Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraińcy będą walczyć

Piotr Andrusieczko
Dr Piotr Andrusieczko przebywał na Krymie od początku rosyjskiej inwazji. Wcześniej był na kijowskim Majdanie.
Dr Piotr Andrusieczko przebywał na Krymie od początku rosyjskiej inwazji. Wcześniej był na kijowskim Majdanie. Piotr Andrusieczko
ROZMOWA z dr. Piotrem Andrusieczką, politologiem z Akademii Pomorskiej w Słupsku, dziennikarzem "Nowej Europy Wschodniej" i czasopisma "Ukraiński Żurnal", Ukraińcem z pochodzenia.
- Był pan obecny na Krymie od samego początku rosyjskiej inwazji. Jak zmieniały się nastroje ludności?

- Przede wszystkim widać było narastający stres wśród zwykłych mieszkańców. Nakręcana była spirala strachu. Mieszkańcy Krymu podlegali rosyjskiej propagandzie i alternatywny punkt widzenia był praktycznie niereprezentowany. Zwykli ludzie czerpiący informację z rosyjskiej telewizji byli przekonani, że na Majdanie zabijano milicjantów, znęcano się nad Berkutem. Rosyjskie media mówiły o zmierzającym na Krym "Prawym Sektorze", chociaż w rzeczywistości taki krok nie był nawet rozważany ze strony przedstawicieli tego ugrupowania.

- Ukraińscy żołnierze nie dawali się w żaden sposób sprowokować. Skąd ten spokój? Dlaczego emocjonalni z natury Ukraińcy nie pozwolili wyprowadzić się z równowagi?

- Czy Ukraińcy są jakoś bardziej bardzo emocjonalni? Niektórzy twierdzą, ze mają temperament podobny do południowego. Ale ja nigdy, przebywając na Ukrainie, nie bałem się na przykład ukraińskich kibiców. Natomiast w przypadku konfliktu górę nad emocjami bierze chłodna kalkulacja. Dlatego żołnierze ukraińscy na Krymie stają się dla wielu Ukraińców bohaterami.

- Proszę przytoczyć konkretne przykłady agresywnego zachowania rosyjskich okupantów.

- Na Krymie najbardziej niebezpieczni są nie tyle nieoznakowani rosyjscy żołnierze, co tak zwana Samoobrona krymska, czy oddziały drużennicków, czyli znanej jeszcze w czasach ZSRR formacji ochotniczej przypominającej nasze ORMO z okresu PRL. Bywają nieprzyjemne sytuacje, kiedy jacyś uzbrojeni ludzie żądają od ciebie dokumentów, a ty nie wiesz kim oni są i co mogą z tobą zrobić. Tak samo niebezpieczne są formacje kozackie wyposażone w długą broń, których bojownicy zabraniają robienia sobie fotografii i wyciągają na siłę z autobusów osoby bez dokumentów. Nastąpiła rotacja wśród żołnierzy rosyjskich okupujących Krym, obecnie są oni bardziej brutalni. Próba ich fotografowania kończy się często ostrą reakcją. Byłem w mieszkaniu w Symferopolu, gdzie ukraińscy dziennikarze poprosili o pomoc dziennikarzy zagranicznych, kiedy zablokowała ich miejscowa milicja. Wtedy, mimo dużego napięcia, udało się rozładować atmosferę. Ale generalnie na Krymie są porywani dziennikarze, został zabity młody Tatar.

- Ma pan jakieś dowody na fałszowanie wyników lub frekwencji podczas krymskiego referendum?

- Ja nie przyjechałem na Krym jako obserwator na tak zwanym "referendum". Tutaj nie było prawdziwych misji obserwacyjnych, a tylko one mogłyby przedstawić kompleksowy raport. Ale zacznijmy od tego, że referendum zostało przywiezione na lufach karabinów rosyjskich żołnierzy. Po drugie o jego nielegalności świadczyła jednostronna propaganda. I po trzecie, referendum, przygotowywane w dwa tygodnie to farsa - od strony technicznej nikt nie jest w stanie zorganizować głosowania zgodnie z demokratycznymi normami.

- Na referendum obecni byli "międzynarodowi obserwatorzy" łącznie z Polakiem Mateuszem Piskorskim, byłym pracownikiem Uniwersytetu Szczecińskiego. Jak ocenia pan ich działalność?

