Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sporcie nie ma granic - rozmowa z Józefem Koneckim

Rozmawiał Rafał Szymański
Józef Konecki (z lewej) podczas Amber Cup w hali Gryfia w styczniu 2013 roku.
Józef Konecki (z lewej) podczas Amber Cup w hali Gryfia w styczniu 2013 roku. Łukasz Capar
Rozmowa z Józefem Koneckim, działaczem sportowym, społecznikiem ze Słupska.

- W Słupsku jedni nazywają pana oszołomem, inni prawdziwym menedżerem, takim, co jak drzwiami go wypchną, wróci oknem. Zna pan te opinie?

- Takich jak ja nie lubi się. Przeszkadzamy.

- Dlaczego?

- Są pewne koalicje, powią­zania. Działacze i trenerzy mówią, że tacy jak ja przeszkadzają w pracy. Mylą się. Wspieramy funkcjonowanie sportu w tych trudnych czasach. Każdy klub czy stowarzyszenie, gdyby miało kilka takich osób jak ja, na pewno miałoby lżej. Trenerzy i zarząd zajmowałby się prowadzeniem szkolenia, a my - społecznicy, robiliby tę cięż­­ką robotę, załatwiając wiele innych spraw.

- Skąd się pan wziął w słupskim sporcie?

- Pochodzę ze Sławna. Grałem w latach 1973 - 1976 w Czarnych Słupsk w piłkę nożną. Byłem bardzo szybki, dlatego świętej pamięci Ryszard Szczupiel zrobił mnie bocznym obrońcą. Byłem pierwszym zawodnikiem Czarnych, który strzelił Gwardii w Koszalinie gola bezpośrednio z rogu. Kryłem zresztą wtedy Mirosława Okońskiego. Kiwkę miał straszną, ale ja miałem na to sposób. Trzeba być blisko niego, nie odstępować na krok. On zaczął mnie wtedy kopać, bo nie mógł sobie dać rady. Niestety, z powodu tragedii rodzinnej, musiałem iść do pracy.

- A skąd działanie w sporcie?

- Widziałem potrzebę zagospodarowania czasu dzieciom. Jeśli one mają zapełniony czas, jest mniej agresji i przestępstw. Można zapobiec patologiom. Działałem w judo, ringo, piłce nożnej, pomagałem w rowerach górskich MTB.

- A obecnie w Słupsku dobrze jest zorganizowany sport?

- Nie. Młodzież mamy zdolną. Z nimi trzeba rozmawiać, z nimi trzeba pracować. Przekonałem się o tym w zeszłym roku, gdy pracowałem w SOSiR. Zrobiliśmy imprezę, "Bawmy się bezpiecznie i wesoło". Jeśli wychodzi się do młodzieży i pokazuje się coś, to nie potrzeba dużych nakładów. Tylko chęci i wolę. Dostaje się dwa razy więcej, bo młodzi nie siedzą przed telewizorem, komputerem czy blokowiskiem, tylko są na obiektach sportowych. Tylko czy trenerzy, rodzice, wychowawcy chcą poświęcić im trochę czasu? Problem jest właśnie w tym - poświęcić im trochę czasu.

- W sporcie słupskim wydaje się, że ten czas jest im dany.

- Pan dobrze wie, że nie. Przy wyborach do zarządu różnych klubów idą ludzie, którzy mają taki interes, by się tylko pokazać. Jeżeli jest się dyrektorem czy prezesem firmy zasiadającym w zarządzie jakiegoś klubu, to czy będzie chodził on od jednej firmy do drugiej i prosił o pieniądze? Na wyjazd czy zawody? Nie. Taki gość, jak ja, to pójdzie, poprosi. A wie pan dlaczego? Bo ja nikogo nie oszukam. Powiem, na co pieniądze zostały wydane. Przedstawię argumenty. Mało tego. Drugi raz też pójdę. Zadzwonię. I sponsor pomyśli "Może to się opłaca, mogę pomóc". To będzie sukces zawodnika i sponsora.
Firmy mają teraz mniej pieniędzy, ale dobry sponsor podzieli się złotówką. I nie idziemy do nich tylko wtedy, gdy go potrzebujemy. O niego trzeba dbać cały rok. Wysłać kartkę z obozu, z podziękowaniem. Np. judoka Tomasz Błoński tym, którzy mu zasponsorowali wyjazd z kadrą do Tokio, wysłał piękne kartki z podziękowaniem. To jest docenienie sponsora, dzięki któremu Słupsk był tam widoczny. A Tomek miał okazję trenować z najlepszymi.

- Działa pan dalej w judo?

- Z mniejszym zaangażowaniem. Zostałem wyautowany.

- Dlaczego?

- To nie do mnie pytanie. Nie doceniano tego, co się robi. Ale ja nie odpuściłem. Dalej im pomagam i bardzo się cieszę, kiedy widzę tych chłopców, dalej rozmawiamy. Mało tego, młodzież trzeba szanować. Nie mówię tylko o judo. Wielu trenerów i działaczy powinno sobie dać spokój. Nie mają podejś­cia do młodzieży, która teraz jest. Moje pokolenie było inne, nasi ojcowie byli inni. Obecna młodzież jest całkiem inna. Miękka, wraż­liwa, wielokrotnie nie lubi wysiłku. A sport to duży wysiłek. Wszystkich.

