Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bandyci pobili olimpijczyka ze Słupska

Piotr Kawałek [email protected]
Jan Huruk.
Jan Huruk. Archiwum
Jan Huruk ze Słupska, były maratończyk, olimpijczyk z igrzysk w Barcelonie, padł ofiarą brutalnego, bandy-ckiego napadu. O sprawie policja nie informowała. Przestała o rozbojach w ogóle informować.

Jan Huruk został napadnięty w ubiegły piątek (13 lipca) w nocy na ul. Poniatowskiego w Słupsku. Ktoś rzucił butelką w kierunku tarasu lokalu jego znajomej, w którym przebywał. Kiedy były sportowiec wyszedł, aby zwrócić uwagę dwóm młodym mężczyznom, dwóch innych zaszło go z tyłu i podcięło mu nogi.

Gdy leżał na ziemi bandyci zaczęli go kopać po całym ciele. Były z nimi kilkunastoletnie dziewczyny, które przyglądały się napaści. Sportowiec na chwilę stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, sprawców już nie było. Był mocno pobity. Miał duże siniaki i podbite oczy (później, w szpitalu okazało się, że ma też złamaną rękę). Huruk zadzwonił na policję. Patrol pojawił się już po chwili. Razem z policjantami udał się na objazd okolicy. Najpierw rozpoznał jedną z dziewczyn, która towarzyszyła bandytom. W konsekwencji policjantom udało się zatrzymać jednego ze sprawców, a trzech pozostałych podejrzanych jest poszukiwanych.

O sprawie piszemy dopiero teraz, ponieważ policja nie informowała o zdarzeniu. To nie pierwszy przypadek, kiedy nie przekazuje się informacji o groźnych napadach. Kilka miesięcy temu policjanci m.in. przemilczeli, że doszło do serii napadów na starsze kobiety. 22-letni mężczyzna wieczorami wyrywał im torebki. Napadł cztery kobiety, zanim został złapany.

- Nie informujemy mediów tylko dla dobra śledztwa - tłumaczy się Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. - Sprawca, gdy dowie się z gazet i internetu, że jest poszukiwany może się spłoszyć, wyjechać z miasta, mataczyć, czy zacierać ślady.

Z kolei jeśli jest cicho o napadzie, przestępca może pomyśleć, że ofiara nie powiadomiła policji i, że "mu się upiecze". Policja udziela informacji dopiero wówczas, gdy media same dowiedzą się o sprawie i proszą o wyjaśnienia, w innym przypadku milczy. Rzecznik zapewnia, że nie chodzi o tworzenie fałszywego obrazu miasta bez przestępstw. Nie wyjaśnia jednak dlaczego wcześniej przez lata nie było to przeszkodą dla policji.

- Nadrzędnym naszym celem jest złapanie sprawcy i postawienie go przed sądem - dodaje R. Czerwiński.

Dowodem na poparcie "strategii milczenia" ma być policyjna statystyka. W 2011 roku w Słupsku doszło do 80 rozbojów, nie wykryto tylko 17. W tym roku do końca czerwca doszło do 40 rozbojów, nie wykryto ośmiu.

Tymczasem profesor Marian Filar, ekspert prawa karnego i wykładowca na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, uważa, że policjanci nie powinni informować o napadach, ale tylko w wyjątkowych wypadkach, a nie we wszystkich, jak leci.

- Dyskrecja w niektórych sprawach jest niezbędna, jednak nie powinno być to regułą, a wyjątkiem od reguły - mówi profesor Filar. - Policja liczy na to, że ludzie się nie dowiedzą o przestępstwach. Tymczasem społeczeństwo ma prawo wiedzieć, co się dzieje wokół. Na dodatek policja może wykorzystywać media do pomocy w skuteczniejszym ściganiu sprawców. Np. ktoś przypadkowy mógł widzieć podejrzanych lub zapamiętać sprawców. Nie informując, funkcjonariusze popełniają błąd. Zalecam więcej otwartości w tym względzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza