Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co tak śmierdzi - sprawdzają ludzie i drony. Kiedy śmieci w piecu, z dymem pójdzie kasa

Czarny gryzący w oczy i gardło dym. Wciąż nie tak rzadko można oddychać nim, kiedy na zewnątrz temperatura zaczyna spadać
Czarny gryzący w oczy i gardło dym. Wciąż nie tak rzadko można oddychać nim, kiedy na zewnątrz temperatura zaczyna spadać Piotr Krzyżanowski
Jeśli prawdą jest, że w starym piecu diabeł pali, to wciąż wielu właścicieli pieców i kominków musi mieć diabła za skórą. Doskonale czuć to, tak dosłownie czuć, w powietrzu. Tak jakby od Świnoujścia do Krynicy Morskiej ktoś urządzał sobie zawody w paleniu byle czym. - Jest lepiej niż było - mówią kontrolerzy, ale każdego dnia i tak wysyłają przeciwko zatruwaczom powietrza najnowsze zdobycze techniki.

Najbardziej truje nas PM2,5. Za tym tajemniczym określeniem kryją się najgorsze i najbardziej szkodliwe dla ludzkich płuc substancje tworzące pył zawieszony. Niewidoczne dla oka (to „2,5” w nazwie oznacza, że cząsteczki są nie większe niż 2,5 mikrometra, czyli jednej tysięcznej milimetra) zawierają zdradzieckie związki chemiczne, które najczęściej sami wyprodukowaliśmy i wysłaliśmy w powietrze, chociażby paląc byle czym w piecu. Przez płuca trafiają do krwi i skracają nasze życie, według najnowszych badań w Polsce - o około dziewięć lub nawet dziesięć miesięcy. Dlatego tak ważne jest, aby walczyć o w miarę czyste powietrze - w pyle zawieszonym są też oprócz efektów spalania indywidualnego związki spalin samochodowych, pracujących zakładów przemysłowych, a także… takie wytworzone przez samą przyrodę, na przykład las. Jednak zimą najwięcej jest tych pochodzących z pieców i kominków. To nie są żarty i mamienia ekologów.

- Podczas spalania odpadów w opadającym w okolicy dymie są zawarte m.in. groźne pyły z metalami ciężkimi, niebezpiecznymi dioksynami oraz furanami, tlenkami azotu i węgla. Trwający latami kontakt ze szkodliwymi substancjami może poważnie odbić się na zdrowiu, także samego sprawcy tego działania - ostrzega Monika Domachowska ze Straży Miejskiej w Gdańsku.

To naprawdę czuć w powietrzu.

- Nie mogę nawet okna otworzyć, aby przewietrzyć w mieszkaniu - żali się mieszkanka szczecińskiego Pogodna. - Nie ulega wątpliwości, że jakość powietrza w Szczecinie wyraźnie pogarsza się, gdy temperatura spada - mówi Michał Ruczyński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Szczecinie.

- Analizujemy to na bieżąco - dodaje Michał Ruczyński. - Kiedy parametry stężenia różnych pyłów i zanieczyszczeń nałożymy na pogodę w Szczecinie, to wyraźnie widać, że jakość powietrza znacznie się pogarsza, gdy temperatura spada poniżej zera.

To jednak nie jest tylko szczeciński problem. W każdym większym mieście istnieją osiedla, na których ciepło nie jest dostarczane z sieci miejskiej, a mieszkańcy muszą ogrzewać się sami. I często robią to nie tylko sami, ale też samowolnie.

- Kilka dni temu w sąsiedztwie naszej siedziby interweniowała straż pożarna. Mieszkanie było mocno zadymione. Sąsiedzi, jak się okazało, palili w piecu szmatami - opowiada komendant koszalińskiej straży miejskiej Piotr Simiński. - Od razu zaprosiliśmy ich do nas i wręczyliśmy mandat. Kilka dni temu sytuacja się powtórzyła! Jeśli nie wyciągną z tego nauczki, to sprawę skierujemy do sądu. Przecież spalanie śmieci czy szmat może wywołać pożar, pozostałości odpadów osadzają się w instalacji i kominach. To jest bardzo niebezpieczne dla lokatorów.

To właśnie zagrożenie życia i zdrowia spowodowało, że władze już kilka lat temu wydały walkę paleniu byle czym. Sejmik Województwa Pomorskiego w 2021 roku przyjął tzw. uchwałę antysmogową. Reguluje ona, czym mieszkańcy Pomorza mogą rozpalić w swoich piecach. Materiałem opałowym nie mogą być m.in. węgiel brunatny, muły i flotokoncentraty węglowe, biomasa stała (np. drewno) o wilgotności powyżej 20 proc. Oprócz tego w domowych kotłowniach nie wolno spalać przedmiotów z tworzyw sztucznych, butelek, pojemników oraz toreb foliowych, zużytych opon i innych odpadów z gumy, odpadów zielonych pochodzących z pielęgnacji terenów zielonych, elementów drewnianych pokrytych lakierem lub impregnowanych.

W tym zakresie kontrole w Gdańsku przeprowadza straż miejska, a dokładniej jej Sekcja Ochrony Środowiska. Czynności polegają zazwyczaj na obserwacji dymu i reagowaniu na zgłoszenia mieszkańców.

Bo trzeba przyznać, że sporo zgłoszeń pochodzi właśnie od sąsiadów. Telefonicznie lub bardziej nowocześnie za pomocą poczty elektronicznej. Każdy taki sygnał jest sprawdzany.

- Strażnicy po przybyciu na miejsce kontroli dokonują oględzin, sporządzają dokumentację fotograficzną paleniska. Jeśli strażnik nie będzie miał pewności, że spalany jest odpowiedni opał, może pobrać próbkę z paleniska. Jest ona następnie wysyłana do akredytowanego laboratorium i na podstawie wyników może zostać zaproponowany mandat karny, bądź zostaje sporządzony wniosek o ukaranie do sądu - opisuje Paweł Dyjas, komendant Straży Miejskiej w Słupsku.

A kara może być dotkliwa, bo za palenie śmieciami grozi mandat w wysokości nawet 500 zł (najniższy wymiar kary to 20 zł). Gdy sporządzony zostanie wniosek do sądu o ukaranie, grzywna może osiągnąć nawet 5000 zł.

Aby być bardziej skutecznymi strażnicy miejscy lub gminni zaprzęgli do pracy nowinki techniczne.
- W tych interwencjach wspomaga nas kilka razy w miesiącu dron antysmogowy (zgodnie z harmonogramem na te usługi podpisanym przez Urząd Miejski w Szczecinie) - mówi Joanna Wojtach ze Straży Miejskiej w Szczecinie.

Koszalin też walczy z powietrza. W 2023 r. dron w powietrzu spędził blisko 300 godzin. Urządzenie jest wykorzystywane do kontroli z powietrza domków jednorodzinnych, ale przede wszystkim - ogródków działkowych, gdzie działkowcy często palili odpadami, także tymi bio, co jest zakazane. Czas przeszły jest użyty celowo, po kilku latach kontroli takie przypadki są coraz rzadsze. Dron wyposażony jest w stację badawczą oraz kamerę termowizyjną, która pozwala precyzyjnie wskazać, w którym piecu lub kominku spalane są odpady.

Drony latają także w Szczecinku, ale jak się okazuje, tutaj mieszkańców przed ewentualnymi karami za palenie byle czym ratuje… wojsko.

- W tym sezonie grzewczym przeprowadziliśmy kilka kontroli na podstawie wskazań drona - komendant Straży Miejskiej w Szczecinku, Grzegorz Grondys mówi, że sam wynik pomiaru lotnych związków organicznych to tylko wskazanie do przeprowadzenia bezpośredniej kontroli paleniska. W minionym roku potwierdzono kilkukrotnie spalanie odpadów, co zakończyło się nałożeniem mandatów karnych. Po kilkaset złotych każdy. Szef szczecineckich strażników nie ukrywa jednak, że w ostatnim czasie kontrole z użyciem drona utrudniają ograniczenia w ruchu powietrznym.

- Latać dronem możemy tylko, gdy strefa lotów jest wolna i pozwala na to wojsko, a z uwagi na bliskość poligonu lotniczego w Nadarzycach, gdzie ćwiczenia trwają obecnie bardzo często, nie możemy tego robić - dodaje. Gdańska Straż Miejska także korzysta z dronów. Nie są to jednak częste patrole, ponieważ w ciągu czterech miesięcy dokonano ośmiu takich lotów. Celem jest zazwyczaj wykrycie miejsca składowania i spalania odpadów.

Najgorsze w tej walce jest jednak to, że mimo patroli pieszych, zmotoryzowanych i powietrznych „kopciuchów” ubywa bardzo powoli. A są też tacy, którzy wręcz zasługują na miano recydywistów i żadna kara im niestraszna. Tacy jak mieszkaniec Rokosowa, który przez cały rok zbiera płyty meblowe i inne odpady po to, by nimi palić w piecu.

- Znamy go dobrze i każemy w ramach naszych możliwości - mówi komendant Piotr Simiński z Koszalina.

Każda aktywność powinna przynosić jednak jakieś efekty. Sprawdźmy więc. W 2023 r. koszalińska straż przeprowadziła 197 kontroli, ukarała 27 osób na łączną sumę 4300 zł. Straż miejska w Szczecinie miała 1718 interwencji i kontroli, w tym z użyciem drona 593.

- Ujawniono 61 nieprawidłowości - mówi Joanna Wojtach. - 43 z nich skończyło się mandatami karnymi, a w 18 przypadkach strażnicy pouczyli mieszkańców czym wolno, a czym nie wolno palić w piecu. Jednocześnie strażnicy przeprowadzili 16 kontroli szczegółowych, czyli takich, które nastąpiły po alarmie wywołanym przez drona, a strażnicy weszli do mieszkania z tzw. kontrolą fizyczną.

- W tych 16 kontrolach szczegółowych strażnicy ujawnili dwa przypadku spalania odpadami. W jednym wypadku wystawili mandat, w drugim tylko wydali pouczenie - mówi Wojtach.

W Gdańsku w okresie od 1 września do 27 grudnia strażnicy z Sekcji Ochrony Środowiska przeprowadzili już 412 kontroli. W większości (317) podejrzenia się nie sprawdziły. W 95 przypadkach musieli jednak podjąć dodatkowe działania, sprawdzając instalacje pod kątem spalanego w nich opału. Spalanie śmieci wykryto w 25 gospodarstwach. W siedmiu przypadkach skończyło się jedynie pouczeniem, natomiast osiemnastu sprawców otrzymało mandaty. Liczba kontroli w Gdańsku znacznie zwiększyła się w porównaniu z analogicznym okresem w 2022 r. Wówczas, od początku września do końca grudnia przeprowadzono ich jedynie 253.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co tak śmierdzi - sprawdzają ludzie i drony. Kiedy śmieci w piecu, z dymem pójdzie kasa - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza