MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Sołtysiak: Azjatycki sport, słupski medalista

Rafał Szymański
Daniel Sołtysiak (drugi z prawej) na podium w Korei.
Daniel Sołtysiak (drugi z prawej) na podium w Korei. Fot. Archiwum
Rozmowa z Danielem Sołtysiakiem, zdobywcą brązowego medalu mistrzostw świata w Korei w boksie tajskim.

- Zdobyłeś rok po roku drugi brązowy medal w mistrzostwach świata. Teraz walczyłeś w Buzan w Korei Południowej w wadze 91 kg. Mogło być jeszcze lepiej?

- Zawsze jest jakieś uczucie niedosytu.Dobrze jednak, że jest brąz - to był mój plan minimum. Wiadomo, że jak każdy sportowiec chciałem zdobyć złoto. Po raz kolejny nie udało się, taki jest jednak sport.

- Jak wyglądały twoje walki?

- W mojej wadze miało wystąpić wielu zawodników. Przed mistrzostwami były jednak kontrole antydopingowe i to już poczułem na samym początku. Mój pierwszy rywal, zawodnik z Izraela nie stawił się na pojedynek i został zdyskwalifikowany. Drugą walkę stoczyłem z zawodnikiem z Bułgarii. Znałem go z tegorocznych mistrzostw Europy ze Zgorzelca. Wiedziałem na co go stać. To dosyć twardy pięściarz, parł bardzo do przodu. To mi pasowało, bo mogłem go kontrować uderzeniami bocznymi, które są dobrze punktowane przez sędziów. Tę walkę wygrałem przez wskazanie sędziów.

- I przyszło ci się zmierzyć o wejście do finału ze swoim, można już powiedzieć, odwiecznym rywalem...

- Tak z Białorusinem Yauhem Anhalevichem. Po raz trzeci spotkałem go na swojej drodze. Po raz trzeci przegrałem, ale zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Niestety, to bardzo doświadczony zawodnik, ma 230 walk na koncie, jest bardzo utytułowany - to chociażby mistrz świata i Europy. To był trudny rywal. Podobną sytuację miałem rok temu w Tajlandii. Także w drodze do finału walczyłem z nim. Teraz miałem już o rok więcej doświadczenia. Wyszedłem mocno zmobilizowany. Pierwsze dwie rundy były dobre w moim wykonaniu. Wygrałem pierwszą odsłonę.

W narożniku słyszałem, abym dalej kontynuował rywalizację w takim samym tempie. Jednak w trzeciej rundzie opadłem z sil. Nie wiem, może to był wpływ tego, że musiałem zrzucić trzy kg wagi, może też, że dzień wcześniej walczyłem czy może tego, że czekałem na pojedynek w dużej dusznej sali. Zamiast z rywalem walczyłem ze sobą. Bardziej zależało mi, by przetrwać do końca na ringu, niż walczyć z rywalem. Był moment, że myślałem iż stracę przytomność. Zaczęło mnie strasznie kłuć w mostku. Kolejne dwie rundy były już na korzyść Białorusina.

- Zawsze ten sam zawodnik wybija ci wejście na wyższy stopień podium, albo medal w mistrzostw Europy...

- Mówię sobie po cichu. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Nadal wierze, że spotkamy się na kolejnych zawodach i zdołam go pokonać.

- Byłeś w Tajlandii w mistrzostwach świata, teraz w Korei. Gdzie ten boks tajski jest bardziej popularny?

- Tajlandia i Korea to jak niebo i ziemia. Tajlandia była bardzo otwarta, w Korei są zamknięci w sobie. Sama oprawa mistrzostw to było wielkie wydarzenie na miarę igrzysk olimpijskich w Pekinie. Pełen profesjonalizm, tuż po przyjeździe były już kontrole antydopingowe. Dla mnie wielkim problemem była aklimatyzacja. To dziewięć godzin różnicy. W nocy nie spałem, w dzień chciało mi się kłaść. Myślałem, że to po dwóch czy trzech dniach przejdzie, ale pewnie 90 procent naszej ekipy miało z tym problemy.

- Jak kibice reagowali na występy Polaków?

- Organizatorzy zadbali o wszystko. Każda z ekip miała przypisaną określoną liczbę kibiców dopingujących ją i mającą barwy narodowe.Mieli biało-czerwone flagi, banery z napisem Good Luck Poland. Ale boks tajski nie jest popularny w Korei. Tam wszyscy fascynują się bejsbolem i golfem. Sporty walki nie interesują ich zbytnio.

- Jako jedyny z polskich reprezentantów zdobyłeś medal w kategorii A czyli w tej w której startują najsilniejsi. Pozostali Polacy walczyli w klasie B, czyli tej słabszej.

- W zeszłym roku w Tajlandii tez tak było. Jak już się raz startowało w kategorii A, nie można się cofnąć do kategorii B. Podział na A i B jest po to, by zawodnicy mniej doświadczeni od razu nie trafiali na mistrzów z kat. A. Okazało się, że w całej historii boksu tajskiego w Polsce nie było medalistów zdobywających krążki w kategorii A. Rafał Simonides triumfował w B, Maciej Skupiński także. Ja wywalczyłem medal w A i to dla mnie jest wielki zaszczyt.
Wyjazd

Wyjazd Sołtysiaka nie byłby możliwy, gdyby nie wsparcie wielu osób: Macieja Kobylińskiego, Bronisława Bajcara, Bogdana Walińskiego, Jacka Grunta, Anetty i Mariusza Staniuków, Sławomira Gojdzia, Zorana Stojceva, Zbigniewa Obary, Elżbiety Wach. Sołtysiak dziękuje także trenerowi Janowi Dydakowi,sparingpartnerowi Marcinowi Jachowiczowi i żonie Marzenie.

Starty

W najbliższy weekend Sołtysiak wraz z innymi zawodnikami Słupskiej Akademii Sportów Walki Czarni startować będzie w Kaliszu w pucharze Europy federacji ISKA. Obok Sołtysiaka pojadą tam: Marcin Jachowicz (+ 91 open), Krzysztof Bombel (do 81 kg) i Emil Trela (do 71 kg).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza