Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratował od śmierci dwoje dzieci i odjechał

Andrzej Gurba
Pan Daniel uchronił przed śmiercią dwoje dzieci i... odjechał. Przez dwa tygodnie szukała go gdańska policja.Teraz jest bohaterem, choć wcale się nim nie czuje.
Pan Daniel uchronił przed śmiercią dwoje dzieci i... odjechał. Przez dwa tygodnie szukała go gdańska policja.Teraz jest bohaterem, choć wcale się nim nie czuje. Archiwum prywatne
Odnalazł się anonimowy bohater, który uratował z płonącego mieszkania dwoje małych dzieci. To Daniel Zalas, kierowca z podmiasteckiej firmy Drew-Trans.

Pożar wybuchł w mieszkaniu przy ulicy Sandomierskiego w Gdań­sku 24 stycznia rano. Pan Daniel, mimo że uratował dwoje małych dzieci i sam gasił pożar, do tej pory był anonimowy. Kiedy wyciągnął dzieci z płonącego mieszkania i zużył kilka gaśnic w walce z ogniem, wsiadł w samochód i... odjechał.

- Byli już strażacy, którzy przejęli akcję. Towar miałem załadowany, więc ruszyłem w trasę - mówi skromnie pan Daniel. W ostatni piątek skontaktowała się z jego firmą gdańska policja. - Znaleźli nas, bo pracownicy gdań­skiej firmy zapamiętali naszą nazwę. Jestem dumny z postawy mojego pracownika - mówi Bogusław Bodnar, właściciel firm Drew-Trans z podmiasteckiej Wołczy Małej, który wcześniej nie wiedział o pożarze. Pan Daniel nikomu nic nie powiedział.

24 stycznia po godzinie dziewiątej Daniel Zalas czekał na ulicy Sandomierskiej w Gdańsku na załadunek towaru.

- W pewnej chwili usłyszałem krzyk dziecka, jakby wołanie o pomoc. Rozejrzałem się, ale nikogo nie widziałem i niczego podejrzanego nie zauważyłem. Miałem już wracać do samochodu, kiedy jeszcze przez chwilę spojrzałem w okno sąsiedniego budynku mieszkalnego. Wtedy dostrzegłem płomienie. Paliła się firanka - opowiada pan Daniel.

Pod oknem, przez które było widać płomienie, znajdował się daszek. Kierowca zabrał z sąsiedztwa drabinę i wszedł po niej na ten daszek. - Wybiłem nogą okno. Były płomienie i pełno dymu. Dzieci płakały, były bardzo przestraszone (dziewczynka i chłopiec w wieku 7 i 11 lat - dop. autora). Udało się je przez to okno wyciągnąć z płonącego mieszkania. Wzięli je później pracownicy pobliskiej firmy. Dzieci były w samej bieliźnie. Trafiły do szpitala, ale z tego co wiem, to nic poważnego im się nie stało - mówi pan Daniel.

To on pierwszy zadzwonił do straży, zgłaszając pożar. Pierwszy też zaczął gasić ogień. Na początku gaśnicą ze swojego samochodu, a później kolejnymi podawanymi przez inne osoby.
Dzieci w tym mieszkaniu przebywały same, bo ich mama rano musiała wyjść. Pan Daniel mówi, że groźny był nie tylko ogień, ale i dym.

- Wystarczyło kilka minut, aby na ratunek było za późno - ocenia mężczyzna. Dodaje, że nie czuje się bohaterem. - Można powiedzieć, że jestem przyzwyczajony, aby pomagać. Jestem strażakiem ochotnikiem w miejscowości, w której mieszkam (Żydowo w województwie zachodniopomorskim - dop. autora). Wiele razy brałem udział w takich akcjach. Cieszę się, że wszystko dobrze się skoń­czyło - mówi mężczyzna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza