Na piątkowym treningu nie było Michała Hlebowickiego, z którym Energa Czarni rozwiązała kontrakt. Stało się to na dwa dni przed meczem z Asseco Prokomem Gdynia od lat najlepszym polskim klubem, z największym budżetem i dzięki temu najlepszymi zawodnikami. W tym sezonie w Polskiej Lidze Koszykówki udowadnia to bezwzględnie, klub wygrał dziesięć meczów, czyli wszystkie dotychczasowe. Wygrał i to raczej w sposób niebudzący wątpliwości.
Najgorzej gdynianom poszło w starciu z Treflem Sopot, kiedy zwyciężyli tylko 84:78. W innych grach rywale byli w cieniu, a właściwie od humoru Tomasa Pacesasa, szkoleniowca, i jego kaprysów, którego Polaka wpuści na parkiet, zależało, jak potoczą się dalsze losy meczu. Co ma do zrobienia z takim rywalem Energa Czarni?
Musi pokazać charakter i koszykarskie jaja. O ile w ataku można liczyć na łut szczęścia, to w defensywie trzeba liczyć na mądrość i umiejętności taktyczne Igorsa Miglinieksa. Musi coś przygotować. Od tego ma głowę na karku, by wymyślić sposób na wygraną, sposób, jakiego zmęczona po zwycięstwie z Oldenburgiem w Eurolidze ekipa z Gdyni nie będzie się spodziewać. Na wyżyny muszą wznieść się zawodnicy. Tyrone Brazelton nie może odpuścić Dawidowi Loganowi. Słupscy podkoszowi muszą wypunktować dosłownie i w koszykarskich statystykach Ronnie Burrella i Papę Sow oraz Jana Jaglę w twardej grze w defensywie. Fakt, trudno to zrobić, ale od czego każdy ze słupszczan bierze, kasę o jakiej przeciętnemu kibicowi Energi Czarnych marzy się tylko wtedy, gdy zbliża się do kolektury totolotka z kolejnym kuponem.
Aby wygrać z gdynianami, każdy z koszykarzy Energi Czarnych musi pokazać złość, agresję i charakter... Tomasa Pacesasa, a więc trenera Asseco Prokomu z czasów, gdy był koszykarzem i miał pseudonim policjant. Takiej zaciętości potrzeba słupszczanom w tym meczu. Nie techniki Clarka, Harrisa czy szybkości Brazeltona, ale przekonania, że można...
Słupszczanie kiedyś już potrafili pokonać wracający po pucharowych meczach Prokom we własnej hali, 66:62. I to w składzie o wiele słabszym niż obecnie. To było w styczniu 2004 roku z Łukaszem Żytko, Alvydadem Tenysem i przechodzącym na sportową emeryturę Dariuszem Parzeńskim. Ale tam mieliśmy wojowników. Takich potrzeba teraz.
- Jak będziemy zespołem, będziemy skupieni na piłce i posłuchamy tego, o czym mówi nam trener, to będziemy mieli szansę - zapowiada "Głosowi" Brazelton.
On oczywiście może się czuć pokrzywdzony, niedawno grał w Asseco Prokomie i rozwiązano z nim kontrakt. Tyle że motyw zemsty sprawdzi się, gdy pomagać mu będzie cała drużyna.
Jeśli słupszczanie będą myśleć o tym, że Asseco gra w Eurolidze, że wygrywa z innymi wysoko w PLK, nic z meczu nie będzie.
Przegrają już przed nim. Sama historia i umiejętności Qyntela Woodsa wystarczą, by zastraszyć Czarnych.
- Powinien już zagrać wcześniej chory Mantas Cesnauskis - deklaruje Andrzej Twardowski, prezes Energi Czarnych. Słupszczanie prestiżowo to, co zyskali, wygrywając w Zgorzelcu, roztrwonili, przegrywając w Pucharze Polski z AZS Tempcoldem w Warszawie. Jest co nadrabiać przed własnymi kibicami.
Mecz rozpoczyna się w niedzielę o godz. 18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?