- Myślę, że nazywanie ich międzynarodowymi obserwatorami jest zniewagą dla wszystkich obserwatorów biorących udział w prawdziwych misjach obserwacyjnych. Ja sam brałem udział w kilku misjach i wiem, że niemożliwe jest przygotowanie takiego przedsięwzięcia w kilka dni. Nie widziałem podczas referendum misji OBWE. Jako świadek zaznaczam więc: żadnych międzynarodowych obserwatorów na Krymie nie było.

- Czy rzeczywiście do udziału w referendum mieszkańcy Krymu byli zmuszani pod bronią?

- Tak, jeśli weźmiemy pod uwagę, liczbę 20 tysięcy rosyjskich żołnierzy na ulicach Krymu.

- Czy zna pan przykład prorosyjskiego rosyjskojęzycznego mieszkańca Krymu który - zniesmaczony rosyjską agresją - zmienił front i w obliczu zagrożenia stał się ukraińskim patriotą?

- Znam kilku Rosjan, którzy żyjąc w Moskwie wstydzą się tego, co zrobił Putin. Znany politolog rosyjski Stanisław Biełkowski, zapowiedział w środę na znak protestu, że będzie starał się o obywatelstwo ukraińskie.

- Jak kryzys krymski wygląda od strony gospodarczej - czy istnieje możliwość, że Ukraina odetnie dopływ wody na półwysep? Na ile Kijów może ekonomicznie zrewanżować się separatystom, a na ile Rosjanie mogą skutki tego rewanżu zniwelować?

- Kijów, co wielu obywatelom Ukrainy nie zawsze się podoba, działa w sposób humanitarny. Zapewne w najbliższym czasie ukraińskie władze przygotują odpowiedź na rosyjską okupację Krymu, ale pytanie: czy będą chciały odciąć półwysep całkowicie? Tam przecież wciąż żyją obywatele Ukrainy.

- Samoobrona Krymu grozi, że w razie odcięcia wody zaatakuje obwód chersoński, położony w kontynentalnej części Ukrainy. Realna groźba?

- Rzeczywiście, przedstawiciele władz krymskich grożą co jakiś czas zajęciem obwodu chersońskiego. I sytuacja tam przy granicy z Krymem jeszcze kilka dni temu wyglądała na bardzo ciężką. Rosyjskie wojska de facto wkroczyły na terytorium obwodu chersońskiego, na tak zwanej Arbackiej Striełce. Niektórzy z przedstawicieli miejscowej władzy chcieli pójść w ślady Krymu, ale dzięki miejscowej ludności została zmobilizowana opinia publiczna i w środę Służba Bezpieczeństwa Ukrainy dokonała pierwszych zatrzymań wśród separatystów.

- Jest jakaś szansa na "religijny sojusz" Tatarów krymskich z fundamentalistami islamskimi z Czeczenii? Jak na razie czeczeńscy najemnicy popierają Putina, ale może Tatarom udałoby się sięgnąć po pomoc islamskich bojowników, dla których idea obrony braci w wierze byłaby ważniejsza niż pieniądze Kremla...

- Tatarzy nigdy nie byli blisko fundamentalnych islamistów. Świadczą o tym w większości nieudane próby werbunku Tatarów przez Czeczenów. Ale jeśli Rosja zacznie gnębić muzułmanów na Krymie, to zapewne świat islamski zareaguje. Na Krymie działała organizacja islamska Hizb ut-Tahrir, co ciekawe przystępowali do miej również miejscowi Rosjanie.

- Władimir Putin podczas swojego orędzia tłumaczył, że Krym nigdy nie był ukraiński, że był podarunkiem od totalitarnej władzy w ramach totalitarnego państwa, więc historycznie jest bardziej rosyjski niż ukraiński. Co w Krymie jest ukraińskiego poza faktem, że jeszcze kilka dni temu formalnie znajdował się w granicach Ukrainy?

- Krym nigdy nie był podarunkiem i żeby zrozumieć jego powiązania z kontynentalną Ukrainą, wystarczy spojrzeć na mapę. Za przekazaniem Krymu stał czysty rachunek ekonomiczny i Krym w czasach sowieckich w dużej części rozwijał się na koszt Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. O tym świadczy jego zależność od ukraińskiej wody, gazu i energii elektrycznej. Jeśli zaczynamy się posługiwać logiką Putina, to Federacja Rosyjska powinna ulec skurczeniu.

