Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wycięli 200 cudzych drzew, prokuratura twierdzi: przestępstwa nie ma

Andrzej Gurba
Wycięli 200 cudzych drzew.
Wycięli 200 cudzych drzew. sxc.hu
Miastecka prokuratura ustaliła, że sąsiedzi bezprawnie wycięli sąsiadowi 200 drzew.

Poszkodowany to Rafał Sztobnicki, właściciel i dzierżawca gruntów w podmiasteckim Węgorzynku oraz użytkownik Jeziora Płaskiego (Lipczyńskie). O bezprawnej wycince napisaliśmy w marcu tego roku, kiedy Szto­bnicki prosił naszą redakcję o interwencję. Zawiadomił też policję, która prowadziła dochodzenie pod nadzorem prokuratura.

- Prokuratura umorzyła dochodzenie, potwierdzając, że doszło do bezprawnej wycinki drzew, ale jednocześnie stwierdzając, że nie ma przestępstwa, bo sąsiedzi nie wiedzieli, że wycinają drzewa nie będące ich własnością. Z tego samego powodu umorzono też dochodzenie o kradzież drewna. Dla mnie to skandaliczna decyzja. Odwo­łałem się od niej - oznajmia Sztobnicki (odwołanie nie zostało jeszcze rozpoznane).

Krzysztof Młynarczyk, pro­kurator rejonowy w Miast­ku, mówi, iż faktem bezspornym jest, że dokonano szkody na mieniu pana Sztobnickiego. - Z punktu widzenia przepisów karnych istotne jest jednak to, że właściciele sąsiedniej działki nie wiedzieli, że wycinają cudze drzewa. Nie mamy dowo­dów na to, że popełnili przestępstwo, że dokonali kradzieży. Odpowiedzialność karna wchodziłaby w grę, gdyby działali świadomie, z zamiarem kradzieży. A tak nie było - tłumaczy Młynarczyk.

Grunty, z których dokonano bezprawnej wycinki, znajdują się przy Jeziorze Płaskim i rzece Kątnik.

- Mój grunt od tej rzeczki w stronę jeziora to jeszcze gdzieś oko­ło 2,5 metra. Dalej w stronę jeziora są grunty osoby, która dokonała wycinki. Wbijają się one na zasadzie klina. Jej własność nie sięga jednak do wody, a bliżej. W zależności od miejsca, teren od wody, który jest w moim użytkowaniu, wynosi od kilku do kilkunastu metrów. Po prostu kiedyś jezioro było większe i stąd umowa użytkowania obejmuje część terenu poza linią brzegową. Dorodne drzewa wycięto z tego terenu, jak i przy rzeczce Kątnik - mówi Sztobnicki.

Kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy z Ewą Eickenberg, współwłaścicielką gruntów przy Jeziorze Płaskim, zdecydowanie odrzucała oskar­żenia. - Na wycinkę mieliśmy pozwolenie. Nasze grunty leżą między rzeczką Kątnik a linią brzegową jeziora. Też mam mapy, na których to wyraźnie widać. Nie wiem, dlaczego pan Sztob­nicki twierdzi, że drze­wa rosły na jego gruncie - mówiła Eickenberg.

- Teraz pani Eickenberg mnie przeprasza. Co mi jednak po przeprosinach? Prokuratura stwierdziła, że wycięto 200 drzew o wartości prawie 12 tysięcy złotych. Tak naprawdę tych drzew było około 500 i za 30 tysięcy złotych, tylko prokuratura i policja nie potrafiły tego udokumentować - denerwuje się Sztobnicki. - Jak sąsiedzi nie byli pewni granic, to powinni wziąć geodetę, a nie działać lekkomyślnie. Poza tym podczas tej wycinki zniszczono kilkaset metrów linii brzegowej. Szkody są więc jeszcze większe.
Prokurator Młynarczyk mówi, że być może jest tu lekkomyślne działanie i brak staranności, ale to także nie jest podstawa do zarzutów karnych.

- Przez te wszystkie lata zmieniła się linia brzegowa. Nawet geodeta miał problem z wytyczeniem granicy, a pani Eickenberg miała mapy, z których wynikało, że wycina swoje drzewa. I miała też pozwolenie na wycinkę - oznajmia Młynarczyk. Prokurator radzi założenie sprawy cywilnej. - To jedyny sposób, aby szkoda została naprawiona - stwierdza.

Osobną sprawą jest, czy państwo Eickenberg nie wycięli więcej drzew, niż było w pozwoleniu wydanym przez miastecki ratusz. Trwa urzędnicze wyjaśnianie tej sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza