Dwie rodziny z Białego Boru skutecznie oprotestowały rozbudowę oczyszczalni ścieków. Przez to może paść cały unijny projekt.
Lidia Iwancio, mieszkanka Białego Boru, nie owija w bawełnę: jeśli jej rodzina nie otrzyma od gminy finansowego zadośćuczynienia za życie w sąsiedztwie oczyszczalni ścieków, nie wyrazi zgody na jej rozbudowę i modernizację. - Muszą mi też postawić ścianę, która odgrodzi nas od odorów i widoku oczyszczalni - przedstawia swoje warunki.
- Mamy zamiar rozwinąć agroturystykę. Bez takiej zapory nie mamy na to szans.
Mieczysław Skoczypiec, który także żąda od gminy finansowej rekompensaty, ma jeszcze inny argument. - Dwóm rodzinom, które też mieszkają koło oczyszczalni, gmina obiecała wybudować nowe domy, z dala od smrodów - tłumaczy. - A o nas chyba zapomniała.
Gmina Biały Bór razem z innymi 21 gminami bierze udział w projekcie Zintegrowana Gospodarka Wodno - Ściekowa w Dorzeczu Parsęty. To największe w Polsce przedsięwzięcie proekologiczne, realizowane z ogromną pomocą unijnych pieniędzy (150 mln euro). Podstawowym warunkiem otrzymania tej dotacji jest zakończenie - wszystkich bez wyjątku - inwestycji do 2010 roku.
Jest raczej pewne, że w tym terminie nie uda się rozbudować oczyszczalni ścieków i wybudować kanalizacji w gminie Biały Bór. Prace w mieście miały ruszyć z początkiem wiosny. Tymczasem tam brakuje nawet pozwolenia na budowę. Kilkoro mieszkańców oprotestowało bowiem wydaną przez burmistrza decyzję o warunkach zabudowy i skierowało sprawę do sądu.
- Sprawa utknęła w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Szczecinie - potwierdza Bożena Pankiewicz-Ginda, zastępca burmistrza Białego Boru. - Będziemy zabiegać o przyspieszenie terminu rozprawy.
Lidia Iwancio zapowiada jednak z góry, że w przypadku przegranej w sądzie wojewódzkim, odwoła się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Waldemar Miśko, przewodniczący Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty, który prowadzi projekt, był mocno zaskoczony przekazanymi mu przez nas informacjami o zagrożeniu projektu.
- Wiem, że kilka tygodni temu były w Białym Borze problemy z dwiema rodzinami. Ale burmistrz obiecał wybudować im domy i miał być spokój. Co? Inne dwie rodziny? Nic o tym nie wiem. Natychmiast rozpoznam problem - zapowiedział zdenerwowany Waldemar Miśko. I przyznał szczerze: - To prawda, jeśli nie zrealizujemy projektu w terminie, Unia może odebrać dotację. W takiej sytuacji straty będą niewyobrażalne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?