Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk> Kulinarna inwazja tanich barów

Marcin Markowski [email protected] tel. (59) 848 81 00 Fot. Kamil Nagórek
Bar Barko działa w miejscu, w ktorym byla restauracja. Klientów przybyło.
Bar Barko działa w miejscu, w ktorym byla restauracja. Klientów przybyło.
W mieście jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe lokale gastronomiczne serwujące dania w przystępnych cenach.

Ich właściciele twierdzą, że w Słupsku sprawdzają się tylko bary, a nie droższe restauracje.

W ciągu kilku ostatnich tygodni w Słupsku powstały dwa nowe bary szybkiej obsługi. Restaurację Milenium zastąpił lokal gastronomiczny Barko. Właściciel jest ten sam. Najdroższe danie - zrazy w sosie - kosztują 9,50 zł. Owarto też nowy bar sieci Maja przy ulicy Nowowiejskiej, a właściciele planują już kolejny.

Mieszkańscy nie ukrywają, że cieszy ich to, że w Słupsku jest coraz więcej miejsc, w których można zjeść obiad poza domem i nie wykosztować się. Do tej pory nie było to takie proste.

- Czasem pracuję do późnego popołudnia i muszę coś zjeść na mieście - mówi Katarzyna Bogdanowicz ze Słupska. - Nie chce mi się po pracy gotować obiadu. Podoba mi się to, że w mieście powstają tanie bary. Do tej pory najczęściej zamawiałam zwykłe zestawy obiadowe z koltetami lub placki po wegiersku w pizzeriach. Tam trzeba za tego typu dania zapłacić od 14 do 20 złotych.

Niska cena połową sukcesu

Właściciele tanich barów nie ukrywają, że otwarcie w Słupsku restauracji jest ryzykowne. Większości mieszkańców miasta nie stać na stołowanie się w tego typu miejscach.

- Wcześniej byłem właścicielem restauracji Milenium. Stołowało się tam sporo stałych klientów, ale obroty nie były zadowalające, dlatego podjąłem decyzję o otwarciu baru szybkiej obsługi - mówi Grzegorz Żywiecki, właściciel baru Barko. - Zajmuję się zawodowo cateringiem od 12 lat. Z doświadczenia wiem, na co zwracają uwagę klienci. Pięćdziesiąt procent sukcesu to niska cena. Czterdzieści procent to smak. Dziesięć procent ludzi zwraca uwagę na resztę, czyli obsługę i wystój pomieszczenia.

Zdaniem Grzegorza Żywieckiego słupszczanie mają coraz mniej pieniędzy, dlatego jeśli już jedzą poza domem, to głównie w tanich barach.

- Niewielu ludzi ma pieniądze na to, by regularnie, chociaż trzy razy w tygodniu chodzić na obiady w cenie około 20 złotych - dodaje właściciel Barko. - Trzeba więc obniżyć ceny, ale postawić na ilość klientów. Wtedy opłaca się prowadzić tego typu działalność.

Zdanie to podziela Ewa Szadzik, współwłaścicielka sieci Maja.

- Gdyby prowadzenie tego typu lokalu się nie opłacało, to byśmy nie otwierali kolejnych - mówi Ewa Szadzik. - Na tę chwilę mamy w mieście pięć barów i w każdy odwiedza wielu klientów. Ludzie wiedzą, że w barach produkty są zawsze świeże.

Jest miejsce na konkurencję

Po otwarciu baru Barko, właściciele podobnych lokali przygotowali nowe oferty i promocje dla klientów. - Zauważyłem, że konkurenci zaczęli obniżać ceny - dodaje Grzegorz Żywiecki.

Ci jednak zapewniają, że każdy bar ma swoją klientelę i takie zabiegi nie są konieczne. - Promocje na dania wprowadziliśmy w trzech najstarszych lokalach - mówi Ewa Szadzik z Mai. - Nie traktujemy Barko jako bezpośredniej konkurencji.

Podobnie twierdzą pracownicy tawerny Adamek, w której w ostatnim czasie wprowadzono tanie zestawy obiadowe.

- Każdy z barów prowadzi inną politykę, ma innych klientów. Takie zabiegi nie są konieczne. Tanie zestawy obiadowe wprowadziliśmy z myślą o klientach, którzy zamiawaiją dania głównie na telefon - mówi Bożena Jakuczun-Szadkowska, kierownik tawerny Adamek. - W obu barach je się na miejscu. My umożliwiamy dowóz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza