Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witek to nazwisko marka wśród oszczepników

Krzysztof Niekrasz
Państwo Witkowie przy choince, od lewej Stanisław, mama Beata i Marcelina.
Państwo Witkowie przy choince, od lewej Stanisław, mama Beata i Marcelina. Fot. Łukasz Capar
Od wielu lat państwo Witkowie świętują bardzo tradycyjnie. Po kolacji wigilijnej zawsze śpiewają kolędy. Przy stole nie zabraknie tematów sportowych.

Za kilka godzin zasiądziemy do wigilijnego stołu, będziemy składać sobie życzenia i łamać się opłatkiem. Ten piękny świąteczny czas państwo Witkowie spędzać będą w Kwakowie w cieple domowego ogniska przy choince, z najbliższymi.

Mirosław Witek w przeszłości uprawiał rzut oszczepem. Reprezentował barwy Gryfa Słupsk. W swoim dorobku ma sześć medali mistrzostw Polski, w tym trzy z najszlachetniejszego kruszcu. Był uczestnikiem mistrzostw świata w 1987 roku. Startował też w mistrzostwach Europy w 1994 roku.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Śladami Mirosława podąża córka Marcelina, która od października 2008 roku trenuje rzut oszczepem. Młoda Witkówna przebojem wdarła się do lekkoatletycznej czołówki kraju w kategorii młodziczek. W 2009 roku zdobyła srebrny medal w Małym Memoriale im. Janusza Kusocińskiego w Zamościu, który jest uważany za mistrzostwa Polski w tej grupie wiekowej.

Warto podkreślić, że srebrna medalistka rzucała oszczepem pożyczonym od Barbary Madejczyk, dwukrotnej olimpijki z Jantara Ustka. Początkowo 14-letnia zawodniczka Słupskiego Klubu Lekkiej Atletyki trenowała pod okiem Ryszarda Ksieniewicza, ale obecnie ćwiczy pod kierunkiem ojca.

- To były moje pierwsze zawody mistrzowskie w życiu i niezwykle je przeżywałam. Srebrny medal w Zamościu dał mi wielką satysfakcję - wspomina Marcelina. - To mnie dopinguje do jeszcze solidniejszej pracy i zwiększonego wysiłku. Uprawianie sportu muszę pogodzić z nauką. Z rzutem oszczepem wiążę wielkie nadzieje - dodaje.

Marcelina Witek uczęszcza do II klasy Gimnazjum nr 5 w Słupsku. Trenuje pięć, a nawet czasami siedem razy w tygodniu. Mieszka w Kwakowie. Nie przeszkadzają jej dojazdy do szkoły i na treningi na stadion 650-lecia.

"Głos Pomorza" postanowił zajrzeć do domu państwa Witków, aby przekonać się jak wyglądają tradycyjne święta Bożego Narodzenia w oszczepniczej rodzinie.

- Bardzo lubię Boże Narodzenie, bo to czas radości i wyjątkowego ciepła rodzinnego. Urzeka mnie atmosfera tych dni. To czas wyciszenia się, refleksji, czas przeznaczony dla najbliższych. Pierwsza gwiazdka, sianko pod obrusem, przystrojona choinka i opłatek to jedne z najważniejszych symboli tego święta - przypomina Mirosław.

Święta w każdym polskim domu to prawdziwa uczta. I choć w każdej rodzinie na wigilijnym stole od lat królują te same dania, to niektórzy starają się wymyślić coś nowego i zmieniają wiele w sposobie przyrządzania potraw.

Czego u państwa Witków nie może zabraknąć na wigilijnym stole?

- Karpia smażonego na maśle, barszczu z uszkami i pierożkami, ryby po grecku, śledzia w śmietanie i papryce, krokietów z kapustą i grzybami, kotletów rybnych w sosie pomidorowym - wylicza Beata Witek, żona Mirosława, mama Marceliny.

Z tego można wywnioskować, że kolacja wigilijna jest na głowie pani domu.

- Podczas przygotowań Mirek do kuchni raczej nie wchodzi. O przepraszam - wchodzi, żeby coś zjeść albo się napić - śmieje się małżonka byłego oszczepnika.

- Przy wigilijnym stole nie będę dbał o dietę. Podczas wieczerzy zawsze były śpiewane kolędy. I tak będzie w dalszym ciągu. Od wielu lat zaczynamy od Cichej nocy. W programie są też takie kolędy, jak: Bóg się rodzi, Jezus malusieńki, Pójdźmy wszyscy do stajenki, Przybieżeli do Betlejem. Czasami fałszujemy, czasami ktoś się pomyli, ale niezwykłą atmosferę i bliskość pamiętamy przez cały rok
- zdradza wielokrotny medalista mistrzostw Polski.

Sportowcy uważają, że im więcej osób z rodziny, tym lepiej, bo wtedy atmosfera świąt jest bardziej odczuwalna.

Do wigilijnego stołu u Witków zasiądzie dwanaście osób - podkreśla Mirosław.

Co by chciała "głowa domu Witków" dostać od Świętego Mikołaja?

- Dużo zdrowia. Chciałbym znaleźć pod choinką pudełko ze zdrowiem dla całej mojej rodziny. To jest dla mnie zdecydowanie najważniejsze. Jak wszyscy w rodzinie będą zdrowi, to i ja będę szczęśliwy. Może to życzenie oklepane, ale bez zdrowia trudno się z czegokolwiek cieszyć. Jeśli nie będzie zdrówka, to na przykład ciężko będzie prowadzić moją małą firmę poligraficzną i treningi. Inne życzenie jest takie, żeby Marcelina robiła postępy. Wierzę, że to się uda - taką nadzieję ma Mirosław, ojciec i trener w jednej osobie.

- U nas pod prawdziwą choinką nie ma prawa zabraknąć prezentów. Mam już je przygotowane - informuje Beata. - Jeżeli chodzi o mnie, to nie mam szczególnych wymagań. Zawsze cieszy mnie nawet mała rzecz, która ofiarowana jest od serca. Dla gości będą też drobne prezenty.

- W swojej karierze miałem sytuacje bardzo trudne. Pierwszą taką była kontuzja kolana podczas obozu klimatycznego w Izmirze, a drugą było zawieszenie mnie i odebranie tytułu mistrza Polski w 1991 roku za rzekome używanie środków dopingujących. Z tą ostatnią sprawą nigdy się nie pogodziłem i żyję nadzieją, że ta kwestia zostanie naprawdę wyjaśniona definitywnie do końca nawet po tylu latach, bo tamta dyskwalifikacja nie daje mi spokoju. Jestem czysty - przekonuje oszczepnik.

- Czego sobie życzy Marcelina w tym wyjątkowym czasie? - Marzyć trzeba codziennie, a nie tylko od święta. Bez marzeń nie ma życia. I dobrze, jeśli te marzenia są choć trochę przyziemne i spełniają się. Moim celem w 2010 roku jest pobicie rekordu Polski młodziczek. Należy on do Marty Kąkol z Luzina. Jej rekordowy wyczyn wynosi czterdzieści pięć metrów i piętnaście centymetrów - informuje srebrna oszczepniczka z tego roku.

Gdzie na sylwestra?

Państwo Witkowie jeszcze nie mają sprecyzowanego planu sylwestrowego. Zapewniają, że Nowy Rok powitają w sprawdzonym towarzystwie i na pewno będą się dobrze bawić.

- Boże Narodzenie to czas, kiedy wybaczamy sobie urazy, staramy się być lepszymi bardziej życzliwymi ludźmi. - Chciałbym, żeby taka atmosfera trwała przez cały 2010 rok - dodał trzykrotny złoty medalista mistrzostw Polski z 1988, 1994, i 1997 roku.

Marcelina ma jeszcze 20-letniego brata Mariusza, który jest jej wiernym kibicem.
Wszystkim czytelnikom-kibicom "Głosu Pomorza" życzymy, by cieszyli się niezapomnianym czasem spędzonym bez pośpiechu, trosk i zmartwień. Żeby nigdy nie zabrakło im radości w życiu, a uśmiech zawsze był na ich ustach. d

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza