Na niedawnym zebraniu wiejskim mieszkańcy Białogórzyna - grupa dokładnie 135 osób - złożyli podpisy pod protestem, który później wysłali do urzędów i instytucji związanych z ochroną środowiska.
- Nie chcemy takiej firmy w naszej miejscowości - mówi Mariola Giec, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Białogórzyno "Spod strzechy w świat". - Boimy się, że dojdzie do zanieczyszczenia środowiska, spadku atrakcyjności turystycznej regionu, także obniżenia wartości naszych nieruchomości oraz tego, że te zwierzęta zaczną uciekać z ferm, co jest powszechne przy takich inwestycjach, a stanowi poważne zagrożenie, także dla ludzi - wymienia.
O planach inwestycyjnych mieszkańcy dowiedzieli się przypadkiem, gdy jeden z nich otrzymał informację z urzędu gminy, że jego sąsiad wystąpił o wydanie warunków zabudowy działki. W ten sposób mieszkańcy wpadli na trop, że jedna z ferm o powierzchni około 4 ha ma być ulokowana w centralnej części wsi, natomiast druga, o powierzchni około 9 ha, na obrzeżu miejscowości.
- Uzyskaliśmy poparcie naszego protestu ponad 60 procent wszystkich mieszkańców - mówi dalej Mariola Giec.
Na wiejskie zebranie zaprosiła przedstawiciela Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty Kamila Piecucha, który wpisał się w nastrój obaw i naświetlił, jakie istnieją zagrożenia dla rzeki, która objęta jest programem "Natura 2000".
- Owszem, są osoby, które czekają na miejsca pracy i cieszą się, że powstanie u nas jakiś zakład. Ale przecież nasza wieś pełni dziś funkcję rolniczo - turystyczną. Naszym największym bogactwem jest rzeka, jej zasoby, zawody wędkarskie, szlak kajakowy, przystań i pole kempingowe. Kto będzie chciał tu przyjechać, jeśli postawią hodowlę norek? - pyta pani prezes, wymieniając też inne obawy: zagrożenie dla tutejszej fauny, fetor padliny zużywanej jako pasza, hałas.
- Wiemy, że gmina wydała już warunki zabudowy dla jednej z tych hodowli, a wkrótce wyda też dla drugiej. Mamy jednak nadzieję, że w starostwie, które udziela pozwolenia na budowę, wezmą pod uwagę głos mieszkańców i solidnie przyjrzą się tej inwestycji - kończy nasza rozmówczyni.
Wczoraj udało nam się telefonicznie porozmawiać z inwestorem, Wojciechem Klechą, który prowadzi już hodowlę lisów w Kartuzach w województwie pomorskim.
- Rzeczywiście takie inwestycje zazwyczaj budzą obawy - powiedział nam w krótkiej rozmowie.
- Ale ja chcę uspokoić, że wszystko prowadzone jest zgodnie z przepisami i ochroną środowiska. Czekam jeszcze na decyzje z urzędów. Budowę wiat rozpoczniemy raczej w przyszłym roku. Trudno dziś mi powiedzieć, ile osób zatrudnię - powiedział.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?