- Zachodni politycy, ale i władze w Kijowie wypowiadają się tak jakby były pogodzone z utratą Krymu. Ślą do Putina dyplomatyczne odezwy, z których nic nie wynika. Czy będąc tam na miejscu wydaje się panu, że Krym jest już stracony? I czy mieszkający tam Tatarzy i Ukraińcy pogodzili się z okupacją rosyjską?

- Wielu miejscowych mieszkańców pozostaje lojalnymi wobec Ukrainy. W Bachczysaraju przed jedną z restauracji wisi flaga ukraińska obok flagi tatarskiej. Właściciel - Tatar - powiedział, że nie ma zamiaru jej zdejmować. Przynajmniej sam. Krym oficjalnie będzie nadal częścią Ukrainy, de facto należąc Rosji.

- Czy jest możliwe, że Ukraina zbrojnie odbije Krym?

- Nie, takiej możliwości nie ma.

- A powstanie mieszkańców Krymu przeciw rosyjskiej okupacji to realna perspektywa?

- Również nie. Mimo pewnych konfliktów Krym to region, w którym ludzie żyli spokojnie. Jedyną siłą potencjalnie zdolną do walki zbrojnej są Tatarzy, ale i oni mają ogromne doświadczenie osiągania swoich celów pokojowym metodami jeszcze z czasów ZSRR.

- Skąd ta bezczelność Putina? Sześć lat temu nie miał odwagi Abchazji i Osetii oddalonych przecież od centrum zainteresowania zachodniego świata włączyć w granice Rosji. A Krym zaanektował bez mrugnięcia okiem.

- Wielu publicystów w Polsce nie rozumie różnicy między Krymem i Abchazją, czy Południową Osetią. Krym ma dla Rosjan zupełnie inne znaczenie, jest ważnym elementem ich mitu historycznego. A Putin tworzy obecnie nową rosyjską tożsamość i ideologię. Czuje się przy tym silniejszy. Zachód na zbyt wiele pozwalał mu wcześniej.



- Jeżeli dojdzie na południowym wschodzie do podobnych wydarzeń jak na Krymie, to tylko z pomocą rosyjskiej siły militarnej. Krymskiego separatyzmu też by nie było, gdyby nie rosyjska interwencja.

- Jak długo Ukraina będzie jeszcze ustępować przed najeźdźcą? Kiedy stawi czynny konwencjonalny opór militarny - gdy już wróg zastuka w bramy Kijowa?

- Ukraińcy są zmobilizowani. Utworzono Gwardię Narodową. Ludzie są zdeterminowani, co udowodnili na Majdanie. Będą walczyć. Wbrew rosyjskiej propagandzie, to Ukraińcy byli tym narodem, który przyjął duży ciężar walki z Niemcami podczas drugiej wojny światowej. Świadczy o tym liczba wysokich dowódców pochodzenia ukraińskiego, trzy fronty ukraińskie, liczba bohaterów ZSRR i ofiar, pochodzenia ukraińskiego, poniesionych w walkach z hitlerowskim najeźdźcą.

- O co chodzi Putinowi - o Krym, wschód i południe Ukrainy, o całą Ukrainę czy może po Ukrainie przyjdzie czas na Polskę?

- To pytanie do prezydenta Rosji. Bez wątpienia marzy mu się nowe imperium, w nieco innej formule niż ZSRR. Z retoryki i inscenizacji występu Putina raczej widać co prawda nawiązania do Imperium, ale z drugiej strony Putin buduje nową ideologię mieszając różne elementy historii.

- Wierzy pan w jakąkolwiek pomoc dla Ukrainy poza "wyrazami ubolewania" i sankcjami wizowymi czy gospodarczymi ze strony Zachodu? Co by musiało się stać, żeby Putin się zatrzymał?

- Putin się zatrzyma, inaczej zatrzymają go sami Ukraińcy, i Kreml ma tego świadomość. W tym kontekście wojna w Czeczenii mogłaby się okazać dla Moskwy niezbyt miłym wspomnieniem. A Zachód nie powinien koncentrować się na sankcjach, a przede wszystkim na pomocy Ukrainie, bo to teraz frontowe państwo.

Rozmawiał Maciej Pieczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza