Nie ma kwitu, muszę płacić
Za komplet wypoczynkowy pan Piotr zapłacił około dwóch tysięcy złotych. Po półtora roku materiał zaczął się wycierać.
- Sprzedawca skontaktował się z producentem, a potem stwierdził, że oni nic nie mogą zrobić, bo minął czas gwarancji - mówi pan Piotr.
- Tymczasem dowiedziałem się, że przez dwa lata od daty sprzedaży ponosi on odpowiedzialność za zgodność towaru z umową.
Słowo przeciwko słowu
Pod koniec ubiegłego roku mężczyźni umówili się co do podziału kosztów wymiany tapicerki. - Sprzedawca miał zapłacić za połowę materiału i opłacić tapicera - twierdzi pan Piotr.
- Kupiłem więc materiał, za który zapłaciłem 500 złotych.
Inaczej twierdzi Andrzej Winnicki, właściciel salonu meblowego Rest, w którym kupił meble nasz czytelnik.
- Ja miałem zapłacić za tapicera, a pan Piotr za materiał - twierdzi Andrzej Winnicki. - Postanowiłem pokryć ponad połowę kosztów, bo tapicer kosztował mnie prawie 600 złotych. Dbam o wizerunek firmy i chciałem mu pójść na rękę. Wszystko było tak jasno ustalone, że nie widziałem potrzeby spisywania umowy.
Zdaniem pana Piotra brak umowy na piśmie był błędem.
- Przez to muszę płacić więcej, niż powinienem - mówi. - Kupiłem złe meble i teraz jeszcze ponoszę koszty ich naprawy.
Lepiej spisać umowę
O opinię poprosiliśmy Konrada Grunera, specjalistę z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie.
- Każdy konsument ma prawo do reklamacji wadliwego towaru w ciągu dwóch lat od daty zakupu. Dziwię się, że wasz czytelnik tego nie zrobił. Odpowiedzialność sprzedawcy nie ma nic wspólnego z gwarancją producenta - mówi Konrad Gruner. - Teraz mamy tu słowo klienta przeciwko słowu sprzedawcy. Jeśli więc zawieramy umowę, należy ją spisać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?