- Rozszerzy pan?

- Dzisiaj tylko majętnych stać na uprawianie sportu. Nie wolno jednak zapomnieć o mniej zamożnych. Tam jest potencjał. Trzeba wyrwać te dzieci z patologicznych środowisk. A to jest trudne wyzwanie. Dla społeczników, ale i dla urzędu miasta - ludzi, którzy powinni się bardziej angażować. Czy widział pan, aby urzędnik brał udział w niedawnym biegu wiankowym czy innym? Chociażby w biegu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? A ja biorę udział w tych biegach. W każdym wieku można startować.

- Mało kto to rozumie.

- A zapytam tak: czy nasi trenerzy się doszkalają? System treningowy się zmienia. To nie jest tylko rozpisanie zajęć. Albo wciąż mają ten sam patent na trening. Sprowadźmy raz jakąś gwiazdę, by go urozmaicić. To dużo nie kosztuje. Inna sprawa, mamy piękne obiekty sportowe, które stoją puste. Dlaczego? Bo ktoś się nastawi, że obiekt ma zarabiać. A przecież każdy wpływ to pomniejszenie kosztów utrzymania. Trzeba umieć stracić, by móc zyskać. Jeśli dzieci i młodzież są na obiekcie, to nie są przed komputerem. Wbrew wsz­yst­­kim uważam też, że są pieniądze. Tylko że one są źle zarządzane i wydawane. Ale zatrzymam się, nie chcę wyglądać na kogoś, kto zjadł wszystkie rozumy.

- Działał pan przez chwilę w piłkarskim Gryfie.

- Tak, nie udało się, bo może był za krótki okres (Konecki poświęcając kilka nocy napisał projekt o fundusze europejskie, klub nie zdążył go na czas wysłać - dop. "Głosu"). Ale to dobry pretekst, by powiedzieć, że nie korzystamy z funduszy europejskich w słupskim sporcie. Są pieniądze, tylko trzeba szukać na stronach ministerstwa sportu. Centrum Inicjatyw Obywatelskich przesyła mi bardzo dużo projektów. Wielokrotnie do Gryfa-3 wysyłałem i nie było odzewu. W sporcie ludzie się przyzwyczajają, że idą po pieniądze. A czy kiedyś sami staramy się zyskać w różnych funduszach UE? Jest bardzo dużo pieniędzy na ścianę wschodnią. Czy my jednak w Słupsku robimy wymiany sportowe? Nie. Raz się udało z Białorusinami w judo, ale my już tam nie pojechaliśmy. Trenerzy i zarząd mieli inne koncepcje. Teraz mam kontakty z piłkarzami z Grodna. Sport nie zna granic. Pod koniec września zorganizuję mecz oldbojów z Grodna, zagrają ze Szwagrami, nieoficjalnym klubem oldbojów w Słupsku. Akurat mają 35-lecie.

- W Słupsku wszyscy znajdują wytłumaczenie, że to biedny region i nic tu nie można.

- Co to znaczy biedny region? Czy człowiek biedny nie może uprawiać sportu? Taki ktoś ma bardzo dużo zalet, bo będzie się chciał z tego wyrwać. A skąd pochodzą najlepsi? Z biedy, bo ubóstwo go hartuje, to ich motywacja. Ale takiemu zawodnikowi trzeba pokazać, że można. A czy my pokazujemy? Nie. My się przyzwyczailiśmy do narzekania, że jest źle, że się należy. Uważam, że nie, że trzeba się postarać, wypracować. Wskazywałem, że są piękne projekty dla Polski, Litwy, Rosji, Ukrainy, Białorusi. Są wielomilionowe projekty w UE. Trzeba się zaangażować. Czy nie warto? A jak pokażemy tym dobrą drogę 25 młodym sportowcom, to nie warto? Trzeba chcieć.

- Wygląda na to, że tylko pan o tym mówi.

- Czy mówił panu ktoś w słupskim sporcie, że są takie projekty? A ja cały czas śledzę to. Nie ma współpracy z urzędem miejskim. Bo jest konflikt CIO - urząd miejski. Kto na tym zyskuje? Wszyscy tracą. Gdyby była współpraca, to można by było coś zrobić.

- Pańskie pomysły przerastają środowisko w Słupsku.

- I dlatego mnie się nie ceni. Bo ja jestem konsekwentny. Nigdy niczego ludziom nie obiecałem bez pokrycia. Dlatego z podniesioną głową chodzę po mieście, bo nie mam zobowiązań. A jak mogłem, to pomogłem.

- Kluby powinny się bić o pana.

- Z całym szacunkiem dla ich dorobku, wielu działaczy i trenerów powinno odejść. Nie są przygotowani na obecne czasy. Ich cykl treningowy nie zmienił się od 30 lat. Jest taki, jak jeszcze ja trenowałem. A teraz są inne czasy.

- Z drugiej strony jest tak, że jak oni odejdą, to nie zostanie nikt, kto by pracował w sporcie.

- A czy spróbowaliśmy? Kto nie ryzykuje, ten stoi w miejscu. Firma, która nie inwestuje, marnieje. Trzeba inwestować w ludzi: dzieci, młodzież. Świat ucieka przed nami. Tylko wytrwali dochodzą do celu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza