Kiedy pan poznał prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
- Dawno. W 1990 roku. Wtedy był wiceprzewodniczącym Komisji Krajowej Solidarności. Nie byliśmy bliskimi znajomymi, ale mimo to kontakty z nim były sympatyczne, bo on szybko zapamiętywał imiona i nazwiska i miał taki sposób nawiązywania rozmowy, że nie czuło się dystansu.
To był wasz jedyny kontakt?
- Nie. Potem jeszcze uczestniczyłem w spotkaniu z panem Kaczyńskim, gdy był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Uczestniczyłem również w spotkaniu z Lechem Kaczyńskim, gdy w Białymstoku podczas spotkania z Komisją Krajową prosił o poparcie naszego związku w czasie wyborów prezydenckich. Byłem również na spotkaniu opłatkowym u prezydenta Kaczyńskiego w Belwederze. Wzruszył mnie wtedy tym, że nadal pamiętał nasze imiona i po imieniu się do nas zwracał.
Głosował pan w wyborach prezydenckich na Lecha Kaczyńskiego?
- Tak. To był mój prezydent. Szanowałem go za to, że naprawdę interesował się zwykłymi ludźmi. Jak słyszał o problemach, to te informacje zapisywał w notesie i po pewnym czasie dawał odpowiedź.
Poważnie także reagował na informacje, że postępujące rozwarstwienie społeczne zagraża rozwojowi naszego kraju. Moim zdaniem to był człowiek, w którym przetrwały ideały Solidarności. Mam wrażenie, że będzie trudno go zastąpić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?