MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Wesele"

Piotr Polechoński
Wojciechowi Smarzowskiemu, reżyserowi "Wesela", udała się bardzo ciekawa rzecz: śmiało i bez większych ceregieli nawiązał do dzieła Stanisława Wyspiańskiego i wygrał. Czerpie z dramatu sprzed 100 lat pełnymi garściami, a jednocześnie robi własną robotę.

Rezygnuje z wszelkiej metafizyki i patriotycznych uniesień na rzecz wulgarnej dosłowności. Jego Polska to kraj bez marzeń, a nawet bez idealistycznych mrzonek. Współcześni Polacy nie czekają już na głos "złotego rogu", który poderwie ich do czynu. Oni zaprzedali się "złotemu cielcowi", zmieniając się w świnie z kłami ryjącymi tuż przy ziemi. Nic ich nie obchodzi, oprócz forsy i władzy. Obojętnie, czy chodzi o prezesa wielkiego koncernu, czy bogatego ogrodnika z zapadłej wioski. Bo, pomimo że skala jest inna, to oblicze pozostaje to samo - obecna gęba Polaka to gęba gangstera, złodzieja, dorobkiewicza i zwykłego półgłówka oraz tandeciarza. Nie ma żadnej nadziei, nie ma żadnego światełka w tunelu. Polska to zarzygany stół i kiczowate podrygi wokół niego. Takie jest "Wesele 2004".
Akcja dzieje się podczas jednej, weselnej nocy. Wojnar, ogrodnik z podkarpackiej wsi, urządza córce wystawne wesele. W prezencie młoda para dostaje od ojca luksusowy samochód. Po ceremonii ślubnej Wojnar płaci za samochód, ale nie w całości. Człowiek, który samochód sprowadził, domaga się obiecanych dwóch hektarów ziemi. Problem w tym, że ziemia należy do dziadka państwa młodych, a ten ziemi oddać nie chce. Tymczasem wesele trwa, alkohol leje się strumieniami, a wszyscy coraz częściej pokazują swoje prawdziwe oblicze...
"Wesele" to mocny film. Od pierwszych pokazów spotykał się z zarzutami, że wykrzywia polską rzeczywistość, zniekształcając prawdę o nas. To co stało się podstawą oskarżenia to największa zaleta obrazu Smarzowskiego. Bo tylko świadome przerysowanie i przesada zwracają uwagę i zmuszają do myślenia.
"Wesele" to nie jest obraz dokumentalny, który ma być do bólu obiektywny. To subiektywna wypowiedź twórcy, który wali widza pięścią między oczy i pyta każdego z nas: czy opowiadam też o tobie? I co ważne, robi to rewelacyjnie.
"Wesele" to obraz świetnie zagrany, kapitalnie zmontowany (fantastycznym pomysłem było przeplatanie cyfrowymi zdjęciami fragmentów wykonanych normalną kamerą) i pełen pasji. Najwyraźniej wszystkim zależało, aby powiedzieć coś ważnego o tym, co się dookoła nas dzieje. A raczej wykrzyczeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza