Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nowej erze na rowerze. Pedałowanie ze wspomaganiem

Ireneusz Wojtkiewicz
Miejskie rowery typu holenderskiego ze wspomaganiem silniczkami elektrycznymi, montowanymi jako piasty przednich kół
Miejskie rowery typu holenderskiego ze wspomaganiem silniczkami elektrycznymi, montowanymi jako piasty przednich kół Ireneusz Wojtkiewicz
My, cykliści, znowu na cenzurowanym. Tym razem nie w towarzystwie wegetarian, Żydów, dziennikarzy i innych, od dawna czegoś tam współwinnych. Nowe i złe światło na cyklistów rzuciła ostatnio pewna belgijska kolarka wyczynowa, przyłapana na dopingu mechanicznym, czyli na pedałowaniu ze wspomaganiem, którego rolę pełnił ukryty w ramie roweru silniczek elektryczny oraz akumulatorek litowo-jonowy.

Raban się zrobił na cały świat sportowego kolarstwa, wszak to ponoć pierwszy przypadek ujawnienia niedozwolonego dopingu natury technicznej, który może poprawiać kondycję kolarza o ok. 50 procent na krótszym dystansie jazdy albo o 10 proc. po rozłożeniu na dłuższą trasę. W grę wchodzi dodanie takiemu cykliście dodatkowej mocy rzędu 125 W, zakładając, że dysponuje on mocą co najmniej 250 W (0,34 KM), która powinna charakteryzować dorosłego i jako tako wytrenowanego rowerzystę.

Sam pomysł podrasowania roweru jest nienowy i dzisiejsi „racjonalizatorzy” sportowych bicykli czerpią obficie z lat 50.- -60. minionego stulecia, kiedy na zwykłych rowerach pojawiły się doczepiane silniczki spalinowe. Przenosiły moment napędowy na łańcuch pomiędzy pedałami a tylną osią, albo poruszały rower za pośrednictwem paska klinowego lub ogumionego wałka. Popularny był zwłaszcza ten ostatni, w którym wałek kręcił przednim kołem tylko dlatego, że motorek po odchyleniu do przodu opierał się na oponie.

Takie motorki, uchodzące dziś za zabytki techniki, miały pojemność do 50 ccm, moc około 1 KM i pozwalały osiągać prędkość do 45 km/h, zwiększając przy tym zasięg jazdy wielokrotnie w porównaniu z fizycznymi możliwościami rowerzysty. Praktycznie - od tankowania do tankowania, przy czym pechowe było przegapienie potrzeby uzupełnienia benzyny, bo konsekwencją tego było pedałowanie rowerem cięższym o 10 kg od zwykłego - mniej więcej taką wagę miał doczepiany silniczek, z wyglądu niczym pniaczek drewna w poziomie. Pomyśleć, że taki poniemiecki bicykl czy radziecka ukraina, które wtedy dominowały na polskim rynku rowerowym - w pewnym okresie regulowanym nawet talonami - ważyły po 20-30 kg bez silniczka. Było więc czym dymać i z braku paliwa można było stracić własne siły. Poza tym te motorki warczały dość głośno i okropnie smrodziły spalinami. Mimo to dla latorośli tamtego okresu takie zmotoryzowane rowery były przedmiotem marzeń. Jak bardzo upragnionym? - o tym może świadczyć zwyczaj mocowania przy kołach zwykłych rowerów elementów pstrykających na szprychach. Pstrykanie dawało namiastkę jazdy rowerem z motorkiem, co też bardzo lubiłem. Najbardziej za to, że piesi nie ociągali się ze schodzeniem z drogi tak jak na dźwięk rowerowego dzwonka.

Potem nastały prawdziwe motorowery - simsony czy komary, ale dusza pragnęła już motocykli i samochodów. Konstruktorzy rowerów, jak widać, też nie marnowali czasu, udoskonalając konstrukcje mechaniczne i wykorzystując w coraz szerszym zakresie nowe technologie materiałowe. Dzięki temu stały się sprawniejsze m.in. mechanizmy przekładniowe, zwłaszcza przerzutki przednie i tylne, a same rowery dużo lżejsze. Pojawiły się rowery e-bike ze wspomaganiem elektrycznym. Najpierw takie rozwiązania zastosowano w rowerach miejskich, zwanych też holendrami, z czasem zaczęły trafiać do bicykli turystycznych, górskich, szosowych, trekkingowych i o zróżnicowanym zastosowaniu. Wspomaganie rowerzysty elektryką nie oznacza jego całkowitego wyręczania w pedałowaniu. Może być to na przykład pomoc w ruszaniu do osiągnięcia 5 km/h, przy której to prędkości trzeba włączyć siłę mięśni własnych nóg. E-bike bardziej zaawansowane technicznie mają trzy tryby jazdy do prędkości maksymalnej 25 km/h. Spory zasięg - od 40 do 80 km przy pełnym naładowaniu baterii litowo-jonowych o wadze ok. 3 kg. Silniki elektryczne z bezszczotkowymi wirnikami, które wyglądem przypominają mocno pogrubione kasetowe osie, dysponują przeważnie mocą 250 W, czyli dokładają drugie tyle, ile charakteryzuje dorosłego rowerzystę. Silniki elektryczne - z oplotem szprych w kołach - montowane są z przodu w rowerach miejskich, a w górskich i trekkingowych z tyłu.

Rowery wspomagane napędem elektrycznym zyskują coraz większą popularność na rynku jako pojazdy rekreacyjne, a nawet służbowe. Niektórzy cykliści niepotrzebnie się krępują, że korzystają ze wspomagania elektrycznego ze względu np. na stan zdrowia.

A co do służbowych e-bike, to od roku kilkanaście takich rowerów jest na wyposażeniu słupskiego ratusza, ale jakoś nie zauważyłem, by dzięki temu się zwiększyła mobilność magistrackich urzędników.

O ile nic nie trzeba kryć, że te jednoślady mają wspomaganie elektryczne, to w przypadku jazd sportowych jest to nie do pomyślenia ani do zobaczenia, bo te dopingowe silniczki elektryczne i akumulatorki nie są większe od korków do butelek, skoro mieszczą się w rurach ram. I nie jest to ostatnie słowo speców od technicznych „dopalaczy” rowerowych. Wymyślili koło elektromagnetyczne, więc chyba niedługo znowu o cyklistach będzie głośno. Zawczasu warto oznajmić, że nie wszyscy są tacy sami.

Szukasz informacji o turystyce w regionie? Kliknij i zobacz "Turystyczne perły Pomorza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza