Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Epitety za kółkiem

Kamil Leszk [email protected] tel. 059 822 51 80
Według kursantów jeden z instruktorów z Bytowa wyzywał uczniów. Często też podnosił na nich rękę.
Według kursantów jeden z instruktorów z Bytowa wyzywał uczniów. Często też podnosił na nich rękę.
Instruktor jazdy wyzywa swoich kursantów. Tak twierdzą młodzi ludzie, którzy nagrali jedną z lekcji. Głupki ograniczone, deską was przyjeb... - słychać z dyktafonu telefonu komórkowego. Instruktor twierdzi, że padł ofiarą prowokacji.

Według jednego z kursantów uczęszczających na naukę jazdy wyzwiska, niewybredne epitety, a nawet ciosy to codzienne zachowanie bytowskiego instruktora. Chłopak na dyktafon nagrał jedną z lekcji. Na niej zarejestrował przebieg rozmowy. Młody człowiek był zaszokowany sposobem traktowania kursantów. - Jak w takich warunkach mam uczyć się jazdy samochodem - twierdzi. - Gdy pod moim adresem padły takie słowa nie mogłem się skoncentrować. Jechałem przez centrum miasta, był duży ruch. Ale instruktor w ogóle się tym nie przejmował.
Nasz rozmówca zarejestrował jakich słów używa instruktor podczas zajęć: "Jedziemy! Kur... mać jakbyście jakieś głupki, ograniczone umysłowo byli; Prawa ręka debilu!; Dla ciebie najważniejsze było, że w łeb dostałeś, obrażony, co? Powinienem Ci deską przyjeb... w ten głupi łeb, a nie tylko ręką; Chociaż byś się kur... zsikał i zdechł, ja cię po trzydziestu godzinach nie dopuszczę do egzaminu".
Część nagrania została też opublikowana na stronie portalu internetowego Gazety Bytowskiej - www.gby.pl.
Według osób, które uczyły się jeździć pod kierunkiem bytowianina, instruktor się nad nimi znęcał. - Nie chciał mnie dopuścić do egzaminu - mówi Tomek. - Często miał pretensje, nawet nie wiązane z samą jazdą. Po prostu mnie nie lubił.
Instruktor nie ma sobie nic do zarzucenia i twierdzi, że nagranie wykonane przez młodego mężczyznę to zwykła prowokacja. - Miałem z nim spięcia, chociaż to on najczęściej prowokował tego typu zajścia - mówi instruktor. - Tak jak jest to przedstawione w nagraniu nigdy nie było. Chciałem go jedynie uczulić, że ulica to nie plac zabaw i trzeba się stosować do przepisów. A wiedza do niego nie docierała.
Jak dowiedzieliśmy się w wydziale komunikacji starostwa, pod który podlega ośrodek żadna oficjalna skarga, nie została złożona. - Sprawdzamy co jakiś czas wszystkie szkoły z naszego terenu - mówi Marian Miazga naczelnik. - Zresztą cała ta sprawa jest dość dziwna, a uczący mógł zrezygnować z kursów u tej osoby i wybrać inny ośrodek. W naszym powiecie jest ich 14. W każdej chwili mógł się przenieść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza