Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ćwierć wieku Mirosława Lisztwana jako szkoleniowca

Krzysztof Niekrasz
Mirosław Lisztwan przyjmuje gratulacje od Macieja Kobylińskiego - przydenta Słupska i Andrzeja Tardowskiego - prezesa klubu.
Mirosław Lisztwan przyjmuje gratulacje od Macieja Kobylińskiego - przydenta Słupska i Andrzeja Tardowskiego - prezesa klubu. Łukasz Capar
48-letni Mirosław Lisztwan jest ikoną słupskiej koszykówki. To dzięki niemu koszykarze z grodu nad Słupią dołączyli do grona najlepszych zespołów w Polsce i od 1999 roku nieprzerwanie grają w ekstraklasie.
Mirosław Lisztwan, jeszcze jako zawodnik Gryfa Słupsk.
Mirosław Lisztwan, jeszcze jako zawodnik Gryfa Słupsk. Fot. Archiwum Mirosława Lisztwana

Mirosław Lisztwan, jeszcze jako zawodnik Gryfa Słupsk.
(fot. Fot. Archiwum Mirosława Lisztwana)

Dziś Energa Czarni Słupsk to trzeci pod względem stażu w elicie klub w Polsce. Jedną osobą, która od początku tworzyła podwaliny pod sukcesy był właśnie Lisztwan, który od 1983 roku pełnił różne role. Był zawodnikiem.

Gdy grał zajmował się szkoleniem młodzieży, był pierwszym trenerem. Wiele lat przepracował w roli drugiego szkoleniowca. Był menedżerem. Obecnie jest asystentem Gaspera Okorna.

- W Słupsku prawie wszyscy sympatycy sportu znają nazwisko Lisztwan. Wystarczy tylko zapytać kogokolwiek związanego z koszykówką i rozwiązują się im języki.

- Bez przesady. To jednak mile. W zawodzie trenerskim siedzę już tak wiele lat. Pracowałem z wieloma szkoleniowcami, koszykarzami krajowymi oraz zagranicznymi. Wcześniej za nim poszedłem w trenerkę, to sam byłem koszykarzem.

- Jaka to była koszykówka w latach osiemdziesiątych?

- Wtedy basket był traktowany po macoszemu. Nie było wielkich środków finansowych. Kładziono dopiero podwaliny przez odpowiednią pracę. Zaczęto tworzyć grupy młodzieżowe i odpowiednie zaplecze. Dopiero próbowaliśmy nabierać rozpędu. Balansowaliśmy między trzecią, a drugą ligą. Mimo to potrafiliśmy przyciągnąć kibiców na swoje mecze. Wtedy występowaliśmy jeszcze w hali przy ulicy Orzeszkowej.

- Na jakiej pozycji pan grał?

- Byłem rozgrywającym.

- Proszę przypomnieć przynajmniej kilku zawodników, z którymi pan występował w Słupsku?

- Romuald Kiezik, Damian Pelutis, Bogdan Wlaziński, Romuald Bujno, Jacek Rzepiński, Andrzej Komisaruk.

- Czy był kiedyś taki moment, że żałował pan swojego koszykarskiego zaangażowania?

- Nie przypominam sobie takiej sytuacji Były naprawdę bardzo trudne chwile, ale je przezwyciężyłem. Prawie na co dzień bliskość wiernych fanów koszykówki, ich żywiołowy doping na każdym meczu był i nadal jest dobrym bodźcem do pracy. Nawet porażki są odpowiednią motywacją do tego, by przełamywać kryzysowe sytuacje. Ponadto wsparcie społeczności Słupska utwierdza mnie w przekonaniu o słuszności podjętej kiedyś decyzji. Po prostu warto to robić.

- Jakim trenerem jest Mirosław Lisztwan?

- Niech mówią o mnie inni. Za każdym trenerem stoją wyniki. Koszykówka jest przewrotna i oceny w mediach też się zmieniają z sezonu na sezon. Tak na serio jestem wymagającym trenerem. Mam bardzo dobre kontakty z zawodnikami.

- Jak pan odbiera krytykę?

- Krytyka - i ze strony kibiców, i ze strony działaczy, i ze strony dziennikarzy - jest częścią tego zawodu. Kto nie jest w stanie jej zrozumieć, poradzić sobie z nią, nie ma szans na długą pracę. Nawet jeśli wygrywa regularnie.

- Pana wychowankowie to...

- Do najbardziej znanych zaliczyć można Sławomira Zieniewicza, Roberta Mencla, Rafała Franka i Dariusza Cywińskiego.

- Którzy gracze ze Słupska mieli tak zwane papiery na wielkie granie?

- Krzysztof Sałata i Grzegorz Łotysz. Niestety, postawili na studia i skończyli z wyczynową koszykówką.

- Najbardziej dziwne zdarzenia w pana karierze trenerskiej.

- Był taki drugoligowy mecz w Słupsku z Polonią Leszno, gdy byłem już szkoleniowcem, a musiałem przebrać się w strój i wystąpić na boisku. Dlaczego? Bo kilku chłopców zatruło się salmonellą i nie miał kto grać. Następne zdarzenie to było chyba w sezonie 1991/1992. Wtedy mieliśmy jechać do Warszawy na mecz ze Skrą. Czekaliśmy na Jarka Michałowskiego, który nie dotarł na miejsce zbiórki. Po kwadransie oczekiwania ruszyliśmy do stolicy. Moje wielkie zdziwienie było, gdy dotarliśmy do hali, a tam czekał już na nas Michałowski.

- Obecnie Słupsk jest ważnym ośrodkiem na koszykarskiej mapie Polski?

- To naprawdę spore osiągnięcie, na które złożyły się lata wytężonej pracy. Kiedyś była siatkówka, boks, piłka nożna, strzelectwo, judo, a teraz jest koszykówka. W mieście jest doskonały klimat do odnoszenia sukcesów. Dynamiczny rozwój koszykówki nastąpił pod koniec lat dziewięćdziesiątych. W Słupsku są ludzie, którzy po prostu kochają koszykówkę.

Lisztwan w II lidze

Lisztwan w II lidze

Dzisiaj mało, kto z kibiców zasiadających na trybunach hali Gryfia kojarzy, że były takie czasy, gdy Czarni grali w II lidze. Lisztwan był wtedy ich trenerem i doprowadził do awansu, a w decydujących spotkaniach pomagał mu Jerzy Olejniczak jego pierwszy trener z Koszalina. Słupszczanie w spotkaniach play off pokonali kolejno Pakmet Starogard Gdański, Instal Białystok i Astorię Bydgoszcz. Ta ostatnia wygrała za to z zespołami z którymi w rundzie zasadniczej II ligi słupszczanie nie mogli sobie dać rady - Legią Warszawa i Black Jack Poznań.

- Kto pierwszy załapał pana pasję, aby pomagać koszykówce?

- Stanisław Kubacki, prezes Zakładu Energetycznego. Gdy w 1993 roku udałem się do niego, nie odmówił pomocy. To on był tym człowiekiem, dzięki któremu koszykówka przetrwała i zaszła tak daleko. Pomagał także Jerzy Mazurek, ówczesny prezydent miasta. Wspierali mnie także działacze społeczni. Wśród nich byli między innymi: Eugeniusz Orzechowski, Dariusz Gumowski, Andrzej Zając, Piotr Dłużak, Jan Sztorc, Jacek Pankau, Andrzej Łączyński. Z biegiem czasu uaktywniły się władze samorządowe. Pomagali też politycy różnych opcji, a byli to Jan Sieńko i Kazimierz Janiak. Teraz czyni to Zbigniew Konwiński. Bardzo duży wkład w awans do ekstraklasy miał Jarosław Tafelski. Największy rozkwit słupskiego klubu nastąpił za kadencji Andrzeja Twardowskiego i rządów prezydenta Macieja Kobylińskiego. Obecnie otrzymujemy pomoc od wielu sponsorów.

- Według pana, czy sponsoring to dobra forma inwestycji w koszykówkę?

- To znakomita inwestycja. Przez to zyskują zawodnicy. Zyskuje też klub. Zyskuje miasto. Zyskuje również firma w wymiarze promocyjnym.

- Który sukces koszykarski szczególnie pan sobie ceni?

- Ogromnie satysfakcjonujące był awans słupskiej drużyny do ekstraklasy w 1999 roku. Wcześniej radowałem się z awansu do II ligi w 1995 roku, a było to po spotkaniach barażowych z Pleszewem. Cieszy też fakt zdobycia pierwszego medalu. Przypomnę, że był to brąz w sezonie 2005/2006. Wtedy współpracowałem z trenerem Igorem Griszczukiem. Odczuwam także wielkie zadowolenie, że udanie zadebiutowałem w Pucharze Europy. Pod moja wodzą sprawiliśmy wielką niespodziankę i u siebie pokonaliśmy Unics Kazań 76:62.

- Poza wspomnianym Griszczukiem z jakimi jeszcze szkoleniowcami pan współpracował?

- Z Jerzym Olejniczakiem z Koszalina. To był mój trener, gdy reprezentowałem jeszcze barwy Międzyszkolnego Klubu Sportowego Znicz. Tak więc uczeń spotkał się ze swoim nauczycielem.

- Kogo ze szkoleniowców z którymi pan współpracował, darzy szczególną sympatią?

- Z wszystkimi trenerami pracowało mi się znakomicie, ale dla Tadeusza Aleksandowicza mam duże wyrazy wdzięczności. Alex to człowiek o wielkiej charyzmie i wysokiej kulturze osobistej. Zna się doskonale na baskecie - wie, co robi. Stawia sobie wysokie cele i krok po kroku dąży do ich zrealizowania.
Za jego kadencji dwukrotnie wystąpiłem w roli strażaka, który samodzielnie prowadził pierwszy zespół.

- Co było siłą prowadzonych przez pana zespołów?

- Dobra gra, zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Dodatkowo ambicja i pasja. Najważniejsza jednak była zawsze zespołowość. U mnie każdy był traktowany tak samo, bez względu na wiek i zasługi. Nieważne, czy to był najstarszy, czy najmłodszy zawodnik.

- Znane jest pana zaangażowanie w edukację młodzieży.

- Żeby był silny klub to muszą być podstawy, a więc szkolenie młodzieży. Dobrze układała się współpraca z Wydziałem Oświaty Urzędu Miejskiego w Słupsku za kadencji świętej pamięci Andrzeja Leśniaka. Wiele pomagał wiceprezydent Andrzej Gazicki. Młodym, utalentowanym chłopcom zaszczepiamy pasję rywalizacji, nawyk ciężkiej pracy. Wiele od nich wymagamy, ale i oni dzięki naszemu wsparciu na wiele mogą liczyć. W grupach młodzieżowych mamy medale. Dochowaliśmy się też trenera reprezentacji Polski U-18 Roberta Jakubiaka, który w przeszłości również grał w Czarnych.

- Których zawodników wspomina pan najmilej?

- Była cała plejada doskonałych koszykarzy, którzy reprezentowali słupski klub.

- Filozofia koszykówki Lisztwana?

- Twarda obrona z przejściem do kontrataku. Dużo swobody i finezji. Sporo radosnej koszykówki, ale pod kontrolą.

- Jak ocenia pan tegoroczne szanse Energi Czarnych.

- W każdym sezonie budujemy całkiem nowy zespół. Moim zdaniem słupska drużyna jest w stanie pokrzyżować szyki faworytom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza