W oddziale wewnętrznym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku, gdzie leczone są m.in. poważne schorzenia hematologiczne, zostały dwa ostatnie opakowania alkeranu i jedno napoczęte już opakowanie leukeranu.
- To skandal, jak żyję, nie spotkałem się nigdy z taką dramatyczną sytuacją jeśli chodzi o leki - mówi wzburzony hematolog dr Wojciech Homenda, ordynator oddziału wewnętrznego słupskiego szpitala.
Kończące się leki to podstawa w leczeniu tak poważnych schorzeń hematologicznych, jak chłoniaki, szpiczaki plazmocytowe i przewlekłe białaczki.
- To żadne wyszukane specyfiki, ale dobre i skuteczne leki. To tak jakby nagle zabrakło polopiryny w aptece. Leukeran i alkeran przedłużają pacjentom życie przynajmniej o kilka lat. Stosowane są głównie ambulatoryjnie, a dzięki nim pacjenci mogą w miarę normalnie funkcjonować w domu na co dzień - mówi dr Homenda.
O tym, jak ważne jest to podtrzymanie życia, wie doskonale Krzysztof Banach z Ustki, który w styczniu przeszedł przeszczep szpiku i już w czerwcu wraca do pracy.
- Dzięki lekom przedłużającym życie doczekałem się przeszczepu. A to, niestety, trwa czasami bardzo długo, bo znaleźć dawcę nie jest łatwo - mówi mężczyzna.
- Wyobrażam sobie, co czują teraz ci pacjenci. To dla nich wyrok śmierci, odebranie ostatniej nadziei na życie - dodaje Banach.
Okazuje się, że leki kończą się w całej Polsce. Nie ma ich nawet w Klinice Hematologii w Gdańsku, która zajmuje się leczeniem ostrych białaczek szpikowych i przeszczepami szpiku.
- Zostały nam dosłownie resztki tych leków. Absolutnie nie powinno tak być. To skandaliczna sytuacja, ale, niestety, tak jest w całej Polsce - mówi prof. Andrzej Hellmann, konsultant ds. hematologii w województwie pomorskim.
Leków nie ma też w jednym z największych ośrodków onkologicznych Akademii Medycznej w Lublinie.
- Hematalodzy chcieli ten lek od nas, bo myśleli, że w Słupsku mamy mniej pacjentów i zostały nam zapasy leków - mówi dr Homenda. - Tymczasem my mamy kilkudziesięciu pacjentów, których leczymy tymi lekami, a one się kończą. Nie ma też ich w aptekach.
- Od dwóch miesięcy nie mieliśmy dostaw tego leku. Wiem, że zmienił się ich producent z GlaxoSmithKline na francuską firmę, która prawdopodobnie zrezygnowała z dystrybucji leków na Polskę - usłyszeliśmy w słupskiej aptece.
Lekarze nie zostali powiadomieni o takiej sytuacji. - Nikt nas nie uprzedził, ani nie podał instrukcji, co podawać pacjentom w takiej sytuacji - mówi dr Homenda.
Właśnie wczoraj pismo w tej sprawie otrzymał prof. Andrzej Hellmann z Gdańska. - Konsultant krajowy wyjaśnia, że niedostępność leków wynika z niezamieszczenia ich na liście leków refundowanych i sugeruje zmianę leczenia chorego i zastąpienie alkeranu endoksanem - mówi prof. Hellmann i sam dodaje, że nie jest to doskonałe rozwiązanie i lek powinien jak najszybciej pojawić się w hurtowniach i aptekach.
- Endoksan nie do końca ma takie samo zastosowanie. Nie u wszystkich pacjentów można tym lekiem zastąpić tamte. To w ogóle nie rozwiązuje problemu - uważa dr Homenda.
Wszystko wskazuje na to, że z powodu zaniedbań urzędników lek nie został wpisany na listę leków refundowanych. Niestety, mimo zapewnień biura prasowego Ministerstwa Zdrowia nie uzyskaliśmy wczoraj oficjalnej odpowiedzi na pytania, kto zawinił i kiedy lek pojawi się w hurtowniach i aptekach. Wiadomo jedynie, że ministerstwo wie już o problemie, ale procedura wpisania leku na listę trwa około 3-4 miesięcy.
- Za trzy, cztery miesiące będzie już po pogrzebie ludzi, których leczymy tymi lekami - bez ogródek powiedział nam wczoraj Wojciech Homenda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?