Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrał w sądzie z policją w sprawie kolizji drogowej

Marcin Barnowski [email protected]
Archiwum
Mieszkaniec Dębnicy Kaszubskiej wygrał wczoraj w sądzie z policją, która oskarżyła go o spowodowanie kolizji drogowej.

Wyjaśnianie okoliczności kolizji na skrzyżowaniu szosy Głobino - Słupsk z drogą dojazdową do Gumy Pomorskiej zajęło policji i wymiarowi sprawiedliwości półtora roku. I nie wiadomo, czy to koniec, bo wyrok jest nieprawomocny. Jarosław Konopka, ojciec młodego kierowcy, który wczoraj został uniewinniony, ma żal, że wcześniej policja nie chciała słuchać argumentów jego syna.

- Sprawdzają trzeźwość i to dobrze. Ale w tym przypadku nie zainteresowalo ich, że kierowca wykonuujący lewoskręt, nie ma lewego oka. Co z tego, że był trzeźwy, skoro nie widzi na jedno oko? - mówił nam pan Jarosław.

Do kolizji doszło 25 września 2010 roku, w czasie, gdy trwała jeszcze budowa obwodnicy i na szosie Słupsk - Głobino panował chaos.

Syn pana Jarosława jechał fordem mondeo w stronę Słupska. Przed zjazdem do Gumy Pomorskiej zaczął wyprzedzać opla vectrę. Nie powinien był tego robić: normalnie obowiązuje tu zakaz wyprzedzania. Ale kierowca Opla zrobił rzecz jeszcze gorszą: gdy był już wyprzedzany, zaczął wykonywać lewoskręt. Uderzył w bok wyprzedzającego samochodu i zepchnął go na pobocze lewego pasa. W efekcie ford został doszczętnie rozbity.

- Policjanci, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, chcieli ukarać mandatem kierowcę opla. Ale na miejscu pojawił się wtedy jego szef i powiedział, żeby mandatu nie przyjmował. Nie wiem, kim jest ten szef, ale gdy już później sprawa trafiła do sądu, okazało się, że oskarżonym jest mój syn, a nie ten kierowca. Inny policjant powiedział, że to, co ustalił ten pierwszy na miejscu zdarzenia, jest nieważne - opowiada Jarosław Konopka.

Jak podkreśla, osobiście jest zainteresowany sprawą, bo syn jechał jego autem i wskutek zmiany oceny zdarzenia przez policję do tej pory nie otrzymał odszkodowania za zniszczone auto o wartości około trzech tysięcy złotych.

Odszkodowanie dostał natomiast, z jego polisy, właściciel opla, którym kierował, jak ustalił później pan Jarosław, kierowca z defektem lewego oka. Pan Jarosław podnosił tę okoliczność, ale - jak powiada - nikt w policji nie chciał go słuchać.

Pośrednio słuszność tych argumentów potwierdza opinia biegłego. Stwierdza, że o ile nawet kierujący fordem przeprowadzał manewr wyprzedzania w miejscu niezdozwolonym i przyczynił się tym samym istotnie do zaistnienia kolizji, to bezpośrednim jej powodem był lewoskręt, który zaczął wykonywać kierowca opla. Jak stwierdził biegły, kierowca opla, zachowując szczególną ostrożność, mógł dostrzec, że jest wyprzedzany.

- To oczywiste. Nie dostrzegł, bo nie widział na lewe oko! - dopowiada pan Jarosław. Opinia wystarczyła wczoraj do tego, by sąd uniewinnił syna pana Jarosława. Wniosek o zbadanie wzroku kierowcy opla, złożony przez syna pana Jarosława, w ogóle nie został rozpatrzony. Uniewinnienie oznacza, że koszty sprawy musi pokryć policja. Dlaczego wcześniej nie zainteresowała się kwestią predyspozycji wzrokowych jednego z uczestników kolizji?

Robert Czerwiński, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Słupsku wyjaśnił, że o ile kwestia trzeźwości uczestników zdarzeń drogowych badana jest standardowo, o tyle nie ma standardowego badania gałek ocznych, czy innych narządów w celu ustalenia, czy są to pełnosprawne organy kierowców, czy jedynie protezy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza