MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Starocie na sprzedaż

Zbigniew Marecki [email protected] tel. 059 8488126
Aby przyciągnąć uwagę klientów, nie wystarczy tylko odrestaurować mebel. Należy go także ciekawie zaaranżować w sklepie - podkreśla pani Ewa.
Aby przyciągnąć uwagę klientów, nie wystarczy tylko odrestaurować mebel. Należy go także ciekawie zaaranżować w sklepie - podkreśla pani Ewa. Fot. Zbigniew Marecki
Polacy coraz bardziej interesują się meblami z przeszłością. Na ich renowacji i handlu nimi można zarobić, ale ten biznes wymaga zaangażowania, rzetelności i cierpliwości - powiada Ewa Warszewska ze Słupska, która własny sklep z antykami prowadzi już 12 lat.

Starociami i meblami z przeszłością interesowała się od dzieciństwa. Swoją pasję dzieliła z mężem, który jako jeden z pierwszych w Słupsku założył prywatny sklep z antykami. Najpierw działał ze wspólnikiem, a potem samodzielnie. Kiedy w 1994 roku mąż pani Ewy zmarł, musiała zdecydować, czy będzie kontynuowała pracę męża i przejmie sklep Antyk, usytuowany w całkowicie odremontowanej i przystosowanej do nowej roli piwnicy przy ul. Grodzkiej, czy też skupi się na firmie, którą prowadziła samodzielnie.
Początki nigdy nie są łatwe
- Postanowiłam, że przejmę sklep, bo szkoda było marnować dorobek męża i markę sklepu z antykami, który stworzył - opowiada pani Ewa.
Wbrew pozorom - nie było jej łatwo, bo musiała nawiązać własne kontakty w branży. Jednocześnie rozpoczęła zaoczne studia na historii sztuki, bo chciała pogłębić swoją wiedzę w dziedzinie, w którą dotąd zajmowała się amatorsko. Musiała też zdobyć własną koncesję na prowadzenie sklepu z antykami.
Dziś nikt nie wymaga koncesji
- Wtedy była ona konieczna. Inaczej nie można było prowadzić działalności w tej branży. Teraz koncesja nie jest już wymagana. To ma dobre strony, bo łatwiej uruchomić taki biznes, ale z kolei wolny rynek spowodował, że za handel antykami biorą się osoby, które nie mają wiedzy ani intuicji. W rezultacie często niszczą meble zamiast przywracać im pierwotne piękno - tłumaczy pani Ewa.
Nie każda staroć to antyk
Antykiem nie jest każdy stary mebel. Musi mieć co najmniej 55 lat. Praktycznie na rynku najlepiej sprzedają się meble z XIX wieku oraz okresu międzywojennego. - Meble młodsze przez wielu jeszcze nie są uznawane za antyki, choć młode pokolenie Polaków zaczyna już doceniać meble z lat pięćdziesiątych ubiegłego roku - dodaje.
Ktoś, kto chce prowadzić sklep z antykami, musi umieć rozpoznać wartość mebli i wybrać te, które można dobrze sprzedać.
Choć na Pomorzu Środkowym sporo wartościowych mebli już zmieniło właścicieli, to jednak ruch w interesie nadal trwa. Ciekawe meble wyszukują wyspecjalizowani handlarze, a często z różnych powodów (na przykład likwidacja mieszkania) sprzedają je pierwsi właściciele lub ich spadkobiercy.
Warto współpracować ze stolarzami
- Trzeba umieć dokonać także renowacji mebla, bo wtedy jego wartość rynkowa rośnie. Z tego względu właściciel sklepu z antykami musi współpracować z wyspecjalizowanymi stolarzami albo nauczyć się samodzielnie stosować odpowiednie techniki odbudowy mebli i ich renowacji - podpowiada właścicielka sklepu.
To drugie rozwiązanie jest praktyczniejsze, bo rynek handlu starymi meblami nie jest tak dochodowy, jak się to pozornie wydaje.
Zarobki raz lepsze, raz gorsze
- Czasem w ciągu miesiąca sprzedam kilka mebli, a niekiedy nie zarobię nawet na miesięczne opłaty. Jeśli więc chce się przetrwać w tej branży, to trzeba zaciskać zęby i liczyć, że po chudych miesiącach przyjdą tłuste - uśmiecha się pani Ewa.
Jeszcze kilka lat temu branża przeżywała zapaść. Teraz powoli się odradza. Znowu wraca moda na stare meble. Kupują je nie tylko cudzoziemcy, ale także wielu Polaków.
- Klienci jednak stają się coraz bardziej wymagający. Orientują się nie tylko w stylach meblarskich, ale także w cenach. Na rozwój świadomości wśród klientów niewątpliwie wpłynęły coraz modniejsze licytacje na portalu Allegro - uważa slupszczanka.
Gwiazdy tęż tu były
Rynek jest jednak bardzo zróżnicowany. Inne ceny panują w dużych miastach, gdzie funkcjonują długoletnie targi staroci i antyków (na przykład - na warszawskim Kole), a inne na prowincji. Jednak i w mniejszych miastach można szukać klientów nie tylko wśród osób prywatnych. Pani Ewa oferuje bowiem także najciekawsze meble muzealnikom, a ostatnio współpracuje także ze scenografem Nowego Teatru w Słupsku, który kupił od niej kilka mebli.
- Oczywiście cieszyłam się, gdy zakupy u mnie robiły Krystyna Janda albo Agnieszka Duczmal, ale najmilej wspominam klientów, którzy odwiedzają co roku mój sklep, gdy przyjeżdżają na wakacje nad morze. Zwłaszcza jeśli podkreślają, że specjalnie przyjechali zobaczyć, co mam nowego - zdradza pani Ewa.
Każdy musi mieć swój sposób na klienta
Z sentymentem Ewa Warszewska wspomina pewnego rodowitego Niemca, który przy jej pomocy odtworzył przedwojenny wystrój domu jego rodziców, którzy do 1947 roku mieszkali w pobliżu Słupska. - Cieszy mnie także to, że rzeczy, które kupił, pozostały w Polsce - dodaje właścicielka Antyku.
Co w przyszłości? Tego nam pani Ewa nie chce zdradzić. Ma kilka nowych pomysłów handlowych, ale jako że konkurencja na rynku antyków jest coraz większa - musi je zachować dla siebie. W końcu każdy sklep ma swoje tajemnice na sukces.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza