Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet z życia codziennego i sportowego Tomasza Czubaka [ZDJĘCIA]

Krzystzof Niekrasz
Tomasz Czubak (rocznik 1973) jest słupszczaninem. W latach 1989- 2003 uprawiał lekkoatletykę. Największy sukces odniósł w sztafecie 4x400 m (mistrzostwo świata). Jest nadal rekordzistą Polski w biegu na 400 m. Czterokrotny mistrz Polski na 400 m. Obecnie zajmuje się szkoleniem młodzieży w Akademii Młodego Lekkoatlety Słupsk. Jego podopieczni są najlepsi w kraju w grupie U-16. Pracuje jako ratownik w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku i walczy w równej mierze z koronawirusem, co z ogniem czy skutkami wypadków.

A - jak Antczak Edward. To trener, który był ze mną od pierwszego do ostatniego treningu, dzięki któremu osiągnąłem wszystkie sukcesy sportowe. Często był również psychologiem, lekarzem, masażystą, a co najważniejsze przyjacielem aż do dziś.

B - jak “Biegam, bo lubię”. Jest to jedna z pierwszych akcji biegowych w Słupsku, którą mam przyjemność prowadzić od jedenastu lat. Spotkania odbywają się w każdą sobotę na stadionie 650-lecia o godzinie 9.30. Zajęcia są otwarte dla wszystkich, zarówno dla tych, co już mają wiele startów za sobą, jak i dla osób, które chcą zacząć przygodę z bieganiem. Zapraszam .

C - jak człowiek. Zawsze powtarzałem i powtarzam, że obojętnie kim jesteś, co robisz zawsze staraj się być dobrym człowiekiem, a poznasz wiele ludzi z którymi spędzisz dużo fajnego czasu.

D - jak dieta. W przygotowaniach sportowca jest wiele czynników, które doprowadzają go do celu, a jednym z nich jest odpowiednie odżywianie. Właściwa dieta nie gwarantuje sukcesu w sporcie, ale nieprawidłowe odżywianie może znacząco zaburzyć proces treningowy. O właściwej diecie myślałem przed, w trakcie i po wysiłku, w całym okresie treningowym i startowym.

E - jak ekipa. Przez wiele lat treningu poznałem wiele osób ze świata sportu i nie tylko, czyli była to tak zwana ekipa na dobre i złe. W sztafecie było nas wielu wartościowych ludzi. Do tej pory robimy wspólne męskie spotkania.

F - jak Formia. Miejscowość we Włoszech, gdzie zaliczyłem pierwsze zgrupowanie zagraniczne. Wtedy podróż trwała jedyne 34 godziny. Później wracaliśmy tam wielokrotnie na przygotowania przed ważnymi zawodami. Włoski klimat, wysoka temperatura i włoskie smaki, a do tego ciężki trening z grupą Team - 400 to się pamięta.

G - jak góry. Lubię je. Zgrupowania w polskich górach w Zakopanem, Szklarskiej Porębie, czy w Europie w Sierra Newada, Font-Romeu, to piękne miejsca, gdzie ciężko trenowałem. W trakcie treningów chodziliśmy i biegaliśmy, a przy okazji podziwialiśmy piękne widoki zimą lub latem. Do tej pory chodzenie po górach jest moją pasją. Teraz jeszcze doszły narty, które uwielbia moja żona, a ja próbuję dorównać do jej poziomu.

H - jak historia. Osiągnięte wyniki zapisane są na stronicach historii polskiego sportu.

I - jak igrzyska olimpijskie. Marzenie, którego nie udało mi się zrealizować jako zawodnik. Mam ogromną nadzieję, że spełnię je jako trener.

J - jak Jednostka RatowniczoGaśnicza w Słupsku, w której teraz pracuję. Można to trochę porównać z karierą sportową, bo spędzam w straż 1/3 życia. Jest ekipa z którą przebywa się 24 godziny i ciężka praca, szkolenia, trudne akcje, po których jest czas refleksji czy wyrzucenia tego z głowy przez wspólny relaks pod znakiem męskich kawałów i relacji. Tak jak wcześniej w sztafecie, tak i teraz jest praca w teamie i dążenie do założonego celu.

K - jak kontuzja. Największe nieszczęście każdego sportowca. W karierze wielokrotnie zmagałem się kontuzjami.

L - jak “Lekkoatletyka dla każdego”. Program Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, który wprowadziłem do naszego miasta Słupska. Dzięki programowi i latach dobrej współpracy z Bernadetą Kopeć (prezes Akademii Młodego Lekkoatlety Słupsk) dzisiejsza młodzieżowa królowa sportu w grodzie nad Słupią ma się bardzo dobrze. Obecnie jestem trenerem w akademii i moi podopieczni mają na swoim koncie rekord Polski w sztafecie 4x100m w U-16 i wiele znakomitych wyników, a niektórzy są mistrzami kraju.

M - jak medale i jak Meksyk. Zaczynając od pierwszych medali na szkolnych zawodach po te na arenach światowych, każdy jest wartościowy i kosztował mnie dużo wysiłku i pracy. Gdy był brąz, myślałem o srebrze, gdy było srebro, dążyłem do złota. Takie nastawienie motywowało mnie do większego wysiłku i systematyczności w treningach, co pomagało uzyskiwać lepsze wyniki i bicie rekordów. W Meksyku byłem na długim zgrupowaniu. To kraj wielu kontrastów. Ma bogatą historię, która mnie interesuje. Mieszkają tam wspaniali ludzie, których poznałem

N - jak Nowy Jork. Choć byłem tam tylko dwa dni w tym mieście, to zapadło mi głęboko w pamięci. To tam na Igrzyskach Dobrej Woli w 1998 r. wspólnie z Piotrem Rysiukiewiczem, Piotrem Haczkiem i Robertem Maćkowiakiem pobiegliśmy szybko w sztafecie 4x400 m i uzyskaliśmy wynik 2.58.00 min i do dziś jest to jeden z najlepszych osiagnięcie na świecie i rekord Polski w biegu rozstawnym 4x400 m.

O - jak obozy sportowe. To na nich wykonywałem wielką pracę, żeby osiągać sukcesy. Lista miejscowości i miast jest długa. Ludzie, których poznałem na obozach, są moimi przyjaciółmi na całe życie.

P - jak psychologia sportu. Trening mentalny był tak samo ważny jak trening sportowy. Czas po zakończeniu sezonu, a przed rozpoczęciem przygotowań do następnego wykorzystywaliśmy na trening psychologiczny. Wraz z trenerami staraliśmy się opanować techniki relaksacyjne, koncentrujące, opanować program pozwalający przygotować się pod względem technicznym, taktycznym oraz mentalnym do konkretnych zawodów.

R - jak rodzina. Od czternastu lat najważniejsza w moim życiu. Tworzę szczęśliwy związek z kochaną żoną Magdaleną. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci: córkę Wiktorię i syna Aleksandra.

S - jak Sewilla. W tym hiszpańskim mieście podczas mistrzostw świata osiągnąłem najlepszy swój rezultat na 400 m, czyli 44,62 s (rekord Polski, który jest 24 sierpnia 1999r. Na tych MŚ w sztafecie 4x400 m przybiegliśmy za Amerykanami, lecz po ich dyskwalifikacji, po kilku latach zostaliśmy mistrzami świata.

T -jak trening. Przez kilkanaście lat mojej kariery zdarzyło się, że opuściłem ich dosłownie kilka. Pogodzenie życia sportowca i życia prywatnego potrzebowało usystematyzowania całego dnia, tygodnia czy całego roku. Bywały treningi, które były katorżnicze, po których organizm i psychika podpowiadały, że więcej nie da się zrobić, ale następnego dnia wstawałem i szedłem na kolejne zajęcia. W pewnym okresie trening to była moja praca i pasja, życzę sobie i każdemu aby praca sprawiała tyle satysfakcji - choć nie zawsze było łatwo.

U - jak uznanie. Za wyniki w 1999 r. w plebiscycie “Przeglądu Sportowego” byłem dziewiąty. Miałem uznanie w plebiscytach ” Głosu Pomorza”.

W - jak wytrzymałość tempowa. Każdy, kto biegał 400 m zna ból, który jest w trakcie i po treningu. Najważniejsze treningi, przez które czasami układałem swoje czynności w tygodniu były pod ten z wytrzymałości tempowej. Wyznaczał on na jakim poziomie byłem na zawodach.

Z - jak Zduński Piotr. To człowiek od którego wszystko się zaczęło. Pierwsze wychowanie fizyczne w “budowlance” i byłem już na celowniku trenera. W tamtym okresie, z lekkoatletyką nie było mi po drodze. Piotr znalazł jednak argumenty żeby mnie przekonać. Dzięki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza