- Kilka dni temu, gdy szedłem z psem na spacer, natknąłem się na dzikie wysypisko śmieci - napisał do nas pan Marian z Bytowa. - Na nieużytkowanym placu poniżej prosektorium miasto wywoziło śnieg. Wśród zwałów zauważyłem wiele plastikowych worków. Gdy podszedłem bliżej, okazało się, że w nich są liście. Nie rozumiem takiego postępowania, wiem, że liście trzeba gdzieś wywieźć, można też spalić, ale żeby je ładować w worki i gdzieś wyrzucać. Przecież ten plastik będzie rozkładał się wiele lat. Już nie wspomnę o tym, jak to paskudnie wygląda. Stertę worków widać z ulicy. Sprawą powinny zainteresować się odpowiednie służby. Trzeba znaleźć śmieciarza i ukarać dla przykładu.
Znaleźliśmy właściciela worków. To... bytowski urząd miejski.
- To są liście kasztanowców - wyjaśnia - Marcin Chac, kierownik Wydziału Spraw Rolnych i Ochrony Środowiska w Urzędzie Miejskim w Bytowie. - Liście są w workach, bo na wiosnę będziemy je palić. Niewiele zostało z prawie trzystu worków, które tam mieliśmy ułożone. W tym roku śnieg nas zaskoczył i nie mogliśmy spalić ich do końca. Miejsce składowania jest uzgodnione ze strażą pożarną, która zgodziła się na spalenie liści w tym miejscu. Jak tylko śnieg stopnieje, to skończymy wypalanie.
Po co urząd pali liście kasztanowców? - Kasztanowce bardzo często atakowane są przez różnego rodzaju choroby i szkodniki - mówią urzędnicy. - Główne zagrożenie stanowi szrotówek kasztanowcowiaczek, mały motyl powodujący uszkodzenie i wczesne opadanie liści oraz powtórne kwitnienie drzewa jesienią. Walka ze szkodnikiem polega przede wszystkim na paleniu zarażonych liści oraz na owijaniu pni lepkimi foliami. Tak też chronione są kasztanowce przy zamku i cerkwi św. Jerzego w Bytowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?