Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrażenia z jazdy: Isuzu D-Max 3.0 D 4WD LS (wideo)

Marcin Barnowski
Isuzu D-Max
Isuzu D-Max Fot. Kamil Nagórek
Jest ciężki, ale solidny. Nie poszpanujesz nim na wielkomiejskich bulwarach, ale zyskasz szacunek w trudnych warunkach za miastem. Samochód, który "Głos" przetestował dzięki uprzejmości słupskiego dilera tej marki, firmy Auto Diug, cechują paradoksy.

Jest ciężarowy, ale 5-osobowy. Najmłodszy pikap na polskim rynku, ale konstrukcja ma już 8 lat. Zadebiutował u nas dopiero w czerwcu 2009 roku, dużo później niż konkurenci: Mitsubishi L200, Toyota Hilux czy Nissan Navara. Kiedy rywale promowali się w Polsce, produkowany w Tajlandii D-Max zawojowywał rynki w Azji i w USA.

Tu trzeba zaznaczyć, że popularność pikapów w Polsce w dużym stopniu jest wynikiem restrykcyjnych przepisów o odliczeniach VAT-u przy zakupie i eksploatacji samochodów firmowych, wprowadzonych w 2004 i zaostrzonych w 2005 roku.

Gdy ktoś chciał odliczać VAT od paliwa i pełny VAT przy zakupie, a zarazem chciał mieć 5-osobowy samochód, był skazany na pikapa z podwójną kabiną.

Japończycy wprowadzili pikapa na nasz rynek już po tym, jak Europejski Trybunał Sprawiedliwości zakwestionował restrykcyjne przepisy i przywrócił stan sprzed 1 maja 2004 roku, umożliwiając ponownie odliczanie VAT od wszystkich aut z kratką. D-Max jest więc daniem, które podano po obiedzie, ale nie oznacza to, że nikt się na niego nie połakomi.

To wóz o ogromnym potencjale. Niby jeden model, ale występujący aż w 16 wariantach napędowo nadwoziowych. Silniki do wyboru są dwa: turbodiesel 2.5 i turbodiesel 3.0. Wersje napędowe też dwie: 2WD, czyli na tylną oś i 4WD z możliwością dołączenia napędu na przód.

Do tego dochodzą trzy warianty kabin: pojedyncza (single cab), czyli dwuosobowa, pojedyncza wydłużona (extended cab) i podwójna (double cab). Ceny: od 54.898 do 93.176 zł netto, są ustawione konkurencyjnie względem lidera segmentu, Toyoty. Porównywalne wersje Hiluxa są w cennikach o kilka tys. zł droższe.

Wygląd zewnętrzny

Isuzu to marka z tradycjami sięgającymi lat I wojny światowej. Od lat 90. XX wieku jest częścią megakoncernu General Motors i specjalizuje się w produkcji aut użytkowych: dostawczaków, ciężarówek i autobusów.

Nic dziwnego, że i D-Max jest de facto solidnym wozem ciężarowym, zbudowanym na GM-owskiej ramie, a nie o zawieszeniu samonośnym, jak większość współczesnych bulwarowych terenówek. Jest ciężki i to widać. Nasuwa skojarzenie z koniem pociągowym. Ma potężne kopyta, czyli koła i chrapy w pokrywie silnika, które po wduszeniu pedału gazu wciagają do płuc pod maską potężne hausty powietrza. Stalowe cielsko testowanego egzemplarza może unieść 1.146 kg ładunku i ciągnąć 3-tonową przyczepę. Lider segmentu, Toyota Hilux może holować przyczepę o maksymalnej DMC wynoszącej 2250 kg.

Silnik Isuzu to common rail o pojemności 3 litrów, z intercoolerem i z łańcuchem, a nie paskiem rozrządu (mniej problemów z obsługą). Skrywa moc 163 koni mechanicznych, zaledwie o 8 mniej od rywala spod znaku Toyoty z porównywalnym silnikiem. Masa własna wynosi 1.804 kg.

Wnętrze bez bajerów, klarowne, uporządkowane. Gdyby nie był to wóz japoński, można by go wziąć z powodzeniem za wytwór myśli niemieckiej. Dominuje łatwy w czyszczeniu ciemny plastik, z uwydatnionymi otworami nadmuchów.

Na asfalcie i na bezdrożach

Ciężar auta czuje się najbardziej przy ruszaniu. Producent nie podaje w oficjalnej specyfikacji prędkościowych osiągów wozu, ale to oczywiste, że by zobaczyć 100 km/h na liczniku, trzeba odczekać około 15 sekund.

Zbyt szybka jazda może być niebezpieczna. Wprawdzie Isusu zapewnia, że D-Max jest pikapem, który mimo sporego prześwitu ma najniżej w segmencie usytuowany środek ciężkości, jednak w zakrętach szybko jadący wóz wychyla się na boki. Ryzykując to, trzeba mieć też świadomość, że D-Max, podobnie jak inne pikapy, słabo wypada w testach zderzeniowych Eutro NCAP.

Manewrowanie w mieście jest trudne z uwagi na dużą długość auta. Ale pomagają czujniki cofania, dodawane za doplatą razem z hard topem, czyli sztywnym dachem przykrywającym pakę (10.943 zł netto).

Najważniejsze jednak jest to, co D-Max umie w terenie. W czasie testu skręciliśmy w wiejską drogę, rozjeżdżoną przez traktory. Szybko trzeba było załączyć napęd na przednią oś, bo autem mocno zarzucało. Na czterech łapach blisko dwutonowy wóz wspinał się na nierównościach jak czołg pokonujący wraże okopy.

Załączenie 4WD, a także redukcji i blokady mostów to prościzna. Służą do tego dwa przyciski w desce rozdzielczej. 4WD włącza się i wyłącza bez zatrzymywania auta, w ruchu.

Droga jednak zaczęła zanikać wśród zaoranych pól. Co robić? Wykręcić nie ma gdzie, na polu grząsko. Trudno: wduszamy przycisk redukcyjny i po czołgowemu wjeżdżamy między orne bruzdy. Moc silnika idzie teraz równomiernie na wszystkie koła. Powoli robimy nawrotkę, brodząc w błocie o głebokości 25 cm. Udało się!

Podsumowując, D-Max to dobra oferta dla osób posiadających posesje za miastem, jeżdżących po nieodśnieżonych drogach, a także dla polujących, wędkujących, żeglujących. Można prawie wszędzie wjechać, dowieść ekwipunek, sprzęt pływający albo materiały budowlane. Spalanie na poziomie 8,5 l ON na 100 km można przeżyć. Tylko do szpanowania D-Max się nie nadaje.

Dane techniczne i wyposażenie

Dł./szrer./wys./rozstaw osi: 5035/1.800/1735/3050 mm
Silnik: turbodiesel i intercoolerem 2999 ccm, R4
Moc maksymalna 163 KM przy 3.600 obr./min.
Maksymalny moment obrotowy 360 przy obr. min 1.800 2.800
Skrzynia biegów: manualna, 5-stopniowa
Prędkość maksymalna: 175 km/h
Średnie zużycie paliwa: 8,4 l/100 km
Kąt natarcia/rampowy/zejścia: 34,6/20,5/23,3 stopnie
Wyposażenie standardowe (m.in.): wskaźnik temp. zewn, tempomat, el. sterowane szyby, centr. zamek, klimatyzacja, 6 głośników systemu audio.
Cena: 93,176 zł (netto, bez uwzg. opustów)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza