- Młode wypadły z gniazda, które znajduje się w pobliżu. Chodziły sobie spokojnie po ulicy, bo jeszcze nie umieją fruwać. I w pewnym momencie nadeszli ci ludzie. Zaczęli je ganiać i kopać. Jednej złamali skrzydło - opowiadała nam osoba, która widziała zdarzenie.
Skatowanymi ptakami zaopiekowały się Gabriela Groberek i jej mama. Obie mieszkają w pobliżu. Na trawniku koło kościoła Najświetszego Zbawiciela w centrum Ustki ustawiły niewielkie poidełko, wysypały trochę chleba i zadbały o to, by mewy zostały opatrzone medycznie.
- Było trochę chodzenia. Najpierw poszłyśmy do Urzędu Miasta do osoby, która zajmuje się ochroną środowiska, stamtąd odesłano nas do Straży Miejskiej, a strażnicy przekierowali nas do lecznicy weterynaryjnej. Niestety, tu lekarz stwierdził, że z dwóch najbardziej pobitych mew nic już nie będzie.
Zostały uśpione. Przeżyły tylko te dwie, które dalej mieszkają pod kościołem. Mamy nadzieję, że już wkrótce nauczą się latać i będą mogły zatroszczyć się same o siebie - mówi Gabriela Groberek. Nie ukrywa, że ma żal do służb miejskich o to, że nie zdecydowały się na terapię dwóch najbardziej zmasakrowanych ptaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?