Sen rodziny Kubickich w ubiegły piątek ok. godz. 4 nad ranem przerwał trzask dochodzący z poddasza. Pan Sławomir pobiegł na piętro i zobaczył, że dach stoi w płomieniach.
- Natychmiast obudziłem żonę i synka. Zaczęliśmy ewakuację. Ratowaliśmy siebie i wszystko, co się dało. Na dworze było minus 15 stopni, a ja biegałem boso i w samej piżamie.
Ogień postawił na nogi całą wieś. Wielu sąsiadów przybiegło pomagać panu Sławomirowi.
- Razem ratowaliśmy mój dobytek. Ponieważ jestem sołtysem, miałem też sporo dokumentów z gminy. Je również musiałem ratować. Pomagało mi 10, może 15 osób. Ktoś przyniósł plandeki, aby osłonić uratowane rzeczy, ktoś inny przyniósł mi ubranie - opowiada pan Sławomir.
Zdaniem strażaków prowadzących akcję gaśniczą, przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej. Mężczyzna nie potrafi oszacować strat, wie jednak, że są one ogromne.
- Spłonęło praktycznie całe poddasze, zostały tylko zgliszcza. Tam był pokój do zabawy syna. W tym pomieszczeniu trzymaliśmy swoje rzeczy, nawet część prezentów ślubnych, mimo że już siedem lat jesteśmy razem. Nasze mieszkanie jest jednak tak małe, że nie mieliśmy miejsca rozstawić wszystkich prezentów - mówi sołtys Wielogłów.
- Szybko przyjechali strażacy, którzy ugasili pożar. Niestety, pokój na parterze został zalany i nie wiem, czy uda mi się coś z niego uratować.
Niestety, dom nie był ubezpieczony. Jak twierdzi pogorzelec, od lat znajdował się on w tak złym stanie technicznym, że żadne towarzystwo ubezpieczeniowe nie chciało go ubezpieczyć.
Pan Sławomir za naszym pośrednictwem chce podziękować wszystkim, którzy pomogli mu w ratowaniu dobytku.
- Dziękuję osobom, które wynosiły i zabezpieczyły moje rzeczy, dwóm paniom, które jeszcze w dniu pożaru zebrały we wsi pieniądze dla nas. Pomogła nam również gmina, która zabezpieczyła dach i wywiozła to, co się spaliło. Wspomogła nas również sołtys Redzikowa, która przeprowadziła zbiórkę pieniędzy wśród mieszkańców. Także okoliczni radni obiecali nam pomóc - mówi pan Stanisław. - Wszystkim jestem bardzo wdzięczny. To wspaniałe, że nawet w ciężkich czasach ludzie mają wielkie serca.
Rodzina pana Sławomira mieszka teraz u jego teściów w Karżniczce. Mężczyzna chce jednak rozpocząć odbudowę poddasza, jeśli tylko pozwoli na to pogoda. Liczy na pomoc naszych czytelników.
- Potrzebne są mi materiały do odbudowy dachu. W przyszłości będę też musiał zgromadzić różne sprzęty domowe. Niestety, teraz nawet nie mam ich gdzie trzymać - mówi Sławomir Kubicki.
Wszyscy, którzy mogą pomóc materialnie bądź finansowo rodzinie pogorzelców, proszeni są o kontakt z panem Sławomirem pod numerem telefonu: 692 011 665.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?