Przypomnijmy, że policyjny pościg za skradzionym passatem zakończył się odzyskaniem dwóch innych pojazdów. Samochody zginęły w Koszalinie, a przechowywano je w dziupli pod Smołdzinem. Funkcjonariusze ujęli od razu dwóch mężczyzn poruszających się passatem. Po przeczesaniu lasu natrafili na auto, którego pasażerowie mieli ostrzegać wspólników przed ewentualnymi policyjnymi blokadami dróg. Za kierownicą siedział Marcin Z.
Podejrzany mężczyzna zaprzecza, aby miał jakikolwiek związek z kradzieżami aut. Podróż do Smołdzina była - według niego
- koleżeńską przysługą. Znajomy do końca trasy nie powiedział mu, gdzie i po co jadą. Z. przyznał jednak, że pod koniec drogi, gdy zaczęli kluczyć po lesie, domyślił się, że chodzi o coś złego.
- Jego zachowanie jest na pograniczu odpowiedzialności karnej
- przekonuje ojciec zatrzymanego. - Syn ma 28 lat, jest żonaty, nigdy nie miał jakichkolwiek kłopotów z prawem. On zdecydowanie odciął się od tych mężczyzn. Dla mnie, ale przede wszystkim dla niego, jest to bolesna nauczka. Istnieje szansa na dobrowolne podanie się karze, a w przypadku pojednania z pokrzywdzonymi
- nawet umorzenia postępowania.
Za pomocnictwo w paserstwie grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Wobec Marcina Z. zastosowano dozór policyjny i poręczenie majątkowe w wysokości 7 tysięcy złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?