Dokładnie rok temu - 8 kwietnia o godz. 13.30 Tadeusz Kamiński zaparkował swojego forda transita przed antykwariatem przy ul. Grodzkiej w Słupsku. Za szybą miał tabliczkę z napisem "zaopatrzenie".
Wypakowywał meble do sklepu. Wtedy zobaczył strażnika miejskiego, który wystawia mandat innemu kierowcy. Wstawił się za nim. I to był błąd.
- Ten samochód nikomu nie przeszkadzał, blokował bramę nigdy nie otwieraną. Sam tam często tam stawałem - opowiada Kamiński. - Wtedy strażnik powiedział, żebym się nie wtrącał, bo też dostanę mandat. No i dostałem. 100 złotych.
Kamiński został oskarżony z art. 98 Kodeksu wykroczeń, który mówi, że kto nie stosuje się do przepisów regulujących korzystanie z dróg wewnętrznych lub innych miejsc dostępnych dla ruchu pojazdów podlega karze grzywny albo karze nagany. Kierowca upierał się przy swoim.
- To była dla mnie sprawa honoru. To było po prostu wyłudzenie pieniędzy. Mandat był niesłuszny.
Sprawę wygrał ostatecznie (prawomocnie) w Sądzie Okręgowym w Słupsku, po przegranych w sądzie grodzkim i rejonowym. Został uniewinniony.
- Z wyrokami sądów się nie dyskutuje, ale strażnik miał prawo wystawić mandat, bo obowiązywał tam zakaz zatrzymywania się i postoju - mówi Waldemar Fuchs, szef słupskiej straży. - Sąd po prostu wziął pod uwagę okoliczności zatrzymania się, bo było to jedyne miejsce, w którym dostawca towaru sklepu mógł się zatrzymać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?