także w jakimkolwiek
związku, chodzi też o intymność. A takiej nie buduje się tylko rozmawiając o codzienności. Nie ma przy mnie Andrzeja, nie czuję jego ręki, ale staram się, aby nasze kontakty były jak najbardziej pełne. Brakuje mi jego dotyku. Staram sobie go wyobrażać przy mnie.

- To ci pomaga?
- Naturalnie. Nie czuję się już tak opuszczona. Wiesz, dwa lata temu, jak nie mieliśmy tych naszych intymnych spotkań, było jakby pusto.

- Nie boisz się, że te cyberkontakty mogą cię uzależnić?
- Trochę się boję. Ale tłumaczę sobie, że byłoby gorzej z naszym małżeństwem, jakby nie było takich możliwości. W końcu coś za coś. Uważam też, że jak świat wymyślił w XXI wieku konieczność wyjazdu męża od żony, to wymyślił im też te kamerki, telefony, internet, aby ułatwić im spotkania, aby jak najmniej musieli się od siebie oddalać. Nie planujemy spędzić całego życia w ten sposób. Andrzej pojechał do Londynu, aby zarobić na nasze mieszkanie. Trzymam kciuki, aby się nam udało.

Ps. Imiona zostały zmienione na życzenie bohaterów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza