Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarni przegrywają wielką szansę

Krzysztof Nałęcz
Krzysztof Nałęcz
Anwil pokazał siłę i charakter i pokonał w Słupsku Energę Czarnych 71:68. Czarni walczyli świetnie i do końca, ale bez powodzenia.

1,5 minuty przed końcem Czarni prowadzili 66:61. Chwilę później 68:64. Doskonały w tych play off David Kravish ze zmęczenia przestrzelił minimalnie spod kosza rzut, który zapewne zdecydowałby o zwycięstwie. Potem Czarni popełniali straty, które były zmorą gospodarzy przez cały mecz. Kilkanaście sekund przed końcem Kamil Łączyński rzucił za trzy punkty na prowadzenie 69:68 i Czarni mimo desperackich prób nie zdołali odwrócić losów meczu. Przed rzutem Łączyńskiego obie drużyny nagle zamarły zdezorientowane. Podobno ktoś na trybunach użył gwizdka.

Pierwszy równowagę odzyskał Łączyński, stojąc tuż za linią rzutów za trzy punkty i nieatakowany trafił ten ważny rzut. To był mecz niesamowitej wagi od pierwszych sekund. Komplet publiczności w Gryfii cały mecz głośno dopingował słupską drużynę i na zmianę zamierał z ogromnych emocji. Czarni objęli prowadzenie na początku 14:6, ale Anwil szybko się pozbierał. Do przerwy był remis. Potem to jedna, to druga drużyna obejmowała 5-6-punktowe prowadzenie, a druga za chwilę odrabiała straty. Doskonały Nemanija Jaramaz trafiał za trzy w ważnych momentach, ale Czarni zawsze znajdowali odpowiedź. Znowu kapitalnie grał Grzegorz Surmacz. W IV kwarcie Czarni wielkim hartem ducha, popartym dobrą obroną, wyszli na prowadzenie 68:61, ale w końcówce zabrakło im już sił, szczęścia i mądrości.

Na pomeczowej konferencji trener Igor Milicić triumfował, choć próbował ukryć to za skromnością, mówiąc, że to kolejny mecz i jeszcze nic nie jest przesądzone. - To było ciężkie spotkanie, a hala Gryfia ma swoje czary. Nam udało się tę halę odczarować.

Część konferencji z udziałem trenera Stelmahersa była jeszcze bardziej dziwna niż zwykle, bo trener nigdy nie rozwodzi się, wypowiadając się o meczach. Wyraźnie zdenerwowany i rozemocjonowany powiedział jedno krótkie zdanie o stratach. Pytanie jednego z dziennikarzy skwitował jednym słowem i dalsze kontynuowanie konferencji nie miało sensu. Niewiele do powiedzenia miał też Anthony Goods, którego trzeci mecz w tych play off był równie nieudany jak dwa pierwsze.

Zdenerwowaniu trenera Stelmahersa nie można się za bardzo dziwić, bo w zgodnej opinii obserwatorów to, że w końcówce grał popełniający błędy Goods, a nie świetny tego dnia Ginyard, było błędem trenera mającym być może wpływ na wynik meczu. Czarni są jeszcze w grze, ale będzie im bardzo ciężko wydobyć się z tej sytuacji. W razie wygranej w czwartek piąte, decydujące spotkanie odbędzie się we Włocławku. Mecz nr 3 sponsorował jednorazowo bytowski potentat produkcji okien Drutex, a kibice skandowali „Hej, Drutex, zostań na stałe”. Mecz czwartkowy, nr 4 w serii, rozpocznie się o godz. 17.45 w hali Gryfia.

Energa Czarni Słupsk - Anwil Włocławek 68:71 (14:13, 21:22, 18:16, 15:20)

Czarni: Kravish 15, Lewis 14 (1), Surmacz 12 (3), Ginyard 12 (4), Łukasz Seweryn 5 (1), Cesnauskis 5 (1), Goods 5 (1), Dąbrowski 0.

Anwil: Jaramaz 17 (3), Sobin 12, Łączyński 9 (3), Washington 7 (1), McCray 7, Haws 6, Młynarski 6, Dmitriew 3 (1), Leończyk 3,Bartosz 1.

ZOBACZ TAKŻE:Magazyn GP24 Basket po trzecim meczu Energa Czarni - Anwil

Przeczytaj także na GP24

Marcus Ginyard zagrał we wtorek świetny mecz, ale w końcowych minutach meczu nie przebywał na boisku. Przeciwko Anwilowi rzucił cztery trójki na pięć oddanych prób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza