Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokąd zmierzasz Ukraino?

Andrzej Plęs [email protected]
– Chcemy normalnie żyć, chcemy do Unii – skandowali młodzi ukraińscy na rzeszowskim Rynku. Około 200 studentów demonstrowało w geście solidarności z protestującymi w kraju Ukraińcami, którzy sprzeciwiają się decyzji ukraińskich władz o wstrzymaniu podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią.
– Chcemy normalnie żyć, chcemy do Unii – skandowali młodzi ukraińscy na rzeszowskim Rynku. Około 200 studentów demonstrowało w geście solidarności z protestującymi w kraju Ukraińcami, którzy sprzeciwiają się decyzji ukraińskich władz o wstrzymaniu podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią. Krzysztof Kapica
Za wschodnią granicą Ukraina stowarzyszona z Unią Europejską czy w objęciach rosyjskiego niedźwiedzia?

Kogo w Polsce ewentualne wstrzymanie integracji martwi, a kogo cieszy? Jakie to ma znaczenie dla naszego rynku?

Anżeła, dziennikarka z Iwano-Frankowska, jest bar­dzo rozczarowana, że prezydent Ukrainy uległ naciskom Moskwy, uchylił się przed podpisaniem traktatu stowarzyszeniowego z Unią Europejską. Sama kształci córkę na studiach w Warszawie, bo nie wierzy w ukraiński sy­stem edukacyjny.

- U nas ocenia się ucznia według tego, kim są jego rodzice, taka ukryta forma korupcji - tłumaczy. - A to nie gwarantuje zdobycia wiedzy i umiejętności. W unijnych państwach o zdrowych zasadach demokratycznych takie zwyczaje, jak u nas obecnie, nie mają prawa istnieć.

Jak zapewnia, ona sama i znaczna część jej znajomych chce do Unii Europejskiej. Ale i entuzjaści integracji z Europą nie kryją obaw.

- Wielu u nas żyje z pomocy społecznej, z całego pakietu ulg, dopłat, dofinansowania, zapomóg. Unia to wszystko może ograniczyć, biedni staną się jeszcze bardziej biedni. I tego się boją.

Ale i biedni, i bogaci jeżdżą do krajów unijnych, mają skalę porównawczą. Biedni jeżdżą do pracy, bogaci jeżdżą na narty i do letnich kurortów.

Widzą stan własnego kraju, widzą, jak jest w Unii i chcieliby takich dróg, skle­pów z ich zaopatrzeniem, chcieliby takiego poziomu zarobków, ale także - swobody podróżowania i poczu­cia, że jest się dumnym obywatelem dumnego kraju unijnej rodziny. I na to wszyst­ko będą musieli poczekać.

Biznes nie rozpacza

Szczególnie polski biznes, który zainwestował w produkcję na Ukrainie. Tańszą niż w Polsce, z możliwością taniego reeksportu na ogrom­ny rynek rosyjski, armeński, kazachski, azerski, białoruski.

- Gdyby Ukraina jednoznacznie zdeklarowała swoje stowarzyszenie z Unią, raczej na pewno spotkałaby się z gospodarczymi restrykcjami ze strony Rosji - tłumaczy Jerzy Krzanowski, konsul honorowy Ukrainy w Rzeszowie. - Dla jej gospodarki miałoby to fatalne skutki. Z tej perspektywy przesunięcie w czasie integracji z Unią jest i dla Ukrainy, i dla gospodarki polskiej korzystne.

Szczególnie we wschodniej części Ukrainy, z której znaczna część produkcji eksportowana jest do Rosji. Jerzy Krzanowski podaje przykład oddziału swojej firmy w Charkowie, która zatrudnia 3 tysiące ludzi, ponad połowę tutejszej produkcji eksportuje do Rosji, Kazachstanu i Białorusi. Ukraina w Unii? Oznaczałoby to nieuchronne sankcje gospodarcze Rosji wobec Ukrainy, plus rosyjskie cło na produkcję unijną, które w przypadku mebli wynosi 20 procent i liczone jest od wagi.

- Przygotowaliśmy symulację finansową i okazuje się, że przy obecnej wartości eksportowanej do Rosji naszej produkcji w Charkowie, przy wprowadzeniu tego cła, jego wartość przekraczałaby wartość wyprodukowanego i wyeksportowanego towaru - tłumaczy Krzanowski.

- Żeby utrzymać rynek zbytu, wypadałoby połowę naszej produkcji w Charkowie przenieść do Rosji. Czy byłoby to korzystne dla gospodarki ukraińskiej, wpływów podatkowych i tutejszego rynku pracy?

W podobnej sytuacji jest mnóstwo polskich, także podkarpackich, przedsiębiorców, którzy zdecydowali się zainwestować w produkcję na Ukrainie, z myślą o eksporcie do Rosji, Kazachstanu, Białorusi, Armenii, Azerbejdżanu. I w identy­cznej sytuacji są przedsię­biorstwa ukraińskie, które istnieją dzięki eksportowi do tych krajów.

Rolnik spokojniejszy, "mrówka" się cieszy

Przez wieki Ukraina była "spichlerzem Europy" i - mi­mo kilkudziesięcioletnich zaniedbań - wciąż dysponuje ogromnym potencjałem produkcyjnym. Co to może znaczyć dla polskiego rolnika? Ogromną konkurencję. Nie tylko w produkcji rolnej i walki o rynki zbytu, ale także - walki o unijne dotacje.

Dawid Lasek, wiceprezes stowarzyszenia Euroregion Karpacki, zauważa, iż ukraińskie rolnictwo organizacyjnie w tej chwili nie jest w stanie stać się dużym graczem na rynkach europejskich i światowych, ale - sprywatyzowane, nastawione na zysk, dysponujące znakomitej jakości glebą i korzystnym klimatem - może w przyszłości pokusić się o dyktowanie warunków na europejskim ryn­ku rolnym. Jerzy Krzanowski uspokaja jednak, że świat staje się coraz zamożniejszy, ludzkość - coraz liczniejsza, spożycie szybko rośnie, a z nim - ceny żywności, więc nawet mnóstwo produkująca Ukraina nie zachwieje polskim eksportem rolnym, bo światowe zapotrzebowanie na żywność będzie rosnąć. Jeśli Ukraina może wygrać na swoim rolnictwie, to produkcją ekologiczną.

Ukraina w Unii raczej nie zachwieje też naszym rynkiem pracy. Już teraz ukraińskie ręce wspierają nasze rolnictwo, choćby przy zbiorach. I już teraz traktują Polskę raczej jako kraj tranzytowy w drodze do bardziej zasobnych państw, gdzie za pracę płaci się więcej.

- Muszę raz na trzy miesiące jechać do siebie, żeby w polskim konsulacie wykupić trzymiesięczną wizę za 500 dolarów - tłumaczy Anna spod Kołomyi, która w Polsce opiekuję się starszymi osobami. - U was dostaję 1500 złotych miesięcznie, co trzy miesiące wyjazd, który kosztuje, wiza, która kosztuje. Na Ukrainie na pewno zarobiłabym mniej, ale i wydatki mniejsze.
Dlatego wielu z jej znajomych woli pracę we Włoszech, Niemczech, w Portugalii i Francji. Bo zarobki w Polsce są zaledwie o 40-50 procent (czasem dwukrotnie) wyższe niż na Ukrainie.

- Pełne członkostwo Ukra­iny z Unią, wciągnięcie Ukrainy do strefy Schengen, swobodny, bezwizowy przepływ ludzi to perspektywa pewnie dwudziestu lat - szacuje Jerzy Krzanowski. - A perspektywy demograficzne mówią, że Polska w tak odległej przyszłości doświadczać będzie raczej deficytu siły roboczej. I lepiej, by naszą gospodarkę zasilała imigracja z kraju językowo, kulturowo, religijnie nam bliskiego.

Marek z Przemyśla od kilkunastu lat "wozi fajki" ukraińskie do Polski. I nie byłby zachwycony, gdyby sąsiada Unia zmusiła do unifikacji celnej i wyrównania cen produktów akcyzowych.
- Mamy robotę, mamy dochody, bo jest granica - tłumaczy.

Ani on, ani rzesza jego znajomych, których całe rodziny żyją z różnicy cen w Polsce i na Ukrainie. Im Ukraina w Unii niepotrzeb­na, bo już korzystają z dobrodziejstw umowy dwustronnej o (bezwizowym) małym ruchu granicznym, swobodnie przemieszczają się po obu stronach granicy. Ukraińcy wymiatają przygraniczne sklepy polskie, szczególnie ze środków czystości, sprzętu AGD, materiałów budowlanych. Polacy szturmują przygraniczne sklepy z alkoholami i papierosami. Podobny ruch gospodarczy był niegdyś na granicy polsko-niemieckiej, na róż­nicy cen powstawały małe fortuny. Dziś na tej samej granicy nie ma już ani tamtego ruchu, ani tamtych interesów, przygraniczny biz­nes umarł.

Chłodniej w relacjach

Ucieczka Ukrainy przed stowarzyszeniem z Unią mogłaby jednak mieć negatywne skutki dla współpracy regionów po obu stronach granicy. - Przygotowujemy kolejny "Program sąsiedztwa i partnerstwa Polska - Białoruś - Ukraina" i tego rodzaju sygnał może spowodować mniejsze staranie strony ukraińskiej, jeśli chodzi o przygotowanie, współpracę w tym programie - prognozuje Dawid Lasek. - Obawiam się, że to może być kolejna perspektywa finansowa, w której nie będzie zdecentralizowanego programu współpracy, nie bę­dzie mechanizmu, który by bezpośrednio wpływał na rozwój współpracy transgranicznej, tej lokalnej i tej regionalnej.

A to spowoduje zamrożenie realnej współpracy na pograniczu. Z wszystkimi tego konsekwencjami: społecznymi, gospodarczymi, politycznymi. Skutkiem czego nasze sąsiedztwo z Ukrainą stanie się dalsze niż bliższe.

A to będzie szczególnie odczuwalne w Podkarpackiem i Lubelskiem. Lasek obawia się też, że odłożenie integracji Ukrainy z Unią będzie prowadzić do głębszej integracji Ukrainy z Rosją. W taki scenariusz nie wierzy Jerzy Krzanowski.

- Po prostu to nie jest korzystny dla Ukrainy czas na integrację, nie jest do tego przygotowana gospodarczo. W obecnym stanie gospodarki nie byłaby w stanie wytrzy­mać nacisków, sankcji ze strony Rosji.

W zasadzie Ukraina już dziś mogłaby się zintegrować z Unią, pod warunkiem, że w tych najtrudniejszych momentach ktoś sfinansowałby jej ogromne straty w kontaktach gospodarczych z Rosją, jakie by wywołała integracja. Zbliżenie z Rosją staje się bardziej odległe zwłaszcza teraz, kiedy protestujące tłumy Ukraińców w tak dosad­ny sposób dają ukraiń­skiemu rządowi i prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi do zrozumienia, że wolą Europę.

I to nie tylko na zasadzie stowarzyszenia ale pełnego członkostwa. Co właśnie znajduje wyraz na placach i ulicach Kijowa, Lwowa, Tarnopola